Mamy piękny czerwcowy dzień... A za tydzień wakacje :3 Tak więc mam wene <3 Nie sprawdzałam tego, ani nie dawałam nikomu do sprawdzenia, tak więc mimo wszystko mam nadzieje, że się spodoba.
Pairing: Tsuzuku x Yo-Ka ( Nie mogłam się zdecydować z kim ma być w tym ff Tzk, tak więc jest z Yo-Ką )
Zapraszam do czytania :3
( Swoją drogą, jak to możliwe że tyle ludzi tu wchodzi i nikt nie komentuje?! )
( Swoją drogą, jak to możliwe że tyle ludzi tu wchodzi i nikt nie komentuje?! )
________________________________________________________________
Siedziałem wpatrując się pustym wzrokiem w okładkę jednego z
magazynów, w którym ostatnio miałem sesje. Po raz kolejny otworzyłem tą gazetę
i zacząłem ją przeglądać. Jakieś wywiady i wiadomości o nowościach muzycznych.
Do tego kilka sesji, w tym moja. Przerzuciłem wszystkie strony własnej sesji,
która właściwie nie była zła. Jednak na następnych dwóch stronach było coś,
przez co w moich oczach pojawiły się łzy. Nagłówek głosił
„Zaginął wokalista Mejibray”
I pod nagłówkiem cały artykuł na ten temat, a także
fragmenty ostatnich wpisów na jego blogu. Autor tego tekstu rozważał różne,
nawet najgorsze rzeczy, które mogły się stać Tsuzuku. Wspomniał o samobójstwie,
morderstwie, zaćpaniu i innych strasznych rzeczach. Na koniec dodał
„Ktokolwiek go widział, jest proszony niezwłocznie zgłosić się do wytwórni lub napisać pod podany poniżej mail”
Sam nie wiedziałem, co mam zrobić. W dzień, w którym
wokalista zaginął, mieliśmy się spotkać. I ja i on mieliśmy coś ważnego do
powiedzenia sobie. Ja się w końcu chciałem
przemóc i powiedzieć mu, że go kocham. Nie miałem pojęcia, co on może chcieć mi
powiedzieć. Ale ja jestem głupi. Mogłem mu wyznać miłość wcześniej. Teraz już
za późno. Tsuzuku zniknął, zostawiając mnie i moją miłość do niego.
*
Dwadzieścia trzy lata wcześniej
Siedmioletni czarnowłosy chłopczyk siedział przy pianinie i
grał piosenkę zapisaną na nutach. Mimo, że nie mógł złapać niektórych akordów,
bo miał jeszcze za małą rękę to grał naprawdę pięknie. Wszyscy nauczyciele,
którzy go uczyli, uważali, że był bardzo zdolnym dzieckiem. Poza graniem na
pianinie umiał ładnie śpiewać, uwielbiał to robić. Jego rodzice nie byli jakoś
bardzo bogaci, mimo to stać było ich na rozwijanie talentu muzycznego swojego
dziecka.
Sam chłopak uwielbiał chodzić ze swoim najlepszym
przyjacielem po okolicy. Chodzili do opuszczonych domów. Zawsze wszyscy ich
przestrzegali przed takimi miejscami. Ludzie twierdzili, że domy są nawiedzone
przez złe duchy i nie powinno się ich denerwować. Genki i Kouki jednak to
bagatelizowali. Mimo że w domu byli grzecznymi i posłusznymi dziećmi, niesprawiającymi
problemów, to poza nim rozrabiali i robili wszystko na przekór.
Tego dnia przyjaciele postanowili odwiedzić duży dom
oddalony o kilka przecznic. Kouki przyszedł w południe po Genkiego i udali się
do wcześniej zaplanowanego miejsca. Rozmawiali o tym miejscu żywo. Trochę się o
nim dowiedzieli. Było to miejsce odmienne od poprzednich odwiedzonych przez
nich. To było bardziej przerażające,
obrośnięte jakimiś roślinami i co najważniejsze – było nieruszone. W
poprzednich domach było widać, że ktoś tam bywał raz na jakiś czas. Kiedy
weszli przez okno, które było otwarte poczuli charakterystyczny zapach wilgoci.
Rozglądali się zaciekawieni.
- Kou, jak myślisz, dlaczego nikt inny tu nie przychodził? – Zapytał cicho Genki rozglądając się idąc ostrożnie dalej do domu.
- Nie mam pojęcia. Ale ten dom jest świetny – Przez chwile szli po domu w ciszy. Genki szedł pierwszy, a Kouki za nim zaraz. Tak przynajmniej myślał czarnowłosy. W pewnym momencie się zatrzymał
- Kou, jak myślisz, dlaczego nikt inny tu nie przychodził? – Zapytał cicho Genki rozglądając się idąc ostrożnie dalej do domu.
- Nie mam pojęcia. Ale ten dom jest świetny – Przez chwile szli po domu w ciszy. Genki szedł pierwszy, a Kouki za nim zaraz. Tak przynajmniej myślał czarnowłosy. W pewnym momencie się zatrzymał
- Kou myślisz, że czemu tu jest tyle kruczych piór? –
Zapytał rozglądając się. Jednak, gdy nie otrzymał odpowiedzi, odwrócił się i
zamarł, bo jego przyjaciela nie było za nim! Szybko zaczął się wracać i szukać
go, ale ten zniknął. – KOU?! KOUKI ODEZWIJ SIĘ PROSZĘ – Krzyknął, a oczy mu się
zaszkliły. Nagle usłyszał głos przyjaciela, który dochodził z piętra domu.
Pobiegł tam szybko. Zastał tam Koukiego. Przed nim stał jakiś wysoki mężczyzna,
o długich włosach i śnieżnobiałej cerze, a jego twarz nie wyrażała żadnych
uczuć.
- Wy. Kto wam pozwolił tu wejść? – Odezwał się przeszywająco zimnym głosem nieznajomy, lustrując przeszywająco dwóch chłopców.
- M-my… Przepraszamy… My… - Zaczął Kouki
- Zamilcz. Dobrze wiem, że wiedzieliście, że nie można wchodzić do opuszczonych domów. – Głos mężczyzny był lekko podniesiony. – Dlatego też poniesiecie karę za niesłuchanie dorosłych! – Genki zakrył Koukiego własnym ciałem
- To nie jego wina! Tylko moja! To ja go do tego namówiłem! Ja poniosę kare, jeśli muszę! – Zaprotestował. Jego przyjaciel chciał zaprzeczyć, ale ten go uciszył.
- Wy. Kto wam pozwolił tu wejść? – Odezwał się przeszywająco zimnym głosem nieznajomy, lustrując przeszywająco dwóch chłopców.
- M-my… Przepraszamy… My… - Zaczął Kouki
- Zamilcz. Dobrze wiem, że wiedzieliście, że nie można wchodzić do opuszczonych domów. – Głos mężczyzny był lekko podniesiony. – Dlatego też poniesiecie karę za niesłuchanie dorosłych! – Genki zakrył Koukiego własnym ciałem
- To nie jego wina! Tylko moja! To ja go do tego namówiłem! Ja poniosę kare, jeśli muszę! – Zaprotestował. Jego przyjaciel chciał zaprzeczyć, ale ten go uciszył.
- Tak? Dobrze. –
Uśmiechnął się przerażająco – Jeśli kiedykolwiek pokochasz kogoś prawdziwą
miłością zamienisz się w kruka. Odwrócić to może tylko czysta odwzajemniona
miłość. – Powiedział mężczyzna. – Twój przyjaciel jest świadkiem. – Dodał i
zniknął. Genkiego przeszedł dziwny dreszcz. Opuścili dom. Umówili się, że to
będzie ich wieczna tajemnica.
*
Dwadzieścia dwa i pół roku później
[Tsuzuku]
Siedziałem przed koncertem zamyślony. Musiałem porozmawiać z
Yo-Ką. Chyba go kochałem. Pisałem właśnie na ten temat z Koukim. Dobrze
wiedziałem jak to się skończy, jeśli będę pewny swojego uczucia. Potrzebowałem jakiegoś
wsparcia od swojego przyjaciela. On mnie rozumiał i wiedział, co się dzieje.
Nasza tajemnica nie wyszła na jaw przez całe dwadzieścia dwa lata. Było kilka
przelotnych miłostek przez ten czas, jednak nie były one na tyle mocne, by
klątwa, którą rzucił na nas, a właściwie na mnie, ten nieznajomy, zadziałała. Jednak to, co poczułem do Yo-Ki, było
zupełnie inne niż te wcześniejsze uczucia do moich ukochanych. Dużo o tym rozmawiałem z Kou, który się o
mnie bał. Wiedział, że bez względu na konsekwencje nie odpuszczę sobie
wokalisty Diaury. Ja również to wiedziałem. Nie chciałem go stracić. To chyba
była miłość.
Ktoś mnie szturchnął. Uniosłem głowę i zobaczyłem różowo włosego
basistę swojego zespołu uśmiechającego się do mnie przyjaźnie.
- Co jest Tsu? Coś cię męczy? Jak chcesz się wygadać to wal
– Powiedział Koichi, zakładając włosy za ucho. Westchnąłem i posłałem mu lekki
uśmiech.
- Nic mi nie jest. Zamyśliłem się po prostu. – Wzruszyłem
ramionami wstając i się lekko przeciągnąłem.
- W porządku. Ale jak by coś się działo to nam powiedz
dobrze? Ostatnio wydajesz się naprawdę smutny. – Powiedział. – A i zaraz
wychodzimy – Dodał i poszedł zapewne do reszty zespołu. Lubiłem, go, był
świetną osobą i liderem. Miał też swoją manie na punkcie maskotek i dziwacznych
rzeczy. Poza tym był pozytywną osobą i wszystkich wspierał. W przeciwieństwie
do gitarzysty, któremu się ciągle coś nie podobało, szczególnie, gdy coś mi nie
wychodziło na koncercie. MiA był perfekcjonistą, egoistą i narcyzem zapatrzonym
w siebie. Niby się wydaje miły, ale gdy jesteśmy na próbie, albo po koncercie
to ciągle nas krytykuje i wytyka nam błędy. To naprawdę wkurwiające i
demotywujące. Nie raz miałem ochotę mu rozwalić jego idealnie prosty nos. Nadal
się zastanawiam, co popsuło relacje moje i Mii, w końcu na początku kariery
zespołu się nawet przyjaźniliśmy. Meto
natomiast był bardzo interesującą osobą. Był dużo młodszy ode mnie i mogłoby
się wydawać, że w ogóle nie mamy ze sobą wspólnych tematów, jednak to było
błędne stwierdzenie. Dogadywaliśmy się
bardzo dobrze i często wychodziliśmy na piwo. Perkusista był specyficzną osobą,
czego nie dało się nie zauważyć, z resztą podobnie jak ja.
Westchnąłem i napisałem Koukiemu, że idę dać koncert,
odłożyłem komórkę i poszedłem do reszty. Niedługo później wychodziłem już na
scenę. Tak się bałem. Ale prędzej czy później będę musiał porozmawiać z Yo-Ką.
Dobrze o tym wiedziałem.
*
Pół roku później
Siedziałem z Koukim przez cały dzień. Doszedłem do wniosku,
że jestem pewien swoich uczuć. Kochałem
Yo-Kę. Nie wiedziałem czy to była miłość prawdziwa, jednak byłem pewien, że go
kocham. Miałem się z nim spotkać następnego dnia.
- Kou. Jeśli się klątwa spełni, przekaż Yo-ce ten list.
Proszę. – Podałem mu kopertę i spojrzałem w jego oczy. – Nigdy się na tobie nie
zawiodłem i zawsze na tobie polegałem, więc wiem, że go dostarczysz. –
Przytuliłem go i westchnąłem ciężko.
- Nie ma mowy. Nic Ci nie będzie. To nie jest prawdziwa
miłość… Nie chcę Cię stracić Genki… - Widziałem jego zaszklone oczy. – Jesteś
jak mój starszy brat, chociaż jesteśmy w jednym wieku. Zawsze byłeś dla mnie
kimś takim… - Wtulił się we mnie
- Wiem o tym. Ale nie poddawaj się. Będę przy tobie jak będę
krukiem… Jeśli ta miłość jest prawdziwa i klątwa zadziała oczywiście. –
Posłałem mu lekki uśmiech. – Nie smuć się proszę. To był mój pomysł żeby tam
wtedy iść.
*
[Kouki]
Przez całą noc razem z Genkim wspominaliśmy najlepsze
sytuacje z naszego życia. Było tego naprawdę dużo. Przeżyliśmy razem tyle
wspaniałych chwil. W końcu razem wyjechaliśmy do stolicy. Tsuzuku zaczął
karierę muzyczną, a ja znalazłem prace, jako informatyk, w jednej z większych
firm. Miałem naprawdę dobrą prace i szczęście, że wtedy ją znalazłem. Nad
ranem, byłem tak wyczerpany, że nie miałem już siły rozmawiać i zasnąłem. Gdy
się obudziłem w całym domu panowała cisza. Zerwałem się na równe nogi, a oczy
mi się zaszkliły. Zacząłem wszędzie szukać przyjaciela. Nawet do niego
zadzwoniłem, jednak, gdy usłyszałem dźwięk jego komórki, zamarłem i się do
końca rozpłakałem. Podszedłem za sygnałem i zobaczyłem jego telefon leżący na
stole w kuchni. Na wyświetlaczu było:
1
Nieodebrane połączenie
Od:
KOU
Cholera. Nie. On nie mógł… Usłyszałem kraczenie kruka.
Zatkało mnie i spojrzałem na – jak się okazało – otwarte okno. Siedział na nim
czarny kruk i patrzył mi prosto w oczy.
- Genki… - Powiedziałem cicho, a ptak zakraczał. Podszedłem
do niego i niepewnie pogłaskałem. Tak. To na pewno był on. – Czyli to twoja
miłość… - Spojrzałem na list leżący na stole i zacisnąłem wargi. Zgarnąłem
swoje rzeczy, oraz telefon Genkiego i list dla Yo-Ki. Wiedziałem dokładnie, że
przekazać muszę go, gdy Tsu da mi znak. Opuściłem dom. Od zawsze miałem
zapasowy klucz od jego domu. Pojechałem do siebie i tam siedziałem zamyślony.
Denerwowałem się. Niech da mi znak szybciej. Chcę go ponownie, jako człowieka.
I znak nastąpił. Jakiś miesiąc od zmiany Genkiego w kruka.
Obudziło mnie kraczenie i uderzanie dziobem o szybę. Najpierw nie wiedziałem co
się dzieje, a potem zdałem sobie sprawę, co to było. Szybko otworzyłem okno. Ptak wleciał do domu
i wyciągnął list dla Yo-Ki siadając na moim stole i tam go kładąc. Spojrzałem
mu w oczy.
- Jadę do niego. – Powiedziałem i zacząłem się ubierać.
Zadzwoniłem do Yo-Ki z telefonu Genkiego idąc do auta. Po dwóch sygnałach
odebrał
-Tsuzuku?! – Zawołał z przerażeniem i szczęściem
jednocześnie
- Nie. Nie jestem Tsuzuku. Jednak jestem jego najlepszym
przyjacielem. Chciałbym z tobą porozmawiać. Możemy się spotkać? – Powiedziałem
pewnie.
- Skąd masz jego telefon? No… Dobrze. Gdzie i kiedy, a się
zjawie… - Powiedział zawiedziony.
- Jak najszybciej. U Tsu w mieszkaniu. Wszystko Ci wyjaśnię
na miejscu, tylko proszę, przyjdź. I nikomu nie mów gdzie idziesz. Dobrze? –
Powiedziałem.
- Ja… - Zawahał się. – No dobrze. Już jadę. Nikomu nie
powiem oczywiście – Powiedział już pewniej. Usłyszałem nadzieje w jego głosie.
Pół godziny później siedziałem w mieszkaniu Genkiego przy
stole patrząc na jego telefon, oraz list, który po sobie zostawił. Usłyszałem
po chwili dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stał chłopak, trochę
niższy ode mnie, miał złoto-czarne włosy, a jego twarz wyglądała na zmęczoną, o
czym świadczyły sińce pod oczami i czerwone spojówki. Przepuściłem go w drzwiach i się lekko
uśmiechnąłem. Wszedł i zdjął buty. Poprowadziłem go do salonu wskazując sofę.
Zerknąłem za otwarte okno. Na drzewie siedział kruk i się wszystkiemu
przyglądał.
- Jestem Kouki. – Przedstawiłem się mu.
- Yo-Ka – Mruknął. – Wiesz gdzie jest Tsuzuku? – Zapytał.
- Wiem. W tej chwili to nie ważne. – Podałem mu list. – To
dla Ciebie. Od Tsuzuku. – Powiedziałem. Wokalista spojrzał na mnie zaskoczony i
odebrał list. Otworzył go i zaczął czytać. Widziałem, że w pewnym momencie
zamarł. Ciekawe, co Genki tam napisał…
- On… On… - Zaczął nieskładnie ukochany mojego przyjaciela.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. – Czy to wszystko to prawda? Tsu mnie
kocha? Jest teraz krukiem przez jakąś głupią klątwę? – Zapytał. Wtedy ptak
wleciał przez okno strasząc tym Yo-Ke i usiadł na oparciu krzesła kracząc.
- Tak. Tu masz żywy dowód. – Wskazałem na ptaka. Wokalista
wstał z miejsca i podszedł do ptaka niepewnie dotykając go. Ten nie uciekł.
- Jak ja mam Ci pokazać, że kocham cię równie mocno jak ty
mnie…? – Wyszeptał patrząc zwierzęciu w oczy – Kocham Cię Tsuzuku. Nawet nie
wiesz jak bardzo – Oparł swoją głowę o głowę Tsuzuku, a po jego twarzy płynęły
łzy. Kilka z nich spadło na pióra kruka. Obserwowałem ich zaciekawiony.
Nagle ni stąd ni z owąd zerwał się wiatr i trzasnął oknem, a
w domu pojawił się ten sam mężczyzna, co wtedy.
- Większość z was, ludzi nie wie, co to prawdziwa miłość.
Tym bardziej ta czysta i odwzajemniona. Jednak mogę być pewny co do waszych
uczuć, bo was obserwowałem, od momentu gdy klątwa zadziałała. Chciałbym by było
więcej takich ludzi jak wy. Od teraz, Genki, Yoshito bądźcie razem szczęśliwi.
Dotychczas tylko dwie osoby przeżyły tę klątwę. Ty – tu wskazał na kruka –
jesteś trzeci. Cieszy mnie to. –
Pstryknął palcami. Kruk wyleciał spod palców Yo-Ki i nagle zaświecił
oślepiającym światłem. Yo-Ka musiał
zakryć oczy z racji tego, że stał tak blisko światła. Chwile potem pojawił się
Tsuzuku. Cały i zdrowy. Odetchnąłem z ulgą, a on objął Kawade mocno. - Wszystkie problemy twojego zniknięcia
zostaną rozwiązane. Wytwórnia będzie miała papierek, że musiałem cię zabrać na
drugi koniec Japonii, a reszcie powiedz, że musiałeś wyjechać. Opiekujcie się sobą – Powiedział na koniec i
zniknął. Tsuzuku pocałował swojego ukochanego czule. Ja również chciałem się wycofać, jednak
zatrzymał mnie głos Tsuzuku.
- A ty gdzie się wybierasz Kou? – Zapytał mój przyjaciel.
*
[Yo-Ka]
To wszystko było dla mnie jak sen. Ten miesiąc bez Tsuzuku
był okropny. A właściwie świadomość, że zaginął. Może i często się nie
spotykałem z nim w tygodniu, nawet dłużej niż tydzień potrafiliśmy się nie
spotykać, jednak pisaliśmy na tyle na ile pozwalała nam praca. Załamałem się po
jego zniknięciu i płakałem, gdy siedziałem w domu, natomiast na próbach byłem
przygnębiony i bez życia. Przyjaciele się o mnie bardzo martwili. W pewnym
momencie zaczęli ze mną nawet mieszkać, żebym sobie czegoś przypadkiem (lub
nie) nie zrobił. Gdy rozdzwonił się mój telefon i zobaczyłem na wyświetlaczu
„Tsuzuku” kamień spadł mi z serca, jednak nie na długo, bo słysząc po drugiej
stronie głos, który zdecydowanie nie należał do obiektu moich westchnień
poczułem się zawiedziony. Nadzieja do mnie wróciła, gdy mój rozmówca powiedział,
że musi się ze mną spotkać w mieszkaniu Tsu. Zapewne miał jakieś informacje o
nim… Z drugiej strony, dlaczego dzwonił z tym do mnie? Genki miał własny
zespół, a ze mną się tylko przyjaźnił. Tak przynajmniej uważałem. Kiedy się
pojawiłem tam, zastałem Japończyka w wieku na oko moim, albo Tsu, o brązowych
włosach, tego samego koloru oczach, ubranego na czarno. Przedstawił się jako
Kouki. Kiedy weszliśmy do salonu uderzyły we mnie wspomnienia, gdy razem z Tsu
leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy filmy.
Albo gdy mnie pocieszał, kiedy zdechł mi kot i u niego zasnąłem, a z
rana dostałem małego kociaka. A teraz Tsuzuku nie było… Kiedy zapytałem
Koukiego o Tzk, ten dał mi list. Zaskoczyło mnie to Był zaadresowany do mnie.
Poznałem pismo Tsuzuku. Otworzyłem list szybko i zacząłem go czytać. Właściwie
jego treść była niedorzeczna. Jednak… Wierzyłem w to, co tam było napisane.
Poza tym tam było napisane, że Genki mnie kocha. On tak napisał. Kiedy
zapytałem o to Koukiego, do pokoju wleciał czarny kruk i usiadł na oparciu
krzesła, które stało obok sofy. Kiedy
się przekonałem, że ten ptak jest Tsuzuku rozpłakałem się i zrobiło mi się
ciemno przed oczami, tak że myślałem, że zemdleje.
Potem wszystko działo się tak szybko… Pojawił się jakiś
gościu pod oknem, przez które wcześniej wleciał kruk, zaczął coś mówić, potem
ptak wyślizgnął mi się spod rąk i chwile potem rozbłysło oślepiające mnie światło,
przez co musiałem schować w dłoniach twarz. W następnym momencie poczułem
obejmujące mnie ramiona i usta całujące mnie w czoło. Wyczułem zapach perfum
Tsuzuku. Gdy zabrałem ręce, zobaczyłem, że mężczyzna zniknął, a przede mną stał
cały i zdrowy mój ukochany. Poczułem jego usta na swoich. Oddałem pocałunek i
się do niego mocno przytuliłem.
- Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj. – Szepnąłem. On
przytaknął i zobaczył, że Kouki wychodzi, więc go zatrzymał. Odsunąłem się na
chwile od Tsuzuku i podszedłem do jego przyjaciela tuląc go mocno – Dziękuję.
Dzięki tobie Tsu znów tu jest z nami… Jako człowiek… - Po czym wróciłem do
ukochanego. Ten zarządził, że zjemy coś i napijemy się dobrego wina, żeby
uczcić jego powrót
*
- O czym tak intensywnie myślisz, kochanie? – Doszedł mnie
głos mojego ukochanego i chwile później poczułem ramiona obejmujące mnie w
pasie.
- O tym, co się kiedyś działo – Odwróciłem głowę i
pocałowałem go czule.
- Masz na myśli klątwę? – Zapytał, na co przytaknąłem
kiwnięciem głowy. – To już zamknięty rozdział. Ale to nas zbliżyło i się z tego
cieszę – Powiedział z uśmiechem i zaczął mnie powoli całować, odwracając
przodem do siebie – Chociaż wiesz. To ‘kiedyś’ było zaledwie pół roku
temu. – Zaśmiał się, a ja mu
zawtórowałem.
- Cicho. To aż pół roku. A teraz zbieraj się, bo nie zdążymy
na tą imprezę organizowaną przez moją wytwórnie. Obiecałem, że tam będę, a ty
ze mną, kochanie!
___________________________________________________
Kouki po japońsku oznacza dociekliwość / wścibskość / ciekawość. Nie ma nic wspólnego z wokalistą D=OUT
Ojaaa, to było bardzo ciekawe! Mega mi się podobało. ^^
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ci się to podobało :3
Usuń