sobota, 2 sierpnia 2014

Kim dla Ciebie jestem? - Rozdział 1

Więc wstawiam pierwszy rozdział kolejnego opowiadania~! Tym razem nie prolog, mimo iż miał nim być ale by po prostu nie wyszedł, dlatego od razu 1 rozdział ^^ Wybaczcie za błędy i zapraszam do czytania.
___________________________________________________________________________
[ Z punktu widzenia Rukiego ]
Nic bardziej nie uwalniało moich emocji jak śpiew. Śpiew dla tych tysięcy ludzi na koncercie. Na koncercie zespołu, o którym jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie miał pojęcia. Jedno było pewne. Gdy oddałem się śpiewowi byłem jak w transie. Kochałem śpiew ponad wszystko. Oczywiście nie obyło się od fanserwisu. Tym razem nawet ja byłem nim zdziwiony, gdy Uru pocałował Aoia. Chociaż, po ich ostatnich stosunkach, nie powinienem się dziwić. Widać, że między chłopakami jest jakaś głębsza więź. A przy najmniej tak się wydaje. Na pewno ze strony Uruhy.
Dwie godziny koncertu minęły tak szybko, że zanim się obejrzałem schodziliśmy z chłopakami ze sceny. Wszyscy się szybko zebraliśmy. Gdy zostałem sam z moim kochanym basistą, podszedłem do niego i się przytuliłem mocno do jego pleców. Spojrzał na mnie pytająco.
- Dawno się do Ciebie nie przytulałem Ue-chan – Westchnąłem. Akira mnie przytulił i po chwili kazał się zbierać, do hotelu. Kazałem mu iść przodem. Mój przyjaciel wyszedł. Zostałem sam. Wziąłem co miałem i wyszedłem z pokoju.
Otworzyłem drzwi od tylnego wyjścia. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy zaraz po otwarciu drzwi był skulony, pod ścianą naprzeciw drzwi, które otworzyłem, płaczący Kouyou. Momentalnie się przy nim znalazłem.
- Hej.... Kouyou...? Co się stało? - Ukucnąłem przed nim, ścierając jego łzy z policzków. - Nie płacz...
- Taka... - Załkał i się do mnie przytulił. Wyglądał zupełnie jak dziewczyna. Włosy miał założone za ucho i rozczochrane. - Wiesz, że Aoi mi się podoba, prawda...? - Zaszlochał. Pokiwałem głową i wtuliłem przyjaciela w siebie.
- Tak wiem, Uru. Co się stało? - Głaskałem długowłosego po plecach.
- B-bo po koncercie.... On... Na niego... Czekał ktoś... - Wybuchł histerycznym płaczem. - A-a ja głupi myślałem że będzie mu na mnie zależało.... Ruki....! - Zaczął coś cicho bełkotać. Podniosłem go do pionu, a przy najmniej próbowałem, ponieważ był jak dla mnie za ciężki i za wysoki.
- Kou. Wstawaj. Idziemy do hotelu. I jak matkę kocham! Przestań płakać, proszę! - O dziwo posłuchał mnie. A gdzie się podziała jego wieczna upartość? Martwiłem się o niego.
Po pół godzinie znaleźliśmy się w hotelu. Zdaje się, że wszyscy już spali, jako że mieliśmy wspólny apartament, jedynie z oddzielnymi pokojami, a w salonie nikt nie siedział. Cicho zaprowadziłem, płaczącego Kouyou do jego pokoju i go położyłem na łóżku.
- Śpij Uru. Dobranoc. - Uśmiechnąłem się w stronę przyjaciela, który jeszcze złapał mnie za nadgarstek, gdy chciałem już wyjść.
- Dziękuję Ruki – Takashima usiadł przyciągnął mnie do siebie i namiętnie mnie pocałował. Odsunąłem się po chwili i wyszedłem z pokoju "Ślicznego" nieco zaskoczony. Udałem się do pokoju, który dzieliłem z Reiem. Cicho do niego wszedłem i zachichotałem widząc Reite w pełni ubranego, ale śpiącego w poprzek łóżka. Westchnąłem cichutko i do niego podszedłem. Zacząłem go rozbierać, by nie spał "w opakowaniu". Po chwili mój kochany Aki leżał w samych bokserkach, o dziwo się nie obudził gdy go przebrałem, czy raczej - rozebrałem. Sam po chwili przebrałem się w moją kochaną piżamę jaką był strój piłkarski.

[ Z punktu widzenia Uruhy ]
Kiedy Takanori wyszedł ja znów wybuchłem płaczem, który starałem się tłumić chowając głowę w poduszkę. Co ja takiego zrobiłem żeby tak cierpieć...? Yuu mnie nigdy by nie pokochał. Po co ja w ogóle się okłamuje.... To w końcu nie jego wina, że nie czuje tego samego do mnie, co ja do niego.... On w końcu ma jakąś dziewczynę. Pół nocy mi tak minęło na rozklejaniu się i świadomości że nigdy nie będę mieć tego czego pragnę, a pragnę Shiroyamy i to tak cholernie mocno. Bo go kocham całym sobą. Na ustach nadal czułem ten jeden, niewinny, nic nieznaczący pocałunek i miękkie wargi Aoiego, od których najchętniej nigdy bym się nie odrywał. Tak.... To było zbyt piękne....
Rozległo się pukanie do drzwi mojego pokoju. Wytrzeszczyłem oczy i szybko je otarłem z łez. W końcu to mógł być każdy. Nawet obiekt mojego płaczu i ciągłego rozmyślania..
- Proszę.... - Wychlapałem, pociągnąłem nosem i skierowałem wzrok w stronę drzwi, które się otworzyły, a stanął w nich lider naszego zespołu i chwile później znalazł się obok mnie, wcześniej jeszcze zamykając drzwi na klucz. Usiadł obok mnie i przytulił mnie mocno.

Widziałem że był wykończony i zapewne prze zemnie w ogóle nie spał. W końcu jego pokój znajdował się zaraz obok mojego.
- Co się stało, K'you? - Szepnął lider, lekko kołysząc się ze mną w swoich ramionach. Wtuliłem się w niego mocno, pociągając nosem, który był zatkany. Yutaka podał mi chusteczki, których odrazu użyłem.
- Bo... Bo ja się zakochałem w Yuu – Szepnąłem ledwo słyszalnie, ale na tyle głośno, by ciemnowłosy usłyszał. Uśmiechnął się do mnie lekko, pokazując te swoje prześliczne dołeczki.
- To chyba powinieneś się cieszyć, a nie pół nocy płakać, nie uważasz? - Odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał mi w oczy.
- A-ale on chyba kogoś ma.... Dziś po koncercie wyszedł z jakąś dziewczyną... - Znów wybuchnąłem płaczem. Lekko od tego zaczynało mi się kręcić w głowie.
- A powiedziałeś mu o swoich uczuciach, do niego, Kouyou? Wyznałeś mu miłość? - Spytał czarnowłosy, delikatnie głaskając wyższego po ręce.
- N-nie... Boje się jego reakcji..... Poza tym jeżeli mnie odrzuci.... To ja... Ja nie będę w stanie grać. Mimo iż zawsze na pierwszym miejscu była muzyka.... Ale te uczucia górują. I nie potrafię ich zignorować. Przepraszam Kai.... Ja tak bardzo przepraszam.... - Załkał blondyn
___________________________________________________________________________
Wiem że krótko. Gomen~ I bye bye

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz