Nie przynudzam i zapraszam do czytania. Błędów jest na pewno bardzo dużo. Z góry przepraszam.
_________________________________________________________________________________
- Wiesz Ryoga? Myliłam się co do ciebie i naprawdę żałuje, że byłam z tobą w związku. Na początku wydawałeś się... Nie, ty byłeś INNY. I kochałeś mnie. Ostatnio to się zmieniło. Nie mogę z tobą już być. Zaczęłam być twoją zabawką, przyzwyczajeniem, którą przytulasz i mówisz, że kochasz, a tak naprawdę są to tylko puste słowa. Nawet twoje pocałunki są tak bez emocji, że chce mi się płakać co najmniej. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie zraniłeś. A ja? Głupia myślałam, że będzie dobrze, że to tylko przejściowe, że tak naprawdę mnie kochasz i znów będzie jak kiedyś. Jesteś jednak bezuczuciowym dupkiem! Chciałabym cię nie poznać. - Mówiła moja, a może już nie moja... dziewczyna. - Nienawidzę cię – Dopięła ostatnią walizkę i wyszła. Nie było nawet sensu jej zatrzymywać. Bo przestałem ją kochać już dawno. Może właściwie nigdy jej nie kochałem i mi na niej nie zależało? Nie wiem. Nawet nie czuje żalu z powodu jej odejścia. Nic. Wróciły do mnie czasy sprzed związania się z nią. Krótko mówiąc – wolność. Chociaż chciałem być w związku, ten był kolejnym nieudanym. Miałem naprawdę dużo dziewczyn ale żadna nie okazała się odpowiednia. Udałem się do kuchni zrobić sobie kawy. Miałem ochotę poczytać jakąś dobrą książkę. Miałem kilka niedawno kupionych, tak więc pomyślałem, że się zabiorę za jedną z nich.
Kiedy już miałem kawę
udałem się półki z książkami, wziąłem jeden z może nie
najgrubszych, jednak nie cienkich tomów i z tymi dwoma rzeczami
udałem się na taras. Stał tam mój wygodny leżak, a obok niego
stoliczek, który był miejscem na kawę i telefon, który niestety
musiałem zawsze mieć przy sobie. Dlaczego zawsze? Cóż, życie
muzyków do stabilnych nie należy, więc w każdej chwili mogłem
dostać telefon z wytwórni, tym bardziej że poszukuje zespołu. Mam
trochę zaoszczędzonych pieniędzy więc narazie mi starcza,
odkładałem je jak jeszcze grałem w zespole, który po ośmiu
latach się rozwiązał. Smutne ale prawdziwe. A ja miałem za dużo
wolnego czasu. Kiedy już się zabierałem za czytanie, przerwał mi
dzwonek telefonu, którego się swoją drogą wystraszyłem. Lubiłem
gdy wokoło mnie panowała cisza i spokój. Z ciężkim westchnięciem
położyłem książkę na udach i odebrałem nawet nie patrząc kto
dzwoni.
- Słucham? - Zapytałem
wpatrując się w okładkę książki.
- Hej Ryo. - Usłyszałem
znany mi głos. - Nie przeszkadzam ci?
- Cześć mamo –
westchnąłem cicho – Nie, nie przeszkadzasz. Coś się stało, że
dzwonisz? - Zapytałem trochę zaskoczony telefonem.
- Nie, nic się nie stało.
- powiedziała kobieta. - Dzwonie, żeby zapytać czy byś przyjechał
do nas. Nie widzieliśmy się dawno, a bardzo się za tobą
stęskniliśmy kochanie. - Powiedziała mama. Uśmiechnąłem się do
siebie. Może i nie lubiłem jeździć na wieś, gdzie mieszkali mi
rodzice, jednak ja też stęskniłem się za rodzicami tak więc
trzeba było coś z tym zrobić.
- Jutro przyjadę mamo. Do
zobaczenia. - Powiedziałem i się rozłączyłem za nim rodzicielka
zdążyła cokolwiek powiedzieć. Spojrzałem na książkę i
westchnąłem. No i znów nie poczytam sobie spokojnie, w domowym
zaciszu. Z drugiej strony może się zrelaksuje na wsi...? Pokręciłem
głową, dopiłem kawę, wstałem i poszedłem do domu żeby się
spakować. Nienawidziłem tego robić, no ale cóż. Skoro już się
zadeklarowałem, że przyjadę to to muszę zrobić. Wyciągnąłem walizkę i zacząłem wyciągać ciuchy z szafek.
*
Podróż była długa i
męcząca. Mimo klimatyzacji było mi strasznie duszno, na dodatek
bolała mnie głowa przez drugą połowę drogi, przez co się nie
dało żyć. Kiedy w końcu wyszedłem, mogłem nacieszyć się
świeżym powietrzem. Nie na długo jednak, z racji tego, że moja
rodzicielka wyszła z domu i objęła mnie na tyle mocno, że prawie
mnie udusiła. Może i nie widzieliśmy się dość długo.... No ale
żeby od razu dusić własne dziecko?! Kiedy poluzowała uścisk
przywitałem się.
- H-hej mamo – Jęknąłem
i objąłem kobietę całując ją w policzek
- Ryoga! Tak się ciesze, że
do nas przyjechałeś. Myślałam że już nie pamiętasz o starych
rodzicach... - Powiedziała niby zbolałym tonem. Wywróciłem
oczami, znowu to samo. Odsunąłem się
- Też się stęskniłem.
Gdzie tata? - Zapytałem z lekkim uśmiechem idąc do domu za moją
mamą. Ta kobieta mnie naprawdę kiedyś wykończy. Kocham ją ale
czasem jest naprawdę męcząca.
- Pojechał do sklepu zrobić
zakupy. Niedługo powinien wrócić. - Powiedziała kobieta, a ja
przytaknąłem. Poszliśmy do kuchni i dostałem duży kubek kawy.
Moja mama wiedziała co dobre i między innymi za to ją naprawdę
kochałem. Poza tym ze względu na to że jestem jedynakiem, zawsze
byłem, jestem i będę jej oczkiem w głowie. Rodzice uwielbiali
mnie rozpieszczać. Dlatego nie było problemu żebym założył
zespół. Najbardziej jednak nie mogli się pogodzić z faktem, że
ich kochany synek się wyprowadza do Tokyo. No ale jakoś w końcu to
przyjęli do wiadomości.
- Ryoga. Słuchaj jak do
ciebie mówię! - Zwróciła mi uwagę kobieta.
- Przepraszam, co mówiłaś
mamo? - Zapytałem posyłając rodzicielce przepraszający uśmiech.
- Pytałam jak tam twoja
dziewczyna i czemu z nią nie przyjechałeś. - Na te słowa
westchnąłem ciężko i przypomniałem sobie kazanie mojej byłej
dziewczyny.
- Wczoraj się rozstaliśmy.
Nie była dla mnie odpowiednia. - Wzruszyłem ramionami. Rodzicielka
tylko westchnęła i pokręciła głową.
- Ja w twoim wieku.... -
Zaczęła, ale jej przerwałem
- Tak, tak. Wiem.
Wychowywałaś mnie i byłaś dawno po ślubie. - Powiedziałem. Tyle
ża ja nie byłem jak ona i narazie póki co nie chciałem zakładać
rodziny, tylko znaleźć kogoś kogo kocham
- No właśnie. Zupełnie
nie rozumiem dlaczego nie możesz założyć rodziny. - Od odpowiedzi
uratował mnie ojciec, który wszedł do domu. Szybko wstałem i
pomogłem mu z torbami. Taki nawyk. Jak byłem mały też tak robiłem
- No nareszcie przyjechałeś
synku – Mężczyzna przytulił mnie z uśmiechem – Co u Ciebie?
- Cześć tato – Również
się uśmiechnąłem. - W porządku. - Powiedziałem.Ten się zaśmiał
- Jak zwykle rozmowny –
Parsknął śmiechem, mój ojciec. Moja mama znów chciała coś
powiedzieć ale ja się postanowiłem wymigać
- To... Ja idę się
rozpakować! - I szybko pognałem do samochodu po walizki. Zaniosłem
je na piętro domu gdzie znajdował się mój pokój. Właściwie nic
się w nim nie zmieniło z czego byłem zdecydowanie zadowolony.
Rozpakowałem się, rzuciłem na łóżko i sięgnąłem po książkę
którą miałem wczoraj zacząć czytać. Nie zdążyłem jednak jej
otworzyć bo dobiegł mnie krzyk matki "Ryoga zejdź na obiad".
Westchnąłem ciężko i opuściłem głowę w geście załamania.
Wstałem i udałem się na obiad.
*
Następnego dnia od rana
pomagałem rodzicom. Kiedy w końcu zrobiłem co do mnie należało,
poszedłem do pokoju rozpakować się. Ubrań było dosyć sporo, ale
o dziwo wszystko się zmieściło. Sprawdziłem maila licząc na
wiadomości z wytwórni jednak nic nowego się tam nie pojawiło.
Byłem zawiedziony. Chyba przydało by się zmienić wytwórnie...
Warunki jakie stawiają stają się coraz bardziej beznadziejne i
niedorzeczne. Zrobię to jak tylko wrócę do Tokyo. Zacząłem
sprzątać w pokoju z nudów. Do obiadu było jeszcze sporo czasu,
który trzeba było jakoś zabić prawda? Niby mogłem zabrać się
za tę nieszczęsną książkę, ale nie miałem ochoty czytać
czegokolwiek. Tak więc na sprzątaniu zleciał mi czas do obiadu.
Kiedy pokój lśnił czystością, matka zawołała mnie i tatę na
obiad. Stwierdziłem, że wypadałoby się przejść i pooddychać
świeżym powietrzem, więc jakoś pół godziny po posiłku,
poszedłem do pokoju, wziąłem niewielką torbę do której
wrzuciłem zeszyt, telefon i parę długopisów i wyszedłem z domu,
wcześniej informując rodziców. Powoli przemierzałem wieś, aż
dotarłem na wzgórze, z którego był piękny widok na okolice.
Usiadłem na trawie i podziwiałem widok. Spędziłem tak trochę
czasu. W pewnym momencie nawet napisałem piosenkę! Dawno nie czułem
się tak wspaniale. Po jakichś dwóch godzinach wstałem i wdrapałem
się na samą górę wzgórza. Wyciągnąłem telefon i postanowiłem
zrobić zdjęcie temu pięknemu widokowi i podzielić się z fanami
na twitterze. Kiedy próbowałem złapać odpowiedni widok mój
telefon sam z siebie się wyłączył. Zmarszczyłem brwi
niezadowolony i nagle w szkle ekranu zobaczyłem kogoś za sobą.
Gwałtownie się odwróciłem.
- Kim jesteś?! - Zapytałem
wystraszony.
- Mówią na mnie Yo-Ka...