Notka w końcu się dała napisać.
_____________________________________________________________________________
Nie potrzebuje być w związku. Możliwe że nawet w nim nie chcę być. Bo po co? Będąc w związku... Nie. Związek. Związek to masa zobowiązań w stosunku do drugiej osoby, typu wierność, dawanie prezentów, chodzenie na randki... Na co to komu?! Jestem osobą która nie cierpi być ograniczana. jakkolwiek. Z resztą mój partner także. I teraz nasówa się pytanie " Z jakiej racji i po jaką cholere jesteśmy razem?". Otóż to, ja sam tego nawet nie wiem, a mój, teoretycznie mój, Hibari też pewnie nie.
No ale jest jak jest. Ja i Kyoya jesteśmy, w związku. Ba! My nawet razem mieszamy, walczymy między sobą i pracujemy. Ale to tylko, czy raczej głównie w dzień, a noc to zupełnie inna sprawa...
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranego zamka w drzwich. Leżałem na kanapie z mokrymi włosami, z racji tego że przd chwilą wyszedłem spod prysznica, a na biodrach miałem przewiązany biały puchaty ręcznik. I nic poza tym. Za oknem zrobiło się ciemno i nastał zmrok.
- Wróciłem. - Dobiegł mnie głos mojego ukochanego, a potem kroki. Nie chciało mi się podnosić więc czekałem, aż Hibari do mnie przyjdzie. Po chwili już siedziałem, całując się z przewodniczącym Komitetu Dyscyplinarnego, obięty za szyję. Oderwałem się od czarnowłosego po chwili, a po domu rozległ się mój charakterystyczny śmiech.
- I ty, Kyoya twierdzisz że mam Cię nie traktować jak dziewczyny? Po twoim zachowaniu można nawet dostrzec, iż przypominasz dziewczynę. - Mój partner odwrócił wzrok lekko się rumieniąc i wstał, a potem ruszył w stronę kuchni, rzucając w moją stronę
- Pierdol się. Nie jestem dziewczyną i masz, mnie tak nie traktować.
- Kufufu~ Pierdolić się mogę tylko z tobą zawsze i wszędzie, piękny - Odpowiedziałem na co chłopak prychnął. Wstałem i ruszyłem w jego stronęprzeczesując mokre kosmyki włosów palcami. Podszedłem do niego od tyłu i jedną ręką obiąłem go w pasie, a drugą złapałem za tyłek. Podskoczył mimo, że wiedział iż tak zrobię - To co idziemy do łóżka? - Uśmiechnąłem się szeroko.
***
Idąc jedną z cmentarnych alejek, tą kierującą do wyjścia powoli przemierzałem coraz większą część cmentarza. Zastanawiałem się nad sensem bycia w związku z tym wkurwiającym iluzjonistą, który na dodatek ZAWSZE patrzył na mnie z góry i mnie poniżał.Ten związe poza tm nie ma najmniejszego sensu. To tylko nas oboje ogranicza. I doskonale o tym wiemy i nic z tym nie robimy.
Mozliwe żejest w tym coś więcej. Taka więź która karze być nam razem bez brania pod uwagę opuszcznia siebie na wzajem. Coś w tym chyba jest. Nie ważne jak bardzo byśmy się pokłócili, nawet jak byśmy się znienawidzili! I tak znów byli razem.
To uczucie do tego.... Do Mukuro. Jest inne niż mogło być do osoby którą ię kocha. Ten chłopak działa jak narkotyk na mnie. Gdy go nie ma jesteś jak narkoman na głodzie, a gdy jest to pragniesz go coraz więcej i więcej. Wiem, głupie to jak na mnie ale taka prawda. mimo że jej nigdy nikomu nie przyznam, z racji tego, że to ja i ja takich rzeczy nie robię.
Wszedłem do sklepu niedaleko mojego. Nie. Naszego domu. Mojego i Rokudo. Zrobiłem zakupy i udałem się do domu.
W sumie.... Bałem się go stracić. Znaczy Mukuro. Cociaż z jednej strony wolał bym bez niego żyć.... Ale ta druga strona była silniejsza i nie pozwala mi go sobie odebrać, ciekawe. No ale cóż.... Miłości się nie wybiera, a przynajmniej tak słyszałem. Chociaż. Kto wierzy ludzią których nie zna? Chyba tylko głupcy. Chociaż ja właśnie to robię. Jestem głupcem. Westchnąłem, otwierając drzwi od domu, w którym czekał na mnie, mój boski, piękny i nieziemsko seksowny ukochany, który jest dla mnie ważniejszy niż wszystko inne na tym świecie. Pokręciłem głową i wszedłem.
***
Nasze jęki rozchodziły się po domu. Brałem Hibariego Kyoye i to dość mocno. Chociaż bądź co bądź - On to lubił. Wił się podemną z roskoszy, co było strasznie słodkie. Posuwałem go coraz mocniej. Obaj byliśmy blisko szczytu, więc wykonałem w nim kilka głębszych ruchów i chwile później oboje doszliśmy, wyszedłem z Hibariego i położyłem sięprzy nim, tuląc się do niego. On się we mnie wtulił.
- Wiesz Mukuro.... Zajebiście się z tobą kocha. - westchnął mój ukochany. uśmiechając się.
- No wiem - Pardknąłem śmiechem, szczelnie okrywając nas i się przyglądałem Kyo.
- Mukuro? - Spytał czarnowłosy mając poważną minę.
- Co? - Zamrugałem pare razy głaskając nagie ciało Kyoyi
- Zależy Ci na mnie jak mi na Tobie? - Spytał odwracając wzrok w stronę okna.
- Zastanawiałem się dziś nad tym, prawie cały dzień, i sądzę że tak. Tak zależy.- Pocałowałem go. Chłopak się uśmichnął i zasneliśmy.
_______________________________________________________________________________
Takie krótkie 6918 :3
_____________________________________________________________________________
Nie potrzebuje być w związku. Możliwe że nawet w nim nie chcę być. Bo po co? Będąc w związku... Nie. Związek. Związek to masa zobowiązań w stosunku do drugiej osoby, typu wierność, dawanie prezentów, chodzenie na randki... Na co to komu?! Jestem osobą która nie cierpi być ograniczana. jakkolwiek. Z resztą mój partner także. I teraz nasówa się pytanie " Z jakiej racji i po jaką cholere jesteśmy razem?". Otóż to, ja sam tego nawet nie wiem, a mój, teoretycznie mój, Hibari też pewnie nie.
No ale jest jak jest. Ja i Kyoya jesteśmy, w związku. Ba! My nawet razem mieszamy, walczymy między sobą i pracujemy. Ale to tylko, czy raczej głównie w dzień, a noc to zupełnie inna sprawa...
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranego zamka w drzwich. Leżałem na kanapie z mokrymi włosami, z racji tego że przd chwilą wyszedłem spod prysznica, a na biodrach miałem przewiązany biały puchaty ręcznik. I nic poza tym. Za oknem zrobiło się ciemno i nastał zmrok.
- Wróciłem. - Dobiegł mnie głos mojego ukochanego, a potem kroki. Nie chciało mi się podnosić więc czekałem, aż Hibari do mnie przyjdzie. Po chwili już siedziałem, całując się z przewodniczącym Komitetu Dyscyplinarnego, obięty za szyję. Oderwałem się od czarnowłosego po chwili, a po domu rozległ się mój charakterystyczny śmiech.
- I ty, Kyoya twierdzisz że mam Cię nie traktować jak dziewczyny? Po twoim zachowaniu można nawet dostrzec, iż przypominasz dziewczynę. - Mój partner odwrócił wzrok lekko się rumieniąc i wstał, a potem ruszył w stronę kuchni, rzucając w moją stronę
- Pierdol się. Nie jestem dziewczyną i masz, mnie tak nie traktować.
- Kufufu~ Pierdolić się mogę tylko z tobą zawsze i wszędzie, piękny - Odpowiedziałem na co chłopak prychnął. Wstałem i ruszyłem w jego stronęprzeczesując mokre kosmyki włosów palcami. Podszedłem do niego od tyłu i jedną ręką obiąłem go w pasie, a drugą złapałem za tyłek. Podskoczył mimo, że wiedział iż tak zrobię - To co idziemy do łóżka? - Uśmiechnąłem się szeroko.
***
Idąc jedną z cmentarnych alejek, tą kierującą do wyjścia powoli przemierzałem coraz większą część cmentarza. Zastanawiałem się nad sensem bycia w związku z tym wkurwiającym iluzjonistą, który na dodatek ZAWSZE patrzył na mnie z góry i mnie poniżał.Ten związe poza tm nie ma najmniejszego sensu. To tylko nas oboje ogranicza. I doskonale o tym wiemy i nic z tym nie robimy.
Mozliwe żejest w tym coś więcej. Taka więź która karze być nam razem bez brania pod uwagę opuszcznia siebie na wzajem. Coś w tym chyba jest. Nie ważne jak bardzo byśmy się pokłócili, nawet jak byśmy się znienawidzili! I tak znów byli razem.
To uczucie do tego.... Do Mukuro. Jest inne niż mogło być do osoby którą ię kocha. Ten chłopak działa jak narkotyk na mnie. Gdy go nie ma jesteś jak narkoman na głodzie, a gdy jest to pragniesz go coraz więcej i więcej. Wiem, głupie to jak na mnie ale taka prawda. mimo że jej nigdy nikomu nie przyznam, z racji tego, że to ja i ja takich rzeczy nie robię.
Wszedłem do sklepu niedaleko mojego. Nie. Naszego domu. Mojego i Rokudo. Zrobiłem zakupy i udałem się do domu.
W sumie.... Bałem się go stracić. Znaczy Mukuro. Cociaż z jednej strony wolał bym bez niego żyć.... Ale ta druga strona była silniejsza i nie pozwala mi go sobie odebrać, ciekawe. No ale cóż.... Miłości się nie wybiera, a przynajmniej tak słyszałem. Chociaż. Kto wierzy ludzią których nie zna? Chyba tylko głupcy. Chociaż ja właśnie to robię. Jestem głupcem. Westchnąłem, otwierając drzwi od domu, w którym czekał na mnie, mój boski, piękny i nieziemsko seksowny ukochany, który jest dla mnie ważniejszy niż wszystko inne na tym świecie. Pokręciłem głową i wszedłem.
***
Nasze jęki rozchodziły się po domu. Brałem Hibariego Kyoye i to dość mocno. Chociaż bądź co bądź - On to lubił. Wił się podemną z roskoszy, co było strasznie słodkie. Posuwałem go coraz mocniej. Obaj byliśmy blisko szczytu, więc wykonałem w nim kilka głębszych ruchów i chwile później oboje doszliśmy, wyszedłem z Hibariego i położyłem sięprzy nim, tuląc się do niego. On się we mnie wtulił.
- Wiesz Mukuro.... Zajebiście się z tobą kocha. - westchnął mój ukochany. uśmiechając się.
- No wiem - Pardknąłem śmiechem, szczelnie okrywając nas i się przyglądałem Kyo.
- Mukuro? - Spytał czarnowłosy mając poważną minę.
- Co? - Zamrugałem pare razy głaskając nagie ciało Kyoyi
- Zależy Ci na mnie jak mi na Tobie? - Spytał odwracając wzrok w stronę okna.
- Zastanawiałem się dziś nad tym, prawie cały dzień, i sądzę że tak. Tak zależy.- Pocałowałem go. Chłopak się uśmichnął i zasneliśmy.
_______________________________________________________________________________
Takie krótkie 6918 :3