wtorek, 31 października 2017

Wszystko jest kwestią zaufania (Yo-Ka x Shoya; Kei x Tatsuya)

Notka miała być na początku października, ale nie udało mi się przepisać, tak więc jest z okazji moich urodzin, urodzin Yo-Ki i Halloween ❤ 3w1
Nie sprawdzałam jej, bo dosłownie chwile temu skończyłam ją, ale mam nadzieje, że nie jest źle

No i notka 18+ ~

___________________________________

Najładniejszy chłopak w szkole, a zarazem jej przewodniczący był obiektem westchnień dziewczyn jak i chłopców. Jego życie prywatne było ciągle w tej szkole naruszane, a właściwie praktycznie go nie miał. Cała szkoła wiedziała, że przewodniczący jest gejem, a także, że codziennie po lekcjach przyjeżdża po niego czarnym mustangiem, kilka lat starszy młody mężczyzna o złoto-czarnych włosach, czarnym mustangiem. Przewodniczący miał brązowe włosy, na końcówkach przechodzące w jaśniejszy kolor, które były krótkie, jedynie jego grzywka sięgała do brody, bardzo ładne czekoladowe oczy oraz ładnie wykrojone usta przyozdobione kolczykiem w dolnej wardze po lewej stronie. Nazywali go Shoya. Poza tym, że był piękny także bardzo dobrze się uczył, był miły i zawsze pomagał, gdy ktoś tego potrzebował. Jego prawą ręką i najlepszym przyjacielem był Tatsuya, którego znał, od zawsze, gdyż ich mamy się przyjaźniły. On również miał brązowe włosy dotykające lekko ramion, tylko o parę odcieni ciemniejsze, a oczy miał ciemnobrązowe.
Ostatnie zajęcia tego tygodnia się skończyły i wszyscy opuścili budynek szkoły. Shoya i Tatsuya opuścili budynek. Standardowo u dołu schodów stali ich ukochani. Rozpromienili się i szybko zeszli, a potem rzucili się starszym na szyję. Yo-Ka – chłopak przewodniczącego pocałował go czule w usta i objął ciasno w pasie. Zaraz obok do Keia przylgnął Tatsu. Jego chłopak miał szare włosy i centralnie po środku, zaraz pod dolną wargą miał kolczyk, srebrną kulkę.  Był on najlepszym przyjacielem chłopaka Shoyi.
- Mamy coś dla was – Powiedział Kei z lekkim uśmiechem obejmując swojego chłopaka w pasie. Spojrzeli z Yo-Ką porozumiewawczo na siebie. Shoya widząc, że dość spora grupa ludzi przygląda się ich czwórce, zarumienił się delikatnie i schował twarz w marynarce swojego chłopaka. Yo-Ka uśmiechnął się rozczulony i skinął na Keia, po czym zaprowadził uroczego przewodniczącego do samochodu. Gdy wsiedli do samochodu Yoshito pojechał za miasto. Sho i Tatsu byli naprawdę zaskoczeni, jednak nic nie mówili. W połowie drogi blondyn zatrzymał się na stacji benzynowej. Wtedy Shoya zamienił się z Keiem i usiadł obok Tatsuyi na tylnym siedzeniu, natomiast, gdy tylko Yo-Ka zapłacił to Kei zajął miejsce kierowcy, żeby odciążyć przyjaciela. Młodsi zasnęli na tylnych siedzeniach, a starsi cicho rozmawiali.
Po paru godzinach nareszcie dojechali do małego, piętrowego domku w górach, który odsłonięty był tylko od frontu, skąd rozciągał się piękny widok na okolice.  Z tyłu było trochę przestrzeni, jako podwórko i kończyło się ono przy linii lasu. Shoya i Tatsuya w tym czasie spali oparci o siebie. Kei i Yo-Ka zaplanowali ten wyjazd już jakiś czas temu. Matki Sho i Tatsu były za, lubiły chłopaków swoich synów i uważały, że ci powinni odpocząć od obowiązków przez tydzień no i od szkoły. Yo-Ka spakował Shoye, a Kei Tatsuye, gdy Ci byli w szkole. Oni sami spakowali się już wcześniej. Yoshito, po spakowaniu swojego chłopaka pojechał po przyjaciela, który wyszedł z rzeczami Tatsu. Potem kupili jedzenie i tego typu rzeczy i pojechali po swoich ukochanych.
Starsi pozanosili wszystkie rzeczy do domku, zaczynając od jedzenia, potem walizki i na sam koniec zabrali swoich chłopaków ostrożnie, żeby ich nie obudzić, do łóżek. Gdy już wszystko ogarnęli, zmęczeni padli przy swoich ukochanych, po czym zasnęli.
Shoye obudziły nad ranem jakieś hałasy. Wstał ostrożnie, żeby nie obudzić swojego chłopaka i wyszedł z pokoju i wystraszył się, bo z pokoju naprzeciwko wyszedł Tatsuya.
- Słyszałeś to? – Zapytał. Przewodniczący przytaknął i spojrzał w stronę schodów. Poszli razem na dół, gdzie okazało się, że hałas wywoływało uchylone od góry (Na uchylne w sensie, nie wiem jak to nazwać) okno, które pod wpływem wiatru otwierało się i zamykało. Co dziwne, bo wiatr był naprawdę gwałtowny jak na taką ładną pogodę. Sho zamknął okno i spojrzał przez nie, a do niego dołączył Tatsu stając obok i również patrząc.
- Ale tu pięknie… Mógłbym tu zamieszkać… Z takim widokiem za oknem mogę się budzić codziennie – Stwierdził Tatsuya rozmarzony.
- Dokładnie… Ja też. Wspaniały widok – Westchnął przewodniczący podziwiając góry. Chwilę później prawie krzyknął wystraszony, czując ręce obejmujące go w pasie. Tatsu również drgnął, gdy poczuł, że ktoś się do niego przytula i go całuje.
- Nie ma sprawy. Możemy tu zamieszkać w czwórkę – Zaśmiał się Yo i pocałował czule swojego chłopaka. Kei się zaśmiał. Przewodniczący zmarszczył brwi i walnął z łokcia swojego chłopaka w brzuch. Nie za mocno, ale znacząco.
- Przestań mnie tak nachodzić znienacka. Wystraszyłeś mnie… - Mruknął naburmuszony. Został obrócony, pocałowany namiętnie i objęty mocno przytulony
- Oj Sho. Ale ja uwielbiam jak się boisz – Powiedział Yoshito. Shoya wywrócił oczami i już miał coś powiedzieć, ale Kei przerwał.
- Co jemy na śniadanie? – Zapytał szaro włosy.
***
Wieczór zapowiadał się przyjemnie. Wszyscy siedzieli w salonie przed kominkiem przytuleni do siebie. Shoya wtulony w Yoshito pił herbatę patrząc na Tatsuye i Keia z lekkim uśmiechem. Jego przyjaciel obejmował swojego chłopaka i wtulał sie w jego klatkę piersiową. Sielanka. Nareszcie mogli się odprężyć po długich godzinach spędzonych w pracy i szkole. Yo-ka zaczął przeczesywać włosy ukochanego, Kei sięgnął po kieliszek wina, które otworzyli z blondynem. Tatsu od czasu do czasu podbierał mu kieliszek. Po chwili nagle z nikąd coś jakby spadło. Kei prawie wylał wino na siebie, Tatsuya podskoczył, Shoya prawie upuścił kubek herbaty. Tylko Yoshito zachował spokój, odsunął ostrożnie Sho i skinął na Keia. Oboje wzięli po podwójnym świeczniku które stały na kominku i poszli w stronę hałasu.
- Sho, Tatsu zostańcie tu. My to sprawdzimy
Udali się w stronę źródła dźwięku, jak sie okazało - do piwnicy, gdyż hałas się powtórzył. Otworzyli ją i zaczęli się rozglądać. Włączyli latarki w telefonach i szukali co spowodowało hałas. Ponownie coś upadło tłukąc się więc szybko pobiegli w tamtą stronę. Niczego tam nie było, poza stłuczonej na podłodze ramce ze zdjęciem. Yo-Ka i Kei spojrzeli na siebie zaniepokojeni. Wrócili do salonu rozmawiając cicho. Shoya i Tatsuya również coś między sobą szeptali. Kiedy starsi pojawili się sie w zasięgu wzroku od razu dwie pary oczu wbiły się w nich.
- Co to było - Zapytał Tatsuya niepewnie. Kei usiadł przy nim i go objął w pasie, przykładając usta do jego skroni. 
- Pewnie jakieś szczury. Porozrzucały jakieś rzeczy które leżały na półkach. - Powiedział blondyn z uśmiechem ukazując słodkie dołeczki w policzkach. Usiadł przy Shoyi i oparł swoją głowę o jego. Ten wtulił się w niego i usiadł mu na kolanach, przymykając oczy i przenosząc głowę na jego ramię. - Chodź kochanie. Widzę, że już padasz. - Yoshito pocałował Sho w skroń i wziął go na ręce. Młodszy wtulił się w niego i dał się zanieść i położyli się razem, tuląc. Zasnęli niemal błyskawicznie. Kei i Tatsu również poszli spać
***
Rano Shoye obudziło szturchanie za ramię. Uchylił oczy niechętnie, bo czuł, że jest tulony przez Yoshito, który jeszcze spał. Zupełnie nie wiedział co kto od niego chce. Jednak ostatecznie uchylił oczy i zobaczył zdenerwowanego Tatsuye. Ostrożnie zabrał rękę Yo i usiadł, patrząc na przyjaciela. 
- Co się stało? - Wymamrotał wstając. Tatsu się spiął. 
- Nie ma Keia. Przyszedłem cały dom i nigdzie go nie ma! - Powiedział drżącym z nerwów głosem. Sho spojrzał  na niego zaskoczony i go przytulając.
- Jak to nie ma? Jesteś pewien? - Zapytał przewodniczący, odsuwają się. Jego przyjaciel przytaknął. Sho wstał i założył bluzę, kiedyś należącą do jego chłopaka - Chodź. Sprawdzimy jeszcze raz. - Ucałował Yo-Ke delikatnie, żeby go nie obudzić. Szli po domu i się rozglądali. W końcu gdy prawie się poddali, a Tatsu odchodził od zmysłów i dostawał nerwicy, usłyszeli trzask drzwi. Poszli szybko w tamtą stronę i gdy tylko Tatsuya zobaczył swojego chłopaka, który akurat zdążył ustawić stabilnie reklamówki z zakupami, rzucił się mu na szyję i mocno do niego przytulił.
- Nie rób tak więcej! – Rozpłakał się, a Kei zaskoczony objął go mocno w pasie i starał się go uspokoić. Shoya się uśmiechnął, ale zaraz potem po raz kolejny podskoczył i niemal uderzył swojego chłopaka.
- Kami-sama, Yo-Ka! Znowu to zrobiłeś! – Powiedział krzywiąc się.
- Mogłeś mi nie uciekać z łóżka. Byłem zawiedziony gdy się obudziłem i przywitała mnie pustka. – Mruknął i pocałował swojego chłopaka w policzek. – Dobra, idę robić śniadanie a wy ogarnijcie stół – Powiedział już głośniej, żeby przyjaciele usłyszeli. Yo poszedł do kuchni, a reszta do jadalni. Shoya uśmiechnął się lekko i złapał Tatsu z rękę i się uśmiechnął lekko do niego gdy usiedli przy ogarniętym stole.
- Mówiłem Ci, że się znajdzie. Już spokojnie. – Uspokajał go. Yoshito obserwował całą trójkę robiąc śniadanie. Byli kochani. Potem, po śniadaniu, a właściwie godzina wskazywała bardziej na porę obiadową niż śniadanie, poszli na spacer. Jednak nie nachodzili się za długo, bo niecałą godzinę później zrobiło się zimno i nie było sensu chodzić po tym chłodzie. Reszta dnia minęła dosyć spokojnie. Wszyscy potem poszli spać, nie koniecznie tak grzecznie, ale poszli.
[Shoya]
Obudziłem się przytulony do Yo-Ki który smacznie spał. Wyglądał jak taki dzieciak, a nie facet parę lat starszy ode mnie. Westchnąłem i zacząłem go całować powoli i czule w usta, a rękami jeździłem po jego brzuchu i klatce piersiowej. Byłem spragniony nieco czułości. Od razu go to obudziło i zaczął oddawać pocałunki, oraz przekręcił nas obu tak, że leżałem pod nim. Lubiłem takie igraszki, na które mogliśmy sobie pozwolić na wyjazdach, albo w domu Yo-Ki. Z racji tego, że byliśmy tylko w bokserkach, które JAKOŚ po tej niegrzecznej nocy udało się nam założyć. Yo złapał za ich krawędź i zaczął je ze mnie zsuwać. Nie protestowałem. Nie miałem do tego żadnych powodów. Chwile później i ja pozbyłem się jego bokserek. Byliśmy naprawdę niewyżyci. Yo-Ka wygrzebał spod poduszki lubrykant. Zabrałem mu go i wylałem nieco na dłoń. Ująłem jego męskość i zacząłem ją pobudzać. A on nie był mi dłużny. Gdy obaj byliśmy wystarczająco podnieceni, mój chłopak mnie nawilżył i po rozciągnięciu mnie odpowiednio, wsunął się we mnie jednym płynnym ruchem.  Jęknąłem i objąłem go za szyję, a on przykrył nas. Mój chłopak poruszał się w tempie, które nam obydwu odpowiadało, a ja pojękiwałem zadowolony. Wychodziłem własnymi biodrami naprzeciw jego w pewnym momencie, więc było nam nieziemsko. Yo-Ka przyspieszył. Wtedy drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Kei. Dobrze że byliśmy przykryci. Schowałem twarz w dłoniach zażenowany i jęknąłem bo w tym samym momencie mój ukochany trafił na moją prostatę.
– Co jest Kei? – Yoshito przestał poruszać biodrami i wsunął się we mnie do końca układając na mnie wygodniej.
- Tatsu zniknął – Powiedział zdenerwowany, a ja z wrażenia aż usiadłem co nie było, ani wygodne, ani przyjemne, a na dodatek bolesne dla nas obu.
- Tak jak ty wczoraj? – Zapytałem z powątpiewaniem.
- Gdyby zniknął jak ja wczoraj to by nie było samochodu na pojeździe. A on tam stoi – Powiedział. – Poza tym Yo-Ka wiedział, że jadę do sklepu. Shoya czy on ci coś mówił?
- Nie… Nic nie kojarzę. – Powiedziałem zestresowany i się spiąłem, na co Yoshito jęknął. Rzuciłem mu przepraszające spojrzenie. Kei wtedy się zorientował w czym nam przerwał.
- Moglibyście… Skończyć i mi pomóc? – Zapytał.
- Skończymy jak przestaniesz stresować Shoye i wyjdziesz. – Mruknął mój chłopak niezadowolony. – Daj nam trochę czasu – Powiedział i mnie pocałował. Westchnąłem rozluźniając się. Kei wyszedł. Yo-Ka kontynuował i zaczął mnie namiętniej całować. Nie zajęło nam długo dojście. Opadłem na poduszki. Widziałem uśmiech na twarzy Yo-Ki.
- Idziemy wziąć prysznic, a potem pomożemy Keiowi – Powiedział i tak też zrobiliśmy.
[Kei]
Jak można być tak niewyżytym? Fakt Yo-Ka i Shoya nie mieli za dużo czasu tylko dla siebie, bo obaj byli zajęci jeden pracą i drugi byciem przewodniczącym oraz nauką, no ale bez przesady!
Po raz kolejny przeszedłem cały dom nawołując Tatsu. Przechodząc obok piwnicy w oczy rzucił mi się kawałek materiału zaczepiony o gwóźdź. Gdy miałem po niego sięgnąć ni stąd, ni z owąd przy mnie pojawił się Yo-Ka. Przytulił mnie, jak to miał w zwyczaju, gdy coś było nie tak.
- Wybacz za tamto. Nie mieliśmy z Shoyą dla siebie czasu w mieście.  Szukałeś Tatsuyi wszędzie? – Zapytał. Był jaki był, ale przyjacielem był wspaniałym.
- Nie schodziłem do piwnicy i nie wychodziłem na dwór jedynie.  – Stwierdziłem. Po chwili dołączył do nas Shoya. – Nie wychodził nigdzie, bo jego kurtka i buty są w przedpokoju.  Shoya, na pewno nie wiesz? – Zapytałem jeszcze raz z nadzieją.
- Nie mam pojęcia – Westchnął młodszy.
- Zejdźmy do piwnicy. Jest duża, tam się rozdzielimy i przeszukamy ją całą. – Zadecydował Yo-Ka. I tak zrobiliśmy, jedynie zabierając ze sobą telefony, ze względu na latarki w nich. W piwnicy się rozeszliśmy. Szukałem Tatsu zmartwiony. Nigdzie go jednak nie było. W pewnym momencie coś spadło i wszyscy spotkaliśmy się pod schodami. Spojrzeliśmy na siebie i pobiegliśmy na górę. Przeszliśmy cały dom i w końcu znaleźliśmy leżącego na środku dywanu Tatsu. Był nieprzytomny, a na dodatek bardziej blady niż zwykle. Drżał cały i w ogóle nie wyglądał jak poprzedniego wieczoru. Podszedłem do niego i uklęknąłem na wysokości jego głowy. Uniosłem go i przysunąłem do siebie. Starałem się go ocucić. Yo-Ka i Shoya również podeszli, jednak Yo-Ka zatrzymał Sho gdy ten chciał usiąść przy mnie i Tatsu. Po chwili mój chłopak otworzył szeroko oczy. Było w nich widać… Dzikość? Byłem zaskoczony i automatycznie się odsunąłem, a Tatsu zerwał się i usiadł w kącie pokoju. Nie wiedziałem co zrobić. On był… Inny. Shoya wyszarpnął się z ramion Yo-Ki i podbiegł do przyjaciela. Przytulił go i zaczął oglądać czy wszystko z nim dobrze. Po chwili mój chłopak tak jakby oprzytomniał i gdy zobaczył Sho to się rozpłakał i wtulił w niego mocno. Przewodniczący go objął. Spojrzałem na Yoshito zaniepokojony i obaj podeszliśmy do swoich chłopaków niepewnie. Tatsuya odsunął się od Sho i przytulił do mnie. Nic nie rozumiałem. Co się z nim stało tak właściwie?
- Tatsu… Gdzie Byłeś? – Zapytałem ostrożnie i usiadłem z nim na kanapie w salonie, w którym nadal byliśmy. On się zaczął trząść.
- N-nie mam pojęcia. Nie wiem. Wydaje mi się że ktoś zamknął mnie w piwnicy. Bałem się. – Trząsł się dalej i rozpłakał, wtulając we mnie. Głaskałem go spokojnie.
[Shoya]
To co mówi Tatsu… To niemożliwe na tym pustkowiu. Powinniśmy być tylko my. Zacząłem się bać i automatycznie wtuliłem się w Yo-Kę.
- Jesteś pewny, że ci się nie śniło? Może lunatykowałeś? – Zapytał ostrożnie Kei.
- Nie. To nie mógł być sen. – Tatsu podwinął rękawy bluzy i nogawki dresu w których spał. Był cały w siniakach i był mniej lub bardziej poraniony, jakby przejechał po chropowatej powierzchni skórą. Kei patrzył zszokowany na ciało swojego chłopaka. Ostrożnie, żeby nie sprawić mu bólu podniósł go i posadził na miękkiej kanapie. Usiadłem przy Tatsu i go przytuliłem delikatnie. Kei poszedł na górę, każąc swojemu chłopakowi zostać, a Yoshito poszedł do kuchni. Rozmawiałem z Tatsu cicho. Obaj mieliśmy tajemnicę o której ani Yo-Ka ani Kei nie mieli pojęcia. Tatsu mi mówił, że widział dziś w nocy swojego byłego, przez moment. Zbladłem. Jego były był agresywnym człowiekiem i często w złości bił Tatsu. Po tym jak Tatsuya mu powiedział że nie chce z nim już być ten go zgwałcił i pobił. Mówiłem mu tyle razy żeby mu nie ufał… Jednak ten był w niego ślepo wpatrzony. Nie widział jego wad. Tak się bałem o niego wtedy. Tatsu potem stracił zaufanie do wszystkich i wszystkiego. Poza mną. Po poznaniu Keia trzymał się przez długi czas do niego na dystans i nie potrafił mu zaufać. Jednak w końcu się przełamał. Tatsu nigdy nie powiedział Keiowi o tym co się wydarzyło. Z jednej strony go rozumiałem, ale z drugiej…. Kei powinien wiedzieć. Nie naciskałby go tak wtedy i byłby w stanie zrozumieć wszystko. Kiedy Kei wrócił to zamilkliśmy. Trzymał w ręce jakąś tackę z rzeczami. Postawił ją na stoliku do kawy. Przesiadłem się na drugą kanapę. Do salonu wszedł Yo-Ka z czterema herbatami i postawił je na stoliku. Kei ostrożnie przesunął stolik i klęknął między nim a kanapą. Zaczął opatrywać rany Tatsuyi. Wpatrywałem się w nich z lekkim uśmiechem. Poczułem również ramiona oplatające się wokoło mojego pasa.
- Idziemy dokończyć to w czym przerwał nam Kei? – Usłyszałem przy uchu i poczułem lekkie ugryzienie.
- Zboczeniec. – Prychnąłem, ale się do niego przytuliłem.
- Ale twój. – Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Dostałem herbatę do rąk, Tatsu również, po czym ułożyliśmy się wygodniej. Prowadziliśmy jakąś luźną rozmowę, ale że właściwie nic nie jedliśmy to z Yo-Ką postanowiliśmy zrobić wspólnie obiad. Było zabawnie i właściwie każdy się zajął czymś, a co za tym idzie – nie myślał o tym co się stało rano. Potem resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmów. W nocy Yo-Ka zaniósł mnie do łóżka, bo byłem na tyle zmęczony że nie dałem rady iść sam. Zostałem położony na łóżku, obok mnie położył się mój chłopak, przykrył nas i przytulił się do mnie ciasno.
Obudził mnie dźwięk spadających rzeczy na dole. Yo-Ka również się zerwał.
- Zostań tu Sho – Powiedział, ale ja nie posłuchałem i poszedłem za nim. Widziałem ja się krzywi – Sho.
- Nie chce tu zostać. – Uparłem się. Na korytarzu zobaczyłem Tatsu i Keia. Mój najlepszy przyjaciel znalazł się od razu przy mnie i się przytulił. Ke i Yo wymienili ze sobą kilka zdań, jednak mówili na tyle cicho że nie było słychać o co chodzi, po czym ruszyli w stronę schodów. Poszliśmy za nimi. Jeszcze nie świtało, więc było ciemno. Kei spojrzał na nas po czym przyłożył palec do ust w geście milczenia. Pokiwaliśmy głowami.
[3 osoba]
Yoshito poszedł pierwszy, a zaraz za nim szedł Kei. Pozostała dwójka również przyspieszyła. Po pokonaniu schodów znaleźli się w salonie. Wszystko było poprzewracane. Wszyscy spojrzeli po sobie.
- Zostajecie tu – Powiedział Yoshito do Shoyi i Tatsuyi. Żaden nie zaprotestował. Starsi poszli przed siebie w stronę przedpokoju.  Coś spadło w łazience którą akurat mijali. Obaj rzucili się w tamtą stronę i wpadli do łazienki zaczynając się rozglądać po niej. Nic tam szczególnego nie było poza zrzuconym ręcznikiem oraz kubkiem. Shoya nie odrywał wzroku od drzwi przestraszony i nie zauważył, że Tatsu odszedł w stronę kuchni. Kiedy się zorientował i odwrócił zobaczył za przyjacielem jakąś sylwetkę.
- TATSUYA! – Krzyknął i pobiegł w tamtą stronę, jednak niefortunnie się potknął o przewrócone krzesło i przewrócił z hukiem. Tatsuya nie zdążył zareagować, bo osoba za nim go ogłuszyła i zabrała z domu. Z łazienki wylecieli Kei i Yo-Ka. Widząc za oknem niesionego Tatsu rzucili się do wyjścia które okazało się zablokowane od zewnątrz. Shoya dowlókł się do kuchni. Miał zdartą nogę i leciała z niej krew. Widząc że jego przyjaciela nie ma to się rozpłakał. Kei też był roztrzęsiony. Yoshito przytulił mocno ich obu
- Musimy go znaleźć. Nie wiem jak ten ktoś się tu dostał. I nie wiem dlaczego akurat zabrał Tatsu, ale musi być w okolicy – Powiedział najbardziej trzeźwo myślący Yo. Kei pokiwał głową i starał się pozbierać żeby zacząć szukać swojego ukochanego. Blondyn posadził swojego chłopaka na sofie i kazał zostać Keiowi z nim, a sam poszedł do łazienki po rzeczy do czyszczenia ran, które dzień wcześniej używał Kei do ran Tatsu. Opatrzył ranę Sho i pocałował go lekko. - Znajdziemy go – Szepnął. W tym samym czasie Kei poszedł do swojego pokoju. Z dna swojej walizki wyciągnął pistolet i wrócił do salonu. Yoshito widząc co jego przyjaciel trzyma, najpierw zamarł, potem był zaskoczony, a potem się zdenerwował.
- Kei! Miałeś zostawić to w domu! – Huknął na niego.
- Miałem. Ale jak widzisz, to się przyda. – Powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
[Kei]
Byłem cały rozdygotany. Mój ukochany Tatsu został porwany. Chciałem dopaść osobę która za tym stała. Nie daruje jej tego. Wiedziałem, że Yo-Ka tego nie popiera. Wiedziałem też dlaczego. Bo potrafiłem być nieobliczalny. Ale on na moim miejscu zrobiłby to samo! W pewnym momencie gdy znalazłem się po drugiej stronie domku zobaczyłem ruch na linii lasu. Widząc jakąś postać niewiele myśląc wycelowałem i strzeliłem. Usłyszałem za sobą krzyk. Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego Shoye, a za nim Yoshito. Potem odwróciłem się i popatrzyłem w miejsce w które strzeliłem i zamarłem. Tatsuya. Wypuściłem z ręki pistolet. Yo-Ka podbiegł szybko do mnie, a właściwie do pistoletu i go rozładował żeby nie wystrzelił. Shoya podbiegł do mojego chłopaka, na tyle na ile pozwalała mu zraniona noga.
- Kami-sama Kei! Jesteś idiotą! Mówiłem ci żebyś zostawił ten pieprzony pistolet! – Zawołał mój przyjaciel, a ja zacząłem płakać.
[Shoya]
Widząc jak Kei celuje w Tatsu i strzela wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Krzyknąłem i dokuśtykałem do Tatsu. Ten nie wiedział co się dzieje i był cały spanikowany. Całe szczęście (lub nie) kula lekko drasnęła jego nogę. Zdjąłem z siebie bluzę i zacząłem mi uciskać ranę.
- C-co się stało Sho? – Zapytał przerażony
- Kei cię postrzelił. – Powiedziałem zaciskając usta. – Yo-ka! – Zawołałem swojego chłopaka. Ten przybiegł i spojrzał Na Tatsu, a potem na mnie. Kei poszedł za nim po czym upadł na kolana obok Tatsu i zaczął przepraszać i płakać. Patrzyłem na niego ze współczuciem. W końcu nie codziennie się postrzela miłość swojego życia. Tatsu był wystraszony, ale przyciągnął Keia w swoją stronę i się do niego przytulił. Spojrzał następnie na mnie poważnie.
- Sho. ON tu jest. – Powiedział spanikowany. – To on mnie zabrał, ale udało mi się uciec.
- Chwila, chwila. Jaki znowu „on”? – Zapytał mój chłopak. Kei również wbił w swojego chłopaka pytające spojrzenie. Westchnąłem.
- Zabierzmy Tatsu do środka. Trzeba opatrzyć to postrzelenie. Potem wam wszystko opowiemy. – Powiedziałem patrząc w oczy Tatsuyi. Ten skinął głową i po chwili wtulił się mocniej w Keia, który go podniósł.
- Shoya uważaj! – Krzyknął mój chłopak wskazując za mnie, ale żadne z nas nie zdążyło nic zrobić. Ktoś mnie wciągnął do lasu tak że pojechałem plecami, bo bluza mi się podwinęła, po ziemi i wszystkim co na niej leżało, zdążyłem jedynie krzyknąć imię mojego chłopaka, aż w pewnym momencie uderzyłem w coś głową i straciłem przytomność.
[Tatsuya]
Kei zdążył zrobić ze mną na rękach trzy kroki, gdy usłyszeliśmy krzyk Yo-Ki. Zobaczyłem charakterystyczne tatuaże osoby która go wciągnęła w las.
- Kei postaw mnie szybko i trzymaj Yo-ke – Szepnąłem mu zdenerwowany. Zrobił to w ostatniej chwili. Yoshito był zły, przerażony i zaczął płakać w ramionach Keia. Było mi go strasznie żal.
- Wejdźmy do środka – Powiedziałem drżącym głosem.
- Ale Sho! Nie możemy go zostawić! On cię nie zostawił! – Załkał Yo-Ka. Westchnąłem cicho.
- Musicie wiedzieć o tym dupku, który go zabrał. To ważne, żeby go uratować. A Sho znajdziemy. – Powiedziałem. Niechętnie, ale Yo-Ka ruszył do środka. Kei zaniósł mnie tam i posadził na kanapie. Oczyścił moją ranę. Yoshito zrobił nam i sobie herbaty roztrzęsiony i usiadł w fotelu obok.
- Więc? Zacznij wreszcie mówić Tatsuya! – Syknął
- Uspokój się Yo-Ka! – Powiedział mu Kei bandażując mi nogę.
- Przestańcie obaj – Skrzywiłem się. Odetchnąłem głęboko i na nich spojrzałem. – Kiedyś byłem z chłopakiem dwa lata starszym od siebie. Na początku było pięknie, ale potem zaczął mnie bić i znęcać się nade mną. Tylko Shoya wiedział. Ja to znosiłem, licząc że Toki się zmieni. Niestety, w momencie gdy mu powiedziałem, że już nie chcę z nim być, bo nie mogłem tego znęcania wytrzymać, on… - Zaciąłem się, a łzy napłynęły mi do oczu – On mnie zgwałcił i gdyby ni interwencja Shoyi, który wezwał policje, po czym na własną rękę poszedł mnie ratować to prawdopodobnie bym już nie żył. – Odetchnąłem ciężko i otarłem łzy które poleciały mi po policzkach.  Kei mnie przytulił, a Yoshito popatrzył na mnie pustym wzrokiem. Po chwili odsunąłem się od mojego chłopaka – Nie wiem jak Toki wyszedł z więzienia, ale wiem, że to ja jestem jego celem. Chociaż zemścić się na Sho też może chcieć. – Powiedziałem drżącym głosem. Usłyszałem odgłos tłuczonego szkła w kuchni. Kei i Yo-Ka zerwali się na równe nogi i tam pobiegli, jednak sądząc po ich zawiedzionych minach nikogo tam nie dopadli. Jednak to mnie ON dopadł od tyłu.
- Tęskniłeś? – Usłyszałem syk przy uchu i przyłożył mi jakąś szmatę do twarzy, a ja się rozpłakałem zanim straciłem przytomność.
[Shoya]
Ocknąłem się w jakiejś chatce związany. Rozejrzałem się i kiedy zobaczyłem na podłodze obok siebie Tatsuye, rozebranego, poranionego i posiniaczonego to zbladłem. Mnie bolały poranione plecy, ale w tej chwili Tatsu był priorytetem. Przysunąłem się do niego.
- Tatsu! Ocknij się. Musimy uciekać. – Powiedziałem i walnąłem go kolanem w udo, na szczęście to zdrowe. Jęknął z bólu ale otworzył oczy.
- Sho… Nic ci nie jest… - Szepnął z ulgą trochę się przekręcając, aj jego twarz wykrzywiła się z bólu. Usiadłem.
- Za to tobie jest. – Całą swoją energię przeznaczyłem na to żeby przełożyć nogi tak by moje ręce znalazły się z przodu. I udało się. Rozwiązałem swoje nogi, potem ręce i nogi Tatsuyi, który rozwiązał moje ręce. Zdjąłem z siebie bluzę i podałem ją przyjacielowi. Przyjął ją z wdzięcznością i się w nią ubrał. Zaczęliśmy się rozglądać. Znalazłem jakieś puste butelki, kilka starych szmat i słoiki nawet nie chciałem wiedzieć z czym. Drzwi były zamknięte gdyż Tatsu szarpnął nimi kilka razy. No i było jeszcze okno. Zacząłem nim hałasować ale to było jedyne co się z nim dało zrobić. Doszedł do nas dźwięk kroków. Szybko zaopatrzyłem się w dwie butelki, jedną podałem też przyjacielowi. Zamek się przekręcił, drzwi otworzyły. Tatsuya uderzył oprawce w głowę, potem ja uczyniłem podobnie, a gdy Toki upadł to potłuczonymi kawałkami butelki podcięliśmy mu gardło. Odsunęliśmy się od ciała roztrzęsieni i we krwi, a chwile później do domku wpadli Kei i Yo-Ka.
[Yo-Ka]
Szukaliśmy Shoyi i Tatsuyi w całej okolicy. Odchodziliśmy od zmysłów co ten dupek mógł im zrobić. Wtedy przypomniało mi sie o małym drewnianym domku w środku lasu. Był opuszczony, ale było to jedyne miejsce w pobliżu w którym można było się schować. Byliśmy pewni w 100% że ktoś tam jest gdy usłyszeliśmy obijanie czymś drewna  odległości kilkunastu metrów, oraz światło w oknie. Przyspieszyliśmy. Przejście było zagrodzone jakimiś starymi szafkami. Jednak gdy tylko udało się nam ich pozbyć to od razu wpadliśmy do środka. To co zobaczyliśmy wprawiło nas poniekąd w osłupienie, a poniekąd w przerażenie. Nasi ukochani stali obok nieruchomego ciała, leżącego na posadce, ubrudzeni krwią i trzęśli sie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Od razu podbiegłem do Shoyi i objąłem go mocno, po czym pocałowałem go czule. Kei też przytulił Tatsu.
- Co się z nim stało? Czy wy go...? - Zapytał niepewnie Kei
- Tak. Zabiliśmy go. On znowu skrzywdził Tatsu. - Powiedział mój chłopak wtulając się we mnie, jednak patrzył na Tatsu zmartwiony. Przytaknąłem.
- Zabierzemy was do domu... Przebierzecie sie opatrzymy wam rany i spalimy to miejsce. I od razu wrócimy do miasta. - Powiedziałem, a wszyscy sie zgodzili.
- A miał to być taki przyjemny tydzień - dodał Kei. Wróciliśmy i zrobiliśmy tak, jak ustaliliśmy.
Każde z nas ucierpiało jakoś na tym wyjeździe. Ja, bo nie potrafiłem obronić Shoyi, Sho, bo dał się skrępować i porozcinać swoje plecy, Kei, bo postrzelił Tatsuye - tego, którego kocha całym sercem. Najbardziej jednak z nas wszystkich ucierpiał Tatsuya. Jego psychika była w rozsypce i czuł do siebie obrzydzenie.
Wyjazd zniszczył w nas wiele, bezpowrotnie, jednak zyskaliśmy na tym bezgraniczne zaufanie do ukochanych