Nie sprawdzałam jej, bo dosłownie chwile temu skończyłam ją, ale mam nadzieje, że nie jest źle
No i notka 18+ ~
___________________________________
Najładniejszy chłopak w szkole, a zarazem jej przewodniczący
był obiektem westchnień dziewczyn jak i chłopców. Jego życie prywatne było
ciągle w tej szkole naruszane, a właściwie praktycznie go nie miał. Cała szkoła
wiedziała, że przewodniczący jest gejem, a także, że codziennie po lekcjach
przyjeżdża po niego czarnym mustangiem, kilka lat starszy młody mężczyzna o
złoto-czarnych włosach, czarnym mustangiem. Przewodniczący miał brązowe włosy,
na końcówkach przechodzące w jaśniejszy kolor, które były krótkie, jedynie jego
grzywka sięgała do brody, bardzo ładne czekoladowe oczy oraz ładnie wykrojone
usta przyozdobione kolczykiem w dolnej wardze po lewej stronie. Nazywali go
Shoya. Poza tym, że był piękny także bardzo dobrze się uczył, był miły i zawsze
pomagał, gdy ktoś tego potrzebował. Jego prawą ręką i najlepszym przyjacielem
był Tatsuya, którego znał, od zawsze, gdyż ich mamy się przyjaźniły. On również
miał brązowe włosy dotykające lekko ramion, tylko o parę odcieni ciemniejsze, a
oczy miał ciemnobrązowe.
Ostatnie zajęcia tego tygodnia się skończyły i wszyscy
opuścili budynek szkoły. Shoya i Tatsuya opuścili budynek. Standardowo u dołu
schodów stali ich ukochani. Rozpromienili się i szybko zeszli, a potem rzucili
się starszym na szyję. Yo-Ka – chłopak przewodniczącego pocałował go czule w
usta i objął ciasno w pasie. Zaraz obok do Keia przylgnął Tatsu. Jego chłopak
miał szare włosy i centralnie po środku, zaraz pod dolną wargą miał kolczyk,
srebrną kulkę. Był on najlepszym
przyjacielem chłopaka Shoyi.
- Mamy coś dla was – Powiedział Kei z lekkim uśmiechem
obejmując swojego chłopaka w pasie. Spojrzeli z Yo-Ką porozumiewawczo na
siebie. Shoya widząc, że dość spora grupa ludzi przygląda się ich czwórce,
zarumienił się delikatnie i schował twarz w marynarce swojego chłopaka. Yo-Ka
uśmiechnął się rozczulony i skinął na Keia, po czym zaprowadził uroczego przewodniczącego
do samochodu. Gdy wsiedli do samochodu Yoshito pojechał za miasto. Sho i Tatsu
byli naprawdę zaskoczeni, jednak nic nie mówili. W połowie drogi blondyn
zatrzymał się na stacji benzynowej. Wtedy Shoya zamienił się z Keiem i usiadł
obok Tatsuyi na tylnym siedzeniu, natomiast, gdy tylko Yo-Ka zapłacił to Kei
zajął miejsce kierowcy, żeby odciążyć przyjaciela. Młodsi zasnęli na tylnych
siedzeniach, a starsi cicho rozmawiali.
Po paru godzinach nareszcie dojechali do małego, piętrowego domku
w górach, który odsłonięty był tylko od frontu, skąd rozciągał się piękny widok
na okolice. Z tyłu było trochę
przestrzeni, jako podwórko i kończyło się ono przy linii lasu. Shoya i Tatsuya
w tym czasie spali oparci o siebie. Kei i Yo-Ka zaplanowali ten wyjazd już
jakiś czas temu. Matki Sho i Tatsu były za, lubiły chłopaków swoich synów i
uważały, że ci powinni odpocząć od obowiązków przez tydzień no i od szkoły.
Yo-Ka spakował Shoye, a Kei Tatsuye, gdy Ci byli w szkole. Oni sami spakowali
się już wcześniej. Yoshito, po spakowaniu swojego chłopaka pojechał po
przyjaciela, który wyszedł z rzeczami Tatsu. Potem kupili jedzenie i tego typu
rzeczy i pojechali po swoich ukochanych.
Starsi pozanosili wszystkie rzeczy do domku, zaczynając od
jedzenia, potem walizki i na sam koniec zabrali swoich chłopaków ostrożnie,
żeby ich nie obudzić, do łóżek. Gdy już wszystko ogarnęli, zmęczeni padli przy
swoich ukochanych, po czym zasnęli.
Shoye obudziły nad ranem jakieś hałasy. Wstał ostrożnie,
żeby nie obudzić swojego chłopaka i wyszedł z pokoju i wystraszył się, bo z
pokoju naprzeciwko wyszedł Tatsuya.
- Słyszałeś to? – Zapytał. Przewodniczący przytaknął i
spojrzał w stronę schodów. Poszli razem na dół, gdzie okazało się, że hałas
wywoływało uchylone od góry (Na uchylne w sensie, nie wiem jak to nazwać) okno,
które pod wpływem wiatru otwierało się i zamykało. Co dziwne, bo wiatr był
naprawdę gwałtowny jak na taką ładną pogodę. Sho zamknął okno i spojrzał przez
nie, a do niego dołączył Tatsu stając obok i również patrząc.
- Ale tu pięknie… Mógłbym tu zamieszkać… Z takim widokiem za
oknem mogę się budzić codziennie – Stwierdził Tatsuya rozmarzony.
- Dokładnie… Ja też. Wspaniały widok – Westchnął
przewodniczący podziwiając góry. Chwilę później prawie krzyknął wystraszony,
czując ręce obejmujące go w pasie. Tatsu również drgnął, gdy poczuł, że ktoś
się do niego przytula i go całuje.
- Nie ma sprawy. Możemy tu zamieszkać w czwórkę – Zaśmiał
się Yo i pocałował czule swojego chłopaka. Kei się zaśmiał. Przewodniczący
zmarszczył brwi i walnął z łokcia swojego chłopaka w brzuch. Nie za mocno, ale
znacząco.
- Przestań mnie tak nachodzić znienacka. Wystraszyłeś mnie…
- Mruknął naburmuszony. Został obrócony, pocałowany namiętnie i objęty mocno
przytulony
- Oj Sho. Ale ja uwielbiam jak się boisz – Powiedział
Yoshito. Shoya wywrócił oczami i już miał coś powiedzieć, ale Kei przerwał.
- Co jemy na śniadanie? – Zapytał szaro włosy.
***
Wieczór zapowiadał się przyjemnie. Wszyscy siedzieli w
salonie przed kominkiem przytuleni do siebie. Shoya wtulony w Yoshito pił herbatę
patrząc na Tatsuye i Keia z lekkim uśmiechem. Jego przyjaciel obejmował swojego
chłopaka i wtulał sie w jego klatkę piersiową. Sielanka. Nareszcie mogli się
odprężyć po długich godzinach spędzonych w pracy i szkole. Yo-ka zaczął
przeczesywać włosy ukochanego, Kei sięgnął po kieliszek wina, które otworzyli z
blondynem. Tatsu od czasu do czasu podbierał mu kieliszek. Po chwili nagle z
nikąd coś jakby spadło. Kei prawie wylał wino na siebie, Tatsuya podskoczył,
Shoya prawie upuścił kubek herbaty. Tylko Yoshito zachował spokój, odsunął
ostrożnie Sho i skinął na Keia. Oboje wzięli po podwójnym świeczniku które
stały na kominku i poszli w stronę hałasu.
- Sho, Tatsu zostańcie tu. My to sprawdzimy
Udali się w stronę źródła dźwięku, jak sie okazało - do
piwnicy, gdyż hałas się powtórzył. Otworzyli ją i zaczęli się rozglądać.
Włączyli latarki w telefonach i szukali co spowodowało hałas. Ponownie coś
upadło tłukąc się więc szybko pobiegli w tamtą stronę. Niczego tam nie było,
poza stłuczonej na podłodze ramce ze zdjęciem. Yo-Ka i Kei spojrzeli na siebie
zaniepokojeni. Wrócili do salonu rozmawiając cicho. Shoya i Tatsuya również coś
między sobą szeptali. Kiedy starsi pojawili się sie w zasięgu wzroku od razu
dwie pary oczu wbiły się w nich.
- Co to było - Zapytał Tatsuya niepewnie. Kei usiadł przy
nim i go objął w pasie, przykładając usta do jego skroni.
- Pewnie jakieś szczury. Porozrzucały jakieś rzeczy które
leżały na półkach. - Powiedział blondyn z uśmiechem ukazując słodkie dołeczki w
policzkach. Usiadł przy Shoyi i oparł swoją głowę o jego. Ten wtulił się w
niego i usiadł mu na kolanach, przymykając oczy i przenosząc głowę na jego
ramię. - Chodź kochanie. Widzę, że już padasz. - Yoshito pocałował Sho w skroń
i wziął go na ręce. Młodszy wtulił się w niego i dał się zanieść i położyli się
razem, tuląc. Zasnęli niemal błyskawicznie. Kei i Tatsu również poszli spać
***
Rano Shoye obudziło szturchanie za ramię. Uchylił oczy niechętnie,
bo czuł, że jest tulony przez Yoshito, który jeszcze spał. Zupełnie nie
wiedział co kto od niego chce. Jednak ostatecznie uchylił oczy i zobaczył
zdenerwowanego Tatsuye. Ostrożnie zabrał rękę Yo i usiadł, patrząc na
przyjaciela.
- Co się stało? - Wymamrotał wstając. Tatsu się spiął.
- Nie ma Keia. Przyszedłem cały dom i nigdzie go nie ma! -
Powiedział drżącym z nerwów głosem. Sho spojrzał na niego zaskoczony i go
przytulając.
- Jak to nie ma? Jesteś pewien? - Zapytał przewodniczący,
odsuwają się. Jego przyjaciel przytaknął. Sho wstał i założył bluzę, kiedyś
należącą do jego chłopaka - Chodź. Sprawdzimy jeszcze raz. - Ucałował Yo-Ke
delikatnie, żeby go nie obudzić. Szli po domu i się rozglądali. W końcu gdy
prawie się poddali, a Tatsu odchodził od zmysłów i dostawał nerwicy, usłyszeli
trzask drzwi. Poszli szybko w tamtą stronę i gdy tylko Tatsuya zobaczył swojego
chłopaka, który akurat zdążył ustawić stabilnie reklamówki z zakupami, rzucił się
mu na szyję i mocno do niego przytulił.
- Nie rób tak więcej! – Rozpłakał się, a Kei zaskoczony objął
go mocno w pasie i starał się go uspokoić. Shoya się uśmiechnął, ale zaraz
potem po raz kolejny podskoczył i niemal uderzył swojego chłopaka.
- Kami-sama, Yo-Ka! Znowu to zrobiłeś! – Powiedział krzywiąc
się.
- Mogłeś mi nie uciekać z łóżka. Byłem zawiedziony gdy się
obudziłem i przywitała mnie pustka. – Mruknął i pocałował swojego chłopaka w
policzek. – Dobra, idę robić śniadanie a wy ogarnijcie stół – Powiedział już
głośniej, żeby przyjaciele usłyszeli. Yo poszedł do kuchni, a reszta do
jadalni. Shoya uśmiechnął się lekko i złapał Tatsu z rękę i się uśmiechnął
lekko do niego gdy usiedli przy ogarniętym stole.
- Mówiłem Ci, że się znajdzie. Już spokojnie. – Uspokajał
go. Yoshito obserwował całą trójkę robiąc śniadanie. Byli kochani. Potem, po
śniadaniu, a właściwie godzina wskazywała bardziej na porę obiadową niż
śniadanie, poszli na spacer. Jednak nie nachodzili się za długo, bo niecałą
godzinę później zrobiło się zimno i nie było sensu chodzić po tym chłodzie.
Reszta dnia minęła dosyć spokojnie. Wszyscy potem poszli spać, nie koniecznie
tak grzecznie, ale poszli.
[Shoya]
Obudziłem się przytulony do Yo-Ki który smacznie spał.
Wyglądał jak taki dzieciak, a nie facet parę lat starszy ode mnie. Westchnąłem
i zacząłem go całować powoli i czule w usta, a rękami jeździłem po jego brzuchu
i klatce piersiowej. Byłem spragniony nieco czułości. Od razu go to obudziło i
zaczął oddawać pocałunki, oraz przekręcił nas obu tak, że leżałem pod nim.
Lubiłem takie igraszki, na które mogliśmy sobie pozwolić na wyjazdach, albo w
domu Yo-Ki. Z racji tego, że byliśmy tylko w bokserkach, które JAKOŚ po tej
niegrzecznej nocy udało się nam założyć. Yo złapał za ich krawędź i zaczął je
ze mnie zsuwać. Nie protestowałem. Nie miałem do tego żadnych powodów. Chwile
później i ja pozbyłem się jego bokserek. Byliśmy naprawdę niewyżyci. Yo-Ka
wygrzebał spod poduszki lubrykant. Zabrałem mu go i wylałem nieco na dłoń.
Ująłem jego męskość i zacząłem ją pobudzać. A on nie był mi dłużny. Gdy obaj
byliśmy wystarczająco podnieceni, mój chłopak mnie nawilżył i po rozciągnięciu
mnie odpowiednio, wsunął się we mnie jednym płynnym ruchem. Jęknąłem i objąłem go za szyję, a on przykrył
nas. Mój chłopak poruszał się w tempie, które nam obydwu odpowiadało, a ja
pojękiwałem zadowolony. Wychodziłem własnymi biodrami naprzeciw jego w pewnym momencie,
więc było nam nieziemsko. Yo-Ka przyspieszył. Wtedy drzwi do pokoju się
otworzyły i wszedł przez nie Kei. Dobrze że byliśmy przykryci. Schowałem twarz
w dłoniach zażenowany i jęknąłem bo w tym samym momencie mój ukochany trafił na
moją prostatę.
– Co jest Kei? – Yoshito przestał poruszać biodrami i wsunął
się we mnie do końca układając na mnie wygodniej.
- Tatsu zniknął – Powiedział zdenerwowany, a ja z wrażenia
aż usiadłem co nie było, ani wygodne, ani przyjemne, a na dodatek bolesne dla
nas obu.
- Tak jak ty wczoraj? – Zapytałem z powątpiewaniem.
- Gdyby zniknął jak ja wczoraj to by nie było samochodu na
pojeździe. A on tam stoi – Powiedział. – Poza tym Yo-Ka wiedział, że jadę do
sklepu. Shoya czy on ci coś mówił?
- Nie… Nic nie kojarzę. – Powiedziałem zestresowany i się
spiąłem, na co Yoshito jęknął. Rzuciłem mu przepraszające spojrzenie. Kei wtedy
się zorientował w czym nam przerwał.
- Moglibyście… Skończyć i mi pomóc? – Zapytał.
- Skończymy jak przestaniesz stresować Shoye i wyjdziesz. –
Mruknął mój chłopak niezadowolony. – Daj nam trochę czasu – Powiedział i mnie
pocałował. Westchnąłem rozluźniając się. Kei wyszedł. Yo-Ka kontynuował i
zaczął mnie namiętniej całować. Nie zajęło nam długo dojście. Opadłem na
poduszki. Widziałem uśmiech na twarzy Yo-Ki.
- Idziemy wziąć prysznic, a potem pomożemy Keiowi –
Powiedział i tak też zrobiliśmy.
[Kei]
Jak można być tak niewyżytym? Fakt Yo-Ka i Shoya nie mieli
za dużo czasu tylko dla siebie, bo obaj byli zajęci jeden pracą i drugi byciem
przewodniczącym oraz nauką, no ale bez przesady!
Po raz kolejny przeszedłem cały dom nawołując Tatsu.
Przechodząc obok piwnicy w oczy rzucił mi się kawałek materiału zaczepiony o
gwóźdź. Gdy miałem po niego sięgnąć ni stąd, ni z owąd przy mnie pojawił się
Yo-Ka. Przytulił mnie, jak to miał w zwyczaju, gdy coś było nie tak.
- Wybacz za tamto. Nie mieliśmy z Shoyą dla siebie czasu w
mieście. Szukałeś Tatsuyi wszędzie? –
Zapytał. Był jaki był, ale przyjacielem był wspaniałym.
- Nie schodziłem do piwnicy i nie wychodziłem na dwór
jedynie. – Stwierdziłem. Po chwili
dołączył do nas Shoya. – Nie wychodził nigdzie, bo jego kurtka i buty są w
przedpokoju. Shoya, na pewno nie wiesz?
– Zapytałem jeszcze raz z nadzieją.
- Nie mam pojęcia – Westchnął młodszy.
- Zejdźmy do piwnicy. Jest duża, tam się rozdzielimy i
przeszukamy ją całą. – Zadecydował Yo-Ka. I tak zrobiliśmy, jedynie zabierając
ze sobą telefony, ze względu na latarki w nich. W piwnicy się rozeszliśmy.
Szukałem Tatsu zmartwiony. Nigdzie go jednak nie było. W pewnym momencie coś
spadło i wszyscy spotkaliśmy się pod schodami. Spojrzeliśmy na siebie i
pobiegliśmy na górę. Przeszliśmy cały dom i w końcu znaleźliśmy leżącego na
środku dywanu Tatsu. Był nieprzytomny, a na dodatek bardziej blady niż zwykle.
Drżał cały i w ogóle nie wyglądał jak poprzedniego wieczoru. Podszedłem do
niego i uklęknąłem na wysokości jego głowy. Uniosłem go i przysunąłem do
siebie. Starałem się go ocucić. Yo-Ka i Shoya również podeszli, jednak Yo-Ka
zatrzymał Sho gdy ten chciał usiąść przy mnie i Tatsu. Po chwili mój chłopak
otworzył szeroko oczy. Było w nich widać… Dzikość? Byłem zaskoczony i
automatycznie się odsunąłem, a Tatsu zerwał się i usiadł w kącie pokoju. Nie
wiedziałem co zrobić. On był… Inny. Shoya wyszarpnął się z ramion Yo-Ki i
podbiegł do przyjaciela. Przytulił go i zaczął oglądać czy wszystko z nim
dobrze. Po chwili mój chłopak tak jakby oprzytomniał i gdy zobaczył Sho to się
rozpłakał i wtulił w niego mocno. Przewodniczący go objął. Spojrzałem na
Yoshito zaniepokojony i obaj podeszliśmy do swoich chłopaków niepewnie. Tatsuya
odsunął się od Sho i przytulił do mnie. Nic nie rozumiałem. Co się z nim stało
tak właściwie?
- Tatsu… Gdzie Byłeś? – Zapytałem ostrożnie i usiadłem z nim
na kanapie w salonie, w którym nadal byliśmy. On się zaczął trząść.
- N-nie mam pojęcia. Nie wiem. Wydaje mi się że ktoś zamknął
mnie w piwnicy. Bałem się. – Trząsł się dalej i rozpłakał, wtulając we mnie.
Głaskałem go spokojnie.
[Shoya]
To co mówi Tatsu… To niemożliwe na tym pustkowiu. Powinniśmy
być tylko my. Zacząłem się bać i automatycznie wtuliłem się w Yo-Kę.
- Jesteś pewny, że ci się nie śniło? Może lunatykowałeś? –
Zapytał ostrożnie Kei.
- Nie. To nie mógł być sen. – Tatsu podwinął rękawy bluzy i
nogawki dresu w których spał. Był cały w siniakach i był mniej lub bardziej
poraniony, jakby przejechał po chropowatej powierzchni skórą. Kei patrzył
zszokowany na ciało swojego chłopaka. Ostrożnie, żeby nie sprawić mu bólu
podniósł go i posadził na miękkiej kanapie. Usiadłem przy Tatsu i go przytuliłem
delikatnie. Kei poszedł na górę, każąc swojemu chłopakowi zostać, a Yoshito
poszedł do kuchni. Rozmawiałem z Tatsu cicho. Obaj mieliśmy tajemnicę o której
ani Yo-Ka ani Kei nie mieli pojęcia. Tatsu mi mówił, że widział dziś w nocy
swojego byłego, przez moment. Zbladłem. Jego były był agresywnym człowiekiem i
często w złości bił Tatsu. Po tym jak Tatsuya mu powiedział że nie chce z nim
już być ten go zgwałcił i pobił. Mówiłem mu tyle razy żeby mu nie ufał… Jednak
ten był w niego ślepo wpatrzony. Nie widział jego wad. Tak się bałem o niego
wtedy. Tatsu potem stracił zaufanie do wszystkich i wszystkiego. Poza mną. Po
poznaniu Keia trzymał się przez długi czas do niego na dystans i nie potrafił
mu zaufać. Jednak w końcu się przełamał. Tatsu nigdy nie powiedział Keiowi o
tym co się wydarzyło. Z jednej strony go rozumiałem, ale z drugiej…. Kei
powinien wiedzieć. Nie naciskałby go tak wtedy i byłby w stanie zrozumieć
wszystko. Kiedy Kei wrócił to zamilkliśmy. Trzymał w ręce jakąś tackę z
rzeczami. Postawił ją na stoliku do kawy. Przesiadłem się na drugą kanapę. Do
salonu wszedł Yo-Ka z czterema herbatami i postawił je na stoliku. Kei
ostrożnie przesunął stolik i klęknął między nim a kanapą. Zaczął opatrywać rany
Tatsuyi. Wpatrywałem się w nich z lekkim uśmiechem. Poczułem również ramiona
oplatające się wokoło mojego pasa.
- Idziemy dokończyć to w czym przerwał nam Kei? – Usłyszałem
przy uchu i poczułem lekkie ugryzienie.
- Zboczeniec. – Prychnąłem, ale się do niego przytuliłem.
- Ale twój. – Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
Dostałem herbatę do rąk, Tatsu również, po czym ułożyliśmy się wygodniej.
Prowadziliśmy jakąś luźną rozmowę, ale że właściwie nic nie jedliśmy to z Yo-Ką
postanowiliśmy zrobić wspólnie obiad. Było zabawnie i właściwie każdy się zajął
czymś, a co za tym idzie – nie myślał o tym co się stało rano. Potem resztę
dnia spędziliśmy na oglądaniu filmów. W nocy Yo-Ka zaniósł mnie do łóżka, bo
byłem na tyle zmęczony że nie dałem rady iść sam. Zostałem położony na łóżku,
obok mnie położył się mój chłopak, przykrył nas i przytulił się do mnie ciasno.
Obudził mnie dźwięk spadających rzeczy na dole. Yo-Ka
również się zerwał.
- Zostań tu Sho – Powiedział, ale ja nie posłuchałem i
poszedłem za nim. Widziałem ja się krzywi – Sho.
- Nie chce tu zostać. – Uparłem się. Na korytarzu zobaczyłem
Tatsu i Keia. Mój najlepszy przyjaciel znalazł się od razu przy mnie i się
przytulił. Ke i Yo wymienili ze sobą kilka zdań, jednak mówili na tyle cicho że
nie było słychać o co chodzi, po czym ruszyli w stronę schodów. Poszliśmy za
nimi. Jeszcze nie świtało, więc było ciemno. Kei spojrzał na nas po czym
przyłożył palec do ust w geście milczenia. Pokiwaliśmy głowami.
[3 osoba]
Yoshito poszedł pierwszy, a zaraz za nim szedł Kei. Pozostała
dwójka również przyspieszyła. Po pokonaniu schodów znaleźli się w salonie.
Wszystko było poprzewracane. Wszyscy spojrzeli po sobie.
- Zostajecie tu – Powiedział Yoshito do Shoyi i Tatsuyi.
Żaden nie zaprotestował. Starsi poszli przed siebie w stronę przedpokoju. Coś spadło w łazience którą akurat mijali.
Obaj rzucili się w tamtą stronę i wpadli do łazienki zaczynając się rozglądać
po niej. Nic tam szczególnego nie było poza zrzuconym ręcznikiem oraz kubkiem.
Shoya nie odrywał wzroku od drzwi przestraszony i nie zauważył, że Tatsu
odszedł w stronę kuchni. Kiedy się zorientował i odwrócił zobaczył za
przyjacielem jakąś sylwetkę.
- TATSUYA! – Krzyknął i pobiegł w tamtą stronę, jednak
niefortunnie się potknął o przewrócone krzesło i przewrócił z hukiem. Tatsuya
nie zdążył zareagować, bo osoba za nim go ogłuszyła i zabrała z domu. Z
łazienki wylecieli Kei i Yo-Ka. Widząc za oknem niesionego Tatsu rzucili się do
wyjścia które okazało się zablokowane od zewnątrz. Shoya dowlókł się do kuchni.
Miał zdartą nogę i leciała z niej krew. Widząc że jego przyjaciela nie ma to
się rozpłakał. Kei też był roztrzęsiony. Yoshito przytulił mocno ich obu
- Musimy go znaleźć. Nie wiem jak ten ktoś się tu dostał. I
nie wiem dlaczego akurat zabrał Tatsu, ale musi być w okolicy – Powiedział najbardziej
trzeźwo myślący Yo. Kei pokiwał głową i starał się pozbierać żeby zacząć szukać
swojego ukochanego. Blondyn posadził swojego chłopaka na sofie i kazał zostać
Keiowi z nim, a sam poszedł do łazienki po rzeczy do czyszczenia ran, które
dzień wcześniej używał Kei do ran Tatsu. Opatrzył ranę Sho i pocałował go
lekko. - Znajdziemy go – Szepnął. W tym samym czasie Kei poszedł do swojego
pokoju. Z dna swojej walizki wyciągnął pistolet i wrócił do salonu. Yoshito
widząc co jego przyjaciel trzyma, najpierw zamarł, potem był zaskoczony, a
potem się zdenerwował.
- Kei! Miałeś zostawić to w domu! – Huknął na niego.
- Miałem. Ale jak widzisz, to się przyda. – Powiedział i
ruszył w stronę wyjścia.
[Kei]
Byłem cały rozdygotany. Mój ukochany Tatsu został porwany.
Chciałem dopaść osobę która za tym stała. Nie daruje jej tego. Wiedziałem, że
Yo-Ka tego nie popiera. Wiedziałem też dlaczego. Bo potrafiłem być
nieobliczalny. Ale on na moim miejscu zrobiłby to samo! W pewnym momencie gdy
znalazłem się po drugiej stronie domku zobaczyłem ruch na linii lasu. Widząc
jakąś postać niewiele myśląc wycelowałem i strzeliłem. Usłyszałem za sobą
krzyk. Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego Shoye, a za nim Yoshito. Potem odwróciłem
się i popatrzyłem w miejsce w które strzeliłem i zamarłem. Tatsuya. Wypuściłem
z ręki pistolet. Yo-Ka podbiegł szybko do mnie, a właściwie do pistoletu i go
rozładował żeby nie wystrzelił. Shoya podbiegł do mojego chłopaka, na tyle na
ile pozwalała mu zraniona noga.
- Kami-sama Kei! Jesteś idiotą! Mówiłem ci żebyś zostawił
ten pieprzony pistolet! – Zawołał mój przyjaciel, a ja zacząłem płakać.
[Shoya]
Widząc jak Kei celuje w Tatsu i strzela wszystko działo się
jak w zwolnionym tempie. Krzyknąłem i dokuśtykałem do Tatsu. Ten nie wiedział
co się dzieje i był cały spanikowany. Całe szczęście (lub nie) kula lekko
drasnęła jego nogę. Zdjąłem z siebie bluzę i zacząłem mi uciskać ranę.
- C-co się stało Sho? – Zapytał przerażony
- Kei cię postrzelił. – Powiedziałem zaciskając usta. –
Yo-ka! – Zawołałem swojego chłopaka. Ten przybiegł i spojrzał Na Tatsu, a potem
na mnie. Kei poszedł za nim po czym upadł na kolana obok Tatsu i zaczął
przepraszać i płakać. Patrzyłem na niego ze współczuciem. W końcu nie codziennie
się postrzela miłość swojego życia. Tatsu był wystraszony, ale przyciągnął Keia
w swoją stronę i się do niego przytulił. Spojrzał następnie na mnie poważnie.
- Sho. ON tu jest. – Powiedział spanikowany. – To on mnie
zabrał, ale udało mi się uciec.
- Chwila, chwila. Jaki znowu „on”? – Zapytał mój chłopak.
Kei również wbił w swojego chłopaka pytające spojrzenie. Westchnąłem.
- Zabierzmy Tatsu do środka. Trzeba opatrzyć to
postrzelenie. Potem wam wszystko opowiemy. – Powiedziałem patrząc w oczy Tatsuyi.
Ten skinął głową i po chwili wtulił się mocniej w Keia, który go podniósł.
- Shoya uważaj! – Krzyknął mój chłopak wskazując za mnie,
ale żadne z nas nie zdążyło nic zrobić. Ktoś mnie wciągnął do lasu tak że
pojechałem plecami, bo bluza mi się podwinęła, po ziemi i wszystkim co na niej
leżało, zdążyłem jedynie krzyknąć imię mojego chłopaka, aż w pewnym momencie
uderzyłem w coś głową i straciłem przytomność.
[Tatsuya]
Kei zdążył zrobić ze mną na rękach trzy kroki, gdy
usłyszeliśmy krzyk Yo-Ki. Zobaczyłem charakterystyczne tatuaże osoby która go
wciągnęła w las.
- Kei postaw mnie szybko i trzymaj Yo-ke – Szepnąłem mu
zdenerwowany. Zrobił to w ostatniej chwili. Yoshito był zły, przerażony i
zaczął płakać w ramionach Keia. Było mi go strasznie żal.
- Wejdźmy do środka – Powiedziałem drżącym głosem.
- Ale Sho! Nie możemy go zostawić! On cię nie zostawił! –
Załkał Yo-Ka. Westchnąłem cicho.
- Musicie wiedzieć o tym dupku, który go zabrał. To ważne,
żeby go uratować. A Sho znajdziemy. – Powiedziałem. Niechętnie, ale Yo-Ka
ruszył do środka. Kei zaniósł mnie tam i posadził na kanapie. Oczyścił moją
ranę. Yoshito zrobił nam i sobie herbaty roztrzęsiony i usiadł w fotelu obok.
- Więc? Zacznij wreszcie mówić Tatsuya! – Syknął
- Uspokój się Yo-Ka! – Powiedział mu Kei bandażując mi nogę.
- Przestańcie obaj – Skrzywiłem się. Odetchnąłem głęboko i
na nich spojrzałem. – Kiedyś byłem z chłopakiem dwa lata starszym od siebie. Na
początku było pięknie, ale potem zaczął mnie bić i znęcać się nade mną. Tylko
Shoya wiedział. Ja to znosiłem, licząc że Toki się zmieni. Niestety, w momencie
gdy mu powiedziałem, że już nie chcę z nim być, bo nie mogłem tego znęcania
wytrzymać, on… - Zaciąłem się, a łzy napłynęły mi do oczu – On mnie zgwałcił i
gdyby ni interwencja Shoyi, który wezwał policje, po czym na własną rękę
poszedł mnie ratować to prawdopodobnie bym już nie żył. – Odetchnąłem ciężko i
otarłem łzy które poleciały mi po policzkach.
Kei mnie przytulił, a Yoshito popatrzył na mnie pustym wzrokiem. Po
chwili odsunąłem się od mojego chłopaka – Nie wiem jak Toki wyszedł z
więzienia, ale wiem, że to ja jestem jego celem. Chociaż zemścić się na Sho też
może chcieć. – Powiedziałem drżącym głosem. Usłyszałem odgłos tłuczonego szkła
w kuchni. Kei i Yo-Ka zerwali się na równe nogi i tam pobiegli, jednak sądząc
po ich zawiedzionych minach nikogo tam nie dopadli. Jednak to mnie ON dopadł od
tyłu.
- Tęskniłeś? – Usłyszałem syk przy uchu i przyłożył mi jakąś
szmatę do twarzy, a ja się rozpłakałem zanim straciłem przytomność.
[Shoya]
Ocknąłem się w jakiejś chatce związany. Rozejrzałem się i
kiedy zobaczyłem na podłodze obok siebie Tatsuye, rozebranego, poranionego i
posiniaczonego to zbladłem. Mnie bolały poranione plecy, ale w tej chwili Tatsu
był priorytetem. Przysunąłem się do niego.
- Tatsu! Ocknij się. Musimy uciekać. – Powiedziałem i
walnąłem go kolanem w udo, na szczęście to zdrowe. Jęknął z bólu ale otworzył
oczy.
- Sho… Nic ci nie jest… - Szepnął z ulgą trochę się
przekręcając, aj jego twarz wykrzywiła się z bólu. Usiadłem.
- Za to tobie jest. – Całą swoją energię przeznaczyłem na to
żeby przełożyć nogi tak by moje ręce znalazły się z przodu. I udało się.
Rozwiązałem swoje nogi, potem ręce i nogi Tatsuyi, który rozwiązał moje ręce.
Zdjąłem z siebie bluzę i podałem ją przyjacielowi. Przyjął ją z wdzięcznością i
się w nią ubrał. Zaczęliśmy się rozglądać. Znalazłem jakieś puste butelki,
kilka starych szmat i słoiki nawet nie chciałem wiedzieć z czym. Drzwi były
zamknięte gdyż Tatsu szarpnął nimi kilka razy. No i było jeszcze okno. Zacząłem
nim hałasować ale to było jedyne co się z nim dało zrobić. Doszedł do nas
dźwięk kroków. Szybko zaopatrzyłem się w dwie butelki, jedną podałem też
przyjacielowi. Zamek się przekręcił, drzwi otworzyły. Tatsuya uderzył oprawce w
głowę, potem ja uczyniłem podobnie, a gdy Toki upadł to potłuczonymi kawałkami
butelki podcięliśmy mu gardło. Odsunęliśmy się od ciała roztrzęsieni i we krwi,
a chwile później do domku wpadli Kei i Yo-Ka.
[Yo-Ka]
Szukaliśmy Shoyi i Tatsuyi w całej okolicy. Odchodziliśmy od
zmysłów co ten dupek mógł im zrobić. Wtedy przypomniało mi sie o małym
drewnianym domku w środku lasu. Był opuszczony, ale było to jedyne miejsce w
pobliżu w którym można było się schować. Byliśmy pewni w 100% że ktoś tam jest
gdy usłyszeliśmy obijanie czymś drewna odległości kilkunastu metrów, oraz
światło w oknie. Przyspieszyliśmy. Przejście było zagrodzone jakimiś starymi
szafkami. Jednak gdy tylko udało się nam ich pozbyć to od razu wpadliśmy do
środka. To co zobaczyliśmy wprawiło nas poniekąd w osłupienie, a poniekąd w
przerażenie. Nasi ukochani stali obok nieruchomego ciała, leżącego na posadce,
ubrudzeni krwią i trzęśli sie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Od razu podbiegłem
do Shoyi i objąłem go mocno, po czym pocałowałem go czule. Kei też przytulił Tatsu.
- Co się z nim stało? Czy wy go...? - Zapytał niepewnie Kei
- Tak. Zabiliśmy go. On znowu skrzywdził Tatsu. - Powiedział
mój chłopak wtulając się we mnie, jednak patrzył na Tatsu zmartwiony.
Przytaknąłem.
- Zabierzemy was do domu... Przebierzecie sie opatrzymy wam
rany i spalimy to miejsce. I od razu wrócimy do miasta. - Powiedziałem, a
wszyscy sie zgodzili.
- A miał to być taki przyjemny tydzień - dodał Kei.
Wróciliśmy i zrobiliśmy tak, jak ustaliliśmy.
Każde z nas ucierpiało jakoś na tym wyjeździe. Ja, bo nie
potrafiłem obronić Shoyi, Sho, bo dał się skrępować i porozcinać swoje plecy, Kei,
bo postrzelił Tatsuye - tego, którego kocha całym sercem. Najbardziej jednak z
nas wszystkich ucierpiał Tatsuya. Jego psychika była w rozsypce i czuł do
siebie obrzydzenie.
Wyjazd zniszczył w nas wiele, bezpowrotnie, jednak zyskaliśmy
na tym bezgraniczne zaufanie do ukochanych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz