piątek, 15 września 2017

8. I will love you when... you're sick (Natsu x Masa)


To już 8 rozdział >.> wow. Nie sądziłam, że tyle napiszę xD
W ogóle miałam jechać na Morrigan, jednak plan na studiach jest tak zUy, że kończę w piątek w momencie w którym koncert się zaczyna. </3 Życie jest nie sprawiedliwe XD
Co do notki, jest kochana (a przynajmniej tak miało być) i mam nadzieję, że się spodoba ;u;
Standardowo przepraszam za błędy. (Tak przy okazji po tej części będą jeszcze 4 rozdziały i 2 hm... takie podsumowujące rozdziały, że tak to ujmę, no i za miesiąc (Jeśli się uda to w moje urodziny) wstawię notkę z Diaury <3 ) Miłego czytania~!



_______________________________________________________________________


[Natsu]

Wolny dzień był czymś, czego każdy po dobrze zrobionej pracy pragnie. Po powrocie z planu teledysku oboje z Masą dosłownie padliśmy. To był ciężki i wyczerpujący dzień, ale plusem jest to, że już mamy spokój przez dłuższy czas z nagrywaniem. Obudziłem się koło południa. Masa, o dziwo jeszcze spał, więc poprawiłem kołdrę, tak żeby go przykryć i poszedłem zrobić jedzenie.  Po dwóch godzinach Masa zawitał w kuchni, ale nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy, nieprzytomny wzrok i ledwo trzymał się na nogach. 

- Dzień dobry – Powiedziałem – Dobrze się czujesz? – Zapytałem, chociaż dobrze wiedziałem, że odpowiedź brzmi nie.

- Hej – Mruknął i usiadł przy stole, po czym położył głowę na blacie.  – Głowa mnie boli. Z resztą, wszystko mnie boli – Stwierdził.

- Chcesz kawę czy coś przeciwbólowego? – Zapytałem. On uniósł głowę, spojrzał na mnie jak na idiotę i się skrzywił.

- Mieszkamy tyle czasu razem, a ty się pytasz o takie rzeczy? Oczywiście, że chcę kawy. – Powiedział.

- Dobrze, nie denerwuj się… Tylko spytałem tak? – Powiedziałem i postawiłem przed nim kanapki, które zrobiłem wcześniej i kawę. Nachyliłem się i ucałowałem go czule. – Kocham cię.

- Dzięki – Westchnął. – Chyba nigdzie w ogóle nie wyjdziemy dzisiaj. Ja czuję potrzebę powrotu do łóżka. – Poinformował mnie i zabrał się za przygotowane dla niego jedzenie. W sumie to mnie niepokoiło. On zwykle nie cierpi spędzać czasu na spaniu. Nachyliłem się ponownie i dotknąłem jego czoła ustami. Rozpalone.

- Masa… Jesteś chory. Zjedz i się połóż. Dam ci coś przeciwbólowego na razie, a potem pójdę po leki – Powiedziałem

- Dobrze – Powiedział i zakasłał. Nie wyglądało to dobrze. Po chwili chwiejnie udał się do sypialni. Przykryłem go, dałem leki, po czym położyłem mu na czole kompres. Kiedy zasnął to poszedłem do apteki po rzeczy na przeziębienie i zbicie gorączki.

Jak wróciłem Masa siedział na balkonie i się wietrzył.

- Co ty robisz Masa? Miałeś leżeć. – Powiedziałem najspokojniej jak umiałem.

- Gorąco mi Natsu – Jęknął. Widziałem, że pot aż z niego spływał. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżka, gdzie przykryłem go kołdrą. Zrobiłem mu herbaty i przyniosłem ją razem z lekami.

- Weź je. Polepszy ci się od nich – Powiedziałem kucając przy łóżku i wyciągając w jego stronę dłoń z lekami oraz kubek.

- Jest mi za gorąco Natsu. Nie chcę herbaty chce na dwór – Wymamrotał

- Weź to i przestań być upartym liderem, bo to dla twojego dobra – Powiedziałem – Jak to weźmiesz i się położysz to ci zrobię zimny okład to będzie ci lepiej.  – Dodałem i kiedy naprawdę niechętnie wziął leki i je popił dałem mu jeszcze termometr. Zrobiłem mu okład tak jak obiecałem i położyłem się z nim. Przytuliłem go i przeczesywałem mu delikatnie włosy.

- Zarazisz się odemnie – Usłyszałem. Uśmiechnąłem się lekko

- Nie martw się o mnie teraz. – Stwierdziłem i pocałowałem go lekko w usta. Nie wiele trzeba mu było do snu. Po dłuższej chwili głaskania odpłynął. Zabrałem mu termometr. 39.5. Gorączka mu ciągle rosła. Co jakiś czas zmieniałem mu okłady i czuwałem przy nim całą noc.

Rano, gdy się obudził miał strasznie podkrążone i przekrwione oczy. W dodatku był wykończony, więc było mi go strasznie szkoda. Zrobiłem mu śniadanie, a potem dałem leki. On praktycznie nie kontaktował. Kiedy trochę czasu minęło i leki powinny działać zmierzyłem mu temperaturę. Termometr pokazał 40.8 stopni. Obudziłem go.

- Chodź Masa. Ubierz się, jedziemy do lekarza – Powiedziałem i wziąłem jego spodnie od dresu i luźną czarną koszulkę, po czym pomogłem mu się w to ubrać. Do tego jeszcze założyłem mu bluzę i buty. Sam poszedłem błyskawicznie się ubrać i po chwili pomogłem mu zejść i wejść do samochodu. Niewiele myśląc zawiozłem go do szpitala. Tam przyjęli go w momencie jak zemdlał pod salą doktora, na co strasznie się zdenerwowałem i wystraszyłem. Ostatecznie został w szpitalu. Ja oczywiście też się nie ruszałem od jego łóżka, bo się strasznie martwiłem. Napisałem do Daichiego, że Masa jest w szpitalu, w którym i żeby poinformował resztę. Jednak nie spodziewałem się, że po godzinie będzie tu cała Nokubura i menadżer.

Trochę mi było lepiej jak przyjechali mimo wszystko. Cazqui i Daichi pojechali po rzeczy dla Masy, w końcu nic mu nie wziąłem, a Hiro uparcie mnie naciskał, żebym poszedł się wyspać i że on posiedzi z Masą. Jednak ja się nie zgadzałem. Nigdy bym go nie zostawił tym bardziej w takim stanie. Leżał w tym łóżku zwinięty, na dodatek schudł i był cały rozdygotany, więc wyglądał strasznie bezbronnie. Nie umiałem go opuścić. Z wyjściem do łazienki miałem problem, a co dopiero z chodzeniem gdziekolwiek dalej.

Caz i Dai przywieźli rzeczy Masy, jakieś rzeczy dla niego do jedzenia i dla mnie obiad. Oni wiedzieli, że sobie nie pójdę, więc nie naciskali. Pytali tylko czy mogą siedzieć razem ze mną. Byłem im za to naprawdę wdzięczny. Masa jak się budził to był osłabiony. Trochę pogadał, po czym szedł spać dalej. Serce mnie bolało widząc go takiego. Ale bez względu na wszystko strasznie mocno go kochałem, więc nie mogłem go tak zostawić, bo był chory. Związek na tym polega. Na opiekowaniu się zawsze i wszędzie swoim ukochanym. Bez względu na wszystko.