Udało się, napisałam <3
Notke dedykuje Matsu z racji tego, że dwa dni temu były jej urodziny i notka robi za prezent (spóźniony ale zawsze!) <3 I właściwie to też Hiro, bo ma za dwa dni urodziny xD
Co do notki, to sama nie wiem co tu się stało. Miało być trochę inaczej, ale chyba źle nie jest :3
Miłego czytania, mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów ^^
________________________________________________________________
Dwa królestwa miały się połączyć w jedno poprzez ślub… Mimo
że królestwa we współczesnej Japonii były zupełnie inne niż kiedyś, to tradycja
pozostała. Właściwie to nie same królestwa się zmieniały, to książęta i
księżniczki nie były jak dawniej. Jak wiadomo pokolenia się zmieniają, a
technika idzie do przodu. Tradycje podobnie. Kiedyś nie wyobrażano sobie
kobiety w spodniach, albo w samym bikini na plaży, takie ubieranie się było
zarezerwowane dla najniższych warstw społecznych. Podobnie jak mężczyzn niegdyś
widziano tylko elegancko ubranych we fraki, a nie jak teraz jeansy z dziurami,
luźne koszulki i buty za kostkę. Kobiety zachowują się jak mężczyźni i
odwrotnie; Gdy ktoś zasłabnie w mieście niewiele osób się zainteresuje,
znieczulica już objęła większość świata, a kiedyś to było nie do pomyślenia.
Gdzie się podziały stare czasy, gdy mężczyzna był mężczyzną, a kobieta kobietą?
Młody książę, który księciem wcale być nie chciał siedział w
swoim pokoju, na łóżku, oparty o jego ramę z słuchawkami na uszach. Od jakichś
piętnastu minut ignorował swojego służącego, który cały ten czas próbował
grzecznie poprosić panicza o zebranie się i udanie do swojego ojca. Ostatecznie
książę się zdenerwował i pomimo że nic nie miał do swojego służącego to
wyrzucił go za drzwi i kazał się odwalić. Wrócił do łóżka, położył się na nim,
przykrył kocem, poprawił poduszkę pod głową i zamknął oczy próbując zasnąć.
Jego włosy rozsypały się po poduszce i nawet to, że były krótkie tego nie
zmieniło. Był taki zmęczony po tych indywidualnych zajęciach. Nie minęło
dziesięć minut i drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł ojciec księcia.
Ściągnął jego słuchawki i go odkrył.
- Cazqui wstawaj i się szykuj. Po pierwsze przypominam Ci,
że dzisiaj jest zorganizowany przeze mnie bal, a po drugie za jakąś godzinę
będzie tu król Mana z Hiro. Musisz jakoś wyglądać. – Książę Cazqui aż się
skrzywił na tą wieść. On próbował. Naprawdę próbował zaprzyjaźnić się z
księciem Hiro, ale cholera, to był człowiek, z którym się nie dało wytrzymać!
Był rozpuszczonym, zapatrzonym w siebie bachorem. Na dodatek był idiotą nad idiotów. Poza tym,
to nawet nie jego wina, że ta znajomość nie wychodziła. To Hiro się nad nim
znęcał całe życie, a on nawet nic mu nie zrobił, jedynie chciał się dogadać z
nim oraz Satoshim, którzy jednak mieli inną wizje świata i traktowali Cazquiego
inaczej.
- I pamiętaj. Musisz dzisiaj kogoś wybrać. Najlepiej żeby to
był ktoś z naszych zaprzyjaźnionych rodzin. Musisz przejąć królestwo. Dobrze wiesz,
że to bardzo ważne dla pozycji naszej rodziny. Może i czasy się zmieniają, ale
nie to. – Białowłosy skrzywił się nieładnie. Ciągle słyszał od swojego ojca
„pozycja rodziny”, „władza”, „znaleźć sobie kogoś” i tak w kółko. Niedobrze już
mu się od tego robiło. Cazqui wolał muzykę i swoją gitarę, na której grał od
paru lat. Miłość inna niż do muzyki nie była dla niego interesująca. Gackt może
i to rozumiał, ale były sprawy ważne i ważniejsze. Książę i jego
zainteresowania były ważne, jednak ponad jego dobro było postawione królestwo.
Nic tu się nie dało zmienić w tej kwestii. Tak było i tak jest. Książę niemiał
wyjścia, musiał się dostosować, bo urodził się w takiej rodzinie, a nie innej.
W końcu dla świętego spokoju, żeby pozbyć się ojca z
własnego pokoju, przebrał się w oficjalne rzeczy dostarczone do jego pokoju i z
telefonem w ręku poszedł do salonu, gdzie od razu rozłożył się na dużej sofie.
Na korytarzu mignął mu jego ojciec, który widząc, że białowłosy jest rozłożony
na kanapie rzucił mu karcące spojrzenie. W końcu książęta tak nie siedzą.
Jednak nie przejął się tym i pogrążył w rozmyślaniu o tym głupku, z którym
będzie zmuszony wytrzymać przez kilka dni. I nie mógł uciec, bo ojciec by mu
urwał głowę. Hiro miał za niedługo pojawić się w królestwie. Jakoś tak przez te
wszystkie myśli zasnął. Obudziło go lekkie potrząsanie. Usiadł kląc na osobę,
która śmiała go w ogóle dotknąć i przerwać jego drzemkę. Już zaczął wymyślać
odpowiednie konsekwencje za taką zniewagę. Jednak, gdy zobaczył przystojnego
młodego mężczyznę to aż zaniemówił. Kiedy dłużej się przyglądał twarzy
przybysza zorientował się, do kogo ona należy i z przerażeniem stwierdził, że
to był Hiro. Nie mógł w to uwierzyć. Strasznie się zmienił.
- Hej Cazqui. – Uśmiechnął się przyjaźnie czarnowłosy. Wyglądał
zupełnie inaczej. Kiedyś miał „jeżyka” i brodę i ogólnie rzecz biorąc był
obleśny, a na dodatek nie miał ani jakichkolwiek mięśni a ni mózgu. Teraz miał
długie czarne włosy, po brodzie nie było nawet śladu, czarną koszulę, która
opinała jego ładnie wyrobione mięśnie, nie wiedział jednak czy zmądrzał i mózg
mu wrócił, ale to wyjdzie w praniu. W każdym razie, jak kiedyś Cazqui nie dotknąłby
go końcem pożyczonego kija od szczotki, tak teraz miał wrażenie, że byłby na
każde jego skinienie. Tak wyglądał zdecydowanie lepiej i dojrzalej. No i
oczywiście wyprzystojniał. A na dodatek zaczął być „w jego typie”. Cazqui
zdawał sobie sprawę, że nigdy go kobiety nie pociągały i zdecydowanie całą
uwagę poświęcał tej samej płci. Jego ojciec oczywiście o tym wiedział. Dlatego
na przyjęciu mieli być tylko książęta, a nie księżniczki.
- Hiro. – Mruknął białowłosy. Jednak nie zdążył powiedzieć
nic dalej, bo do salonu wszedł jego ojciec wraz z ojcem Hiro. „Dlaczego akurat
oni muszą się przyjaźnić?” Pomyślał książę i westchnął ciężko. Owszem, lubił
Manę. W ręcz, uwielbiał. Ale Hiro nie znosił i nic nie dało się na to poradzić,
bo ten tylko go ranił przy każdej możliwej okazji. Ostatnimi czasy Mana
przyjeżdżał sam, więc Cazqui miał szanse z nim spędzić sporo czasu. Udawało mu
się przez kilka lat unikać Hiro. Ale naprawdę był w szoku, gdy zobaczył go aż
tak odmienionego. Mana podszedł do mnie i przytulił mnie mocno.
- Dobrze cię widzieć Cazqui. – Powiedział i uśmiechnął się
delikatnie.
[Hiro]
Widząc Cazquiego drzemiącego na kanapie nie mogłem oderwać
od niego wzroku. Wyładniał, ściął swoje długie białe włosy (Za czym właściwie
tęskniłem). Zawsze mi się podobał, ale teraz uważałem go za najpiękniejszego na
świecie. Chyba nigdy nie wiedziałem jak zainteresować go swoją osobą, więc
ciągle mu dokuczałem.
Jego ojciec wysłał mnie do niego żebym go obudził i się z
nim przywitał. Tak też zrobiłem, chociaż z wyrzutami sumienia, bo był naprawdę
słodki jak spał. On nie był zadowolony wręcz wściekły, ale gdy mnie zobaczył to
był zaskoczony. Przywitałem się, uśmiechając do niego. Był naprawdę wspaniały.
Idealny w każdym calu. Chyba oddałbym wszystko, żeby mnie polubił, a najlepiej
– pokochał.
Byłem już ubrany w eleganckie ubranie dostosowane do balu,
który miał się zacząć za niecałe trzy godziny. Mój ojciec sam mi je
zaprojektował. Cieszyłem się, że Cazqui tym razem był w domu i mogłem się z nim
spotkać. Z resztą nie bez powodu ojciec zabrał nie ze sobą. Powiedziałem mu, że
Caz mi się podoba. Dostałem od niego kilka rad i on sam powiedział, że spróbuje
pogadać z królem Gacktem na ten temat. Pisali ze sobą regularnie i ojciec
powiedział mi po pewnym czasie, że Cazqui na pewno nie jest hetero. Tak
szczęśliwy jak wtedy chyba nigdy nie byłem. Chciałem zrobić wszystko, żeby
zdobyć serce księcia. Kiedy mój ojciec przywitał się z Cazquim, po czym wrócił
do Gackta to usiadłem przy nim i spojrzałem na niego
uważnie.
- Słyszałem od mojego ojca, że podobno grasz na gitarze. –
Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Gram – Odpowiedział zimno. Było mi smutno, że był dla mnie
taki, a nie inny.
- Ja śpiewam – Powiedziałem. Rozmowa wyjątkowo się nie
kleiła.
- Cazqui! – Ojciec białowłosego razem z moim ojcem podeszli
do nas. Mana uśmiechnął się do mnie delikatnie. – Oprowadź Hiro. Trochę się
pozmieniało od jego ostatniego pobytu tutaj. – Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobrze mruknął i spojrzał na mnie wstając z miejsca.
Powtórzyłem jego ruchy. – Chodźmy. – Ruszył przed siebie. Poszedłem za nim w
ciszy. On mi opowiadał krótko, co się pozmieniało. W końcu zaprowadził mnie do
jakiegoś pokoju. Wszedłem za nim, zamykając za sobą drzwi. Był on urządzony w
czerni i bieli. Po chwili zorientowałem się, że to pokój Cazquiego.
- Zmieniłeś się Hiro. Nie jesteś tak dziecinny jak kiedyś –
Usłyszałem. Usiadłem na krzesełku przy biurku, na którym był rozłożony sprzęt.
- Każdy musi kiedyś dorosnąć. – Powiedziałem. – Dawno się
nie widzieliśmy nie sądzisz?
- Tak… - Pokiwałem głową.
- Więc mówisz że śpiewasz? A jakiej muzyki słuchasz? –
Zapytał. No i dzięki temu naprawdę dobrze nam się rozmawiało przez ponad dwie
godziny. Prawie spóźniliśmy się na bal. Nasze relacje zmieniły się o 180
stopni. Ale to dobrze. Strasznie cieszyłem się, że tak wyszło. Przekonałem
Cazquiego do siebie.
Stanąłem obok swojego ojca który jeszcze poprawił mi ubranie.
Caz poszedł do swojego, był zadowolony i nawet współpracował. Westchnąłem cicho
patrząc na białowłosego.
- Widzę, że usychasz z tęsknoty. – Usłyszałem przy uchu i
podskoczyłem. Mój ojciec bywał czasami straszny.
- C-co? – Zapytałem zaskoczony. – Bez przesady… Po prostu…
Dogadałem się z nim i się cieszę. – Powiedziałem speszony.
- Wiem, że go kochasz. Rozmawialiśmy o tym. Po prostu zrób
wszystko, żeby był twój – Przytulił mnie i ruszyliśmy do sali tak jak wszyscy
zebrani. Usłyszałem jak mnie ktoś woła i poczułem jak skacze mi na plecy
Satoshi ze śmiechem.
- Hirooooo! – Zawołał. Zakryłem mu usta i postawiłem go na
jego własnych nogach. Mój ojciec pokręcił głową i czekał na mnie posyłając mi
znaczące spojrzenie i spinając głową w stronę gdzie stał Gackt.
- Cześć Sato. Idziesz z nami? Gdzie twój ojciec? – Zapytałem
- Nie no. Przyszedłem się tylko przywitać. Wiesz… Mam
narzeczonego ze sobą i chciałem ci go przedstawić. – Powiedział z szerokim
uśmiechem.
- Oh? Czyżby to ten słynny narzeczony co mi o nim ciągle piszesz? –
Zaśmiałem się, gdy Satoshi zabrał mnie ze sobą. Mana wywrócił oczami i poszedł
z nami. Nie miał wyjścia, wolał mieć mnie na oku, no i nie chciał też sam stać.
A poza tym dawno się nie widział z Patą. Minęliśmy kilka osób i moim oczom
ukazał się Pata rozmawiający, no właśnie, z uroczym, delikatnym chłopakiem. Mój
przyjaciel podbiegł do tej dwójki i objął słodkiego chłopaka i pocałował go w
policzek. Ujął jego rękę i podszedł z nim do mnie. Byłem naprawdę zaskoczony,
że Satoshi jest z kimś tak delikatnym. A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- Hiro, to jest mój narzeczony Yuuki – Wskazał na swojego
partnera – Yuuki, to jest Hiro. Mój najlepszy przyjaciel. – Przedstawił nas.
Ukłoniłem się grzecznie, on również.
- Cieszę się, że jesteście szczęśliwi. I że nareszcie mogłem
cię poznać – Uśmiechnąłem się szeroko do drobniejszego chłopaka. Ten odezwał
się pierwszy raz od kiedy tu byliśmy.
- Ja też się cieszę. Mam nadzieję, że też się zaprzyjaźnimy
– Uśmiechnął się delikatnie.
- Hiro idziemy. Jak Gackt nas zawoła i nas nie będzie to nie
będzie dobrze – Powiedział mój ojciec zjawiając się przy moim boku. Ujął mnie
pod ramię i zaczął ciągnąć w stronę poprzedniego miejsca. Widziałem zaskoczone
spojrzenie Yuukiego gdy zobaczył mojego ojca. No tak… Był jednym z bardziej
znanych projektantów w Japonii, tak poza byciem królem. Wcale nie zdziwił mnie
jego wzrok. Pomachałem im i poszedłem za ojcem. Znaleźliśmy się w dużej sali.
Na środku nie za wysokiego podestu stał król Gackt i przemawiał, a u jego boku
Cazqui. Po chwili wszyscy zaczęli mu bić brawo. Usłyszeliśmy też, że Cazqui
miał ogłosić z kim chce się zaręczyć. Oczywiście była cała lista kandydatów na
męża. Na tą informację cały się spiąłem, jednak Mana położył rękę na moim
ramieniu z uśmiechem, uświadamiając mnie, że mnie zgłosił. Trochę mi ulżyło,
ale i tak, robienie takich rzeczy za moimi plecami było nie na miejscu dla
mnie.
W każdym razie wyszło jakimś cudem tak, że pierwszy taniec
na balu był mój i Caza. Byłem zadowolony z takiego przebiegu wydarzeń.
Tańczyliśmy naprawdę jak idealnie dopasowani do siebie.
- Nie spodziewałem się, że się zgłosisz na kandydata na
mojego przyszłego męża. – Powiedział rozbawiony.
- No widzisz. Potrafię zaskoczyć. A tak szczerze mówiąc, ja
się dowiedziałem o tym dziesięć minut temu – zaśmiałem się. Widziałem jego
zaskoczenie. Po tej piosence dołączyli inni. Zeszliśmy z Cazquim i wzięliśmy po
kieliszku szampana i wypiliśmy go razem. Potem powiedziałem, żeby dał też
szanse innym. Chociaż to było bardzo niechętnie z mojej strony. Miałem
wrażenie, że z jego też no ale już.
[Cazqui]
Martwiłem się że Hiro odszedł gdzieś gdy w momencie gdy
wszyscy się zebrali w dużej sali i mój ojciec przemawiał, nie mogłem go wyłapać
spojrzeniem. Naprawdę się denerwowałem. Jednak gdy zauważyłem, jak ktoś
przeciska się przez tłum i zobaczyłem Mane i właśnie Hiro. Kamień spadł mi z
serca.
Nasz taniec też był niesamowity. Kiedy Hiro mnie wysłał do
reszty „kandydatów na męża” niechętnie poszedłem w ich stronę. Ale każdemu
czegoś brakowało. Jeden nie miał mięśni jak Hiro, drugi oczu Hiro, trzeci
włosów Hiro i każdy z nich nie miał tego czegoś co miał Hiro. I w ogóle, żaden
z nich nie dorastał mu do pięt. No i nie był Hiro.
Gdy tylko znowu złapałem Hiro to wkręciliśmy się w kolejną
rozmowę. Potem znowu zostałem poproszony do tańca. Zrobiło mi się gorąco ale
posłusznie poszedłem z nim. Przetańczyliśmy kolejną piosenkę. Chciałbym z nim
przetańczyć całą noc. To było przyjemne jak nigdy. Nienawidziłem tańczyć,
jednak z Hiro to nie był taniec…. Tylko lot. Wspaniałe uczucie. Po trzeciej
piosence przeprosiłem Hiro i udałem się do ojca. Widziałem, że patrzy na mnie
smutno gdy tak mu uciekłem. Powiedziałem ojcu że wybrałem. Wybrałem Hiro. On
się uśmiechnął i powiedział, że zaraz to ogłosi. Byłem podekscytowany. Odszukałem
Hiro wzrokiem i zobaczyłem go z Satoshim na którego kolanach siedział różowo
włosy chłopak. Uśmiechnąłem się. No kto by się spodziewał, że to on znajdzie sobie
kogoś szybciej od Hiro.
Po pół godzinie, równo o północy mój ojciec ogłosił, że
kogoś wybrałem. Uśmiechnął się szeroko, chociaż zawsze mu mówiłem, że nie
powinien tego robić, bo to było straszne, po czym zawołał Hiro i powiedział, że
to właśnie on zostaje moim narzeczonym. Wszyscy byli zaskoczeni, z Hiro
włącznie. Gackt zawołał go do siebie i przytulił zadowolony, że nareszcie
zmądrzałem i kogoś będę miał. Potem do Hiro przytuliłem się ja i pocałowałem go
czule. Wszyscy zaczęli gwizdać. Mój ojciec od razu powiedział, że dostaniemy
jedną z jego posiadłości.
Wtedy drzwi otworzyły się z trzaskiem. Tłum się rozstąpił i
zobaczyliśmy mężczyznę o długich, czarnych, prostych włosach sięgających niemal
do kolan. Miał podkrążone oczy i rozbiegany wzrok. Jego ubranie było
specyficzne i całe w czerni, a na dodatek był na boso. Król Gackt stanął przed
naszą dwójką, a Hiro sam objął mnie, pod takim kątem, że zasłonił mnie swoim
ciałem, ale jednocześnie obserwował mężczyznę.
- Proszę, proszę.
Dzieciątko naszego władcy wychodzi za mąż – Parsknął śmiechem
czarnowłosy – Jakie to rozczulające… Jednak muszę cię zmartwić. Tron przejmę ja
– Powiedział naprawdę donośnym głosem jak by mówił przez megafon. Zadrżałem.
Hiro ścisnął moją rękę pewnie.
- Nawet nie myśl o tym – Powiedział Gackt równie potężnie –
Odejdź. Nie chce widzieć cię więcej na oczy – Powiedział z pogardą, krzywiąc
się.
- Oh, nie musisz chcieć. Strzeż się. Będziesz żałował że
mnie zbagatelizowałeś. – Roześmiał się przerażająco i jak szybko się pojawił
tak szybko zniknął. Zadrżałem.
- Wszystko w porządku Cazqui? – Zapytał Hiro tuląc mnie do
siebie. Wtuliłem się w niego
- Tak. Co to w ogóle było? – Zapytałem i wzdrygnąłem się.
Telefon mojego ojca się rozdzwonił. Odebrał. Chwile rozmawiał, widziałem, że
jest podenerwowany. Kiedy się rozłączył
to odsunąłem się od Hiro i podszedłem do niego. Był blady jak ściana. – Co się
stało? – Zapytałem poważnie. Byłem zmartwiony.
- On nie żartował. Zaczął mordować służbę w naszym starym
zamku. Musze tam jechać! – Powiedział. Mana do nas podszedł. – Mana zajmij się
przez trochę tym zamkiem, Cazqui wie…
- Nie. Ja jadę z tobą – Powiedziałem uparcie. – Nie ma mowy
że pojedziesz sam.
- Caz… - Zaczął Gackt.
- Nie. Nie mam zamiaru cie stracić – Powiedziałem.
- No dobrze… Jedźmy. – Powiedział. Odwróciłem się i
pocałowałem Hiro, po czym miałem odejść jednak mój nowy narzeczony mnie
zatrzymał.
- Stój – Powiedział. Wyciągnął coś z kieszonki i założył mi
na szyję. Wziąłem to do ręki i otworzyłem. Zobaczyłem po jednej stronie jego, a
po drugiej swoje zdjęcie. – Zatrzymaj to – Pocałował mnie i przytulił mocno. –
Zadzwoń jak dojedziesz.
- Dobrze Hiro. – Powiedziałem i ruszyłem za ojcem.
Wsiedliśmy do samochodu. Nasz szofer-ochroniarz zawiózł nas do drugiej
posiadłości. Jednak w pewnym momencie zatrzymaliśmy się gwałtownie.
Zobaczyliśmy na środku drogi tego samego czarnowłosego.
- Zostań tu Cazqui. I pod żadnym pozorem nie wychodź. –
Powiedział i sam wysiadł. Ruszył przed siebie. Coś mówił jednak zrobił w pewnym
momencie krok do przodu i mężczyzna zamienił się w coś potwornego. Po chwili
zobaczyłem mojego ojca padającego na kolana i na ulice. Wysiadłem szybko z
samochodu, ignorując strach i pobiegłem do niego. Nie zdążyłem jednak bo złapały
mnie silne dłonie. Szofer próbował mi pomóc jednak mężczyzna rzucił nim o
samochód, po czym zabrał mnie. Sam się szarpałem jednak nie dało to efektów.
Niedługo potem znaleźliśmy się w posiadłości która należała do mojego ojca.
- Żebyś przestał być problematyczny… - Rzucił mnie przed
siebie. Ktoś podszedł i złapał mnie za ramiona żebym nie uciekł. Niestety nie
miałem tyle siły żeby się uwolnić. Po chwili zobaczyłem jakieś iskry lecące w
moją stronę. Zacząłem się czuć dziwnie. Po chwili zdałem sobie sprawę że nie
jestem w swoim ciele… Byłem cholernym ptakiem. – Teraz już mi nie przeszkodzisz
– Parsknął. – Jeśli będziesz stać na jeziorze gdy księżyc będzie oświetlał jego
tafle to chwilowo będziesz człowiekiem. Żebyś y nie było ci tak lekko. –
Powiedział uśmiechając się okrutnie.
[Hiro]
Mana rozmawiał z kimś przez telefon bardzo zdenerwowany.
Rozmowa trwała koło 5 minut. Chodziłem i patrzyłem na ojca równie zdenerwowany
co on. Nie wiedziałem co się stało ale czułem że to było coś naprawdę złego.
Nie myliłem się. Mana gdy tylko się rozłączył to usiadł na łóżku i schował
twarz w dłoniach
- Co się stało!? – Zapytałem zdenerwowany siadając przy nim
i przytulając go. Czy dowiedział się czegoś na temat Gackta i Cazquiego?
-Gackt jest w szpitalu… - Powiedział, a ja zbladłem – Cazqui…
On zniknął. – Powiedział zdławionym głosem.
- Co?! Jak to zniknął?! – Zawołałem w panice. – Nie mógł tak
po prostu zniknąć! To na pewno tamten dupek go zabrał – Syknąłem wściekły. –
Ale co ja mam teraz zrobić? –Jęknąłem. Tym razem to Mana mnie przytulił mocno i
pocałował w czoło.
- Cii Hiro. Spokojnie. Znajdziemy go. – Mówił do mnie
spokojnie i gładził mnie po włosach. Do pokoju wszedł Satoshi i Yuuki.
- Hiro strasznie nam przykro - Powiedział. Mana mnie puścił.
Podszedłem do Satoshiego i przytuliłem do niego. Yuuki położył mi rękę na
ramieniu.
- Jedziecie ze mną do szpitala? Chce się dokładnie
dowiedzieć od Gackta co się stało – Powiedział Mana. Przytaknęliśmy. Kiedy
wychodziliśmy Mana lekko ujął kosmyk włosów Yuukiego. – Bardzo ładnie wyglądasz
w tym różu – Powiedział uśmiechając się lekko. Yuuki uśmiechnął się speszony i
zarumienił, po czym podziękował. Uśmiechnąłem się lekko. Mój ojciec taki był.
Potrafił wytworzyć w około siebie oazę spokoju, nawet w najbardziej nerwowej
sytuacji.
Kiedy weszliśmy do szpitala to ludzie wbiegali do sali
Gackta. Weszliśmy również szybko niestety niemal od razu wyrzucono nas z sali.
Usłyszałem jak jeszcze przy ostatnim wydechu mówi „Potwór!” po czym na
monitorze kontrolującym czynności życiowe, pojawiły się proste linie. Zaczęli
go reanimować. Mana był załamany. Po chwili wyszedł lekarz i poinformował nas o
śmierci króla. Wszyscy byliśmy załamani. Pod biegł do nas szofer który wiózł
Caza i Gackta. Zerwałem się i złapałem go za przód koszuli.
- Czemu nic nie zrobiłeś?! – Syknąłem. Miałem go uderzyć,
ale moją rękę złapał Satoshi. Odsunął mnie od wystraszonego i załamanego
mężczyzny.
- Robiłem… Nic to nie dało – Powiedział zdławionym głosem.
Wyciągnął w moją stronę rękę. Trzymał w niej coś. Wyciągnąłem przed siebie dłoń
i odebrałem co miał. Był to wisiorek który dałem Cazquiemu i komórka Gackta.
Ścisnąłem w dłoni obie rzeczy. Spojrzałem na Satoshiego.
- Pomożesz mi go poszukać? Musimy przetrzepać całe miasto.
Musze znaleźć Caza. – Powiedziałem zdesperowanym głosem.
- Oczywiście. – Powiedział poważnie. Spojrzał na Yuukiego
który przytulił się do jego ramienia.
- Pojedziemy dzisiaj wieczorem już. Przygotuje nas. Weź
swoje auto. - Powiedziałem. – Tato… - Zacząłem.
- Jedź. Podwieź Satoshiego i Yuukiego. Zadzwoń do Koziego
jeśli możesz. Potrzebuje kogoś z kim będę mógł pozałatwiać formalności związane
z pogrzebem – Powiedział. Przytaknąłem. Tak też zrobiłem.
Wieczorem spotkałem się z Satoshim na obrzeżach miasta.
Mieliśmy w pierwszej kolejności sprawdzić posiadłości Gackta. Ja miałem
pojechać do tej, którą miał oddać mi i Cazquiemu, Sato pojechał do tej drugiej.
Wręczyłem mu broń na wszelki wypadek.
Pojechałem do tamtej posiadłości. Zatrzymałem się kawałek
dalej i zacząłem szukać. Przy jeziorze zobaczyłem pięknego łabędzia.
Zatrzymałem się i patrzyłem na niego.
[Cazqui]
Byłem naprawdę nieszczęśliwy. Byłem tu dwie godziny. Jednak
poznałem trzy wspaniałe osoby, na które również zostały rzucone klątwy. Ich też
porwali, jednak nie szukano żadnego z nich. Było mi naprawdę szkoda ich. Mnie
pewnie już szukał Hiro… Ale wracając. Poznałem Masę, Natsu oraz Daichiego. Masa
został żabą, Natsu żółwiem, a Daichi niewielkim ptakiem. Naprawdę się dobrze
dogadywaliśmy. Próbowali mnie pocieszyć i wierzyli, że Hiro mnie znajdzie i
pozbędzie się Tatsuro – bo tak się nazywał mężczyzna który nas porwał.
Siedziałem wieczorem w postaci łabędzia przy brzegu, czekając na wschód
księżyca, gdy nagle Daichi pojawił się i powiedział, że obserwuje nas jakiś
mężczyzna. Kiedy wskazał nam konkretny kierunek to aż mi się zrobiło gorąco,
gdy zobaczyłem kto tam stoi. Hiro. Akurat księżyc pojawił się na tafli. Szybko
poleciałem na konkretne miejsce. Zamieniłem się w człowieka. Pobiegłem szybko
do Hiro i rzuciłem mu się w ramiona.
- Wiedziałem, że mnie znajdziesz – Powiedziałem cicho. – Ale
nie możesz tu być. Bo on cie zabije – Oczy mi się zaszkliły.
- Cii…. Zabiorę cię – Powiedział.
- Ja… On rzucił na mnie klątwę. Tylko Obietnica miłości mi
może pomóc. A uciec nie mogę. Tylko na tym jeziorze mogę zmienić się w człowieka
– Powiedziałem z goryczą.
- Zabije go. Zobaczysz. Uratuje cię. – Powiedział. – Caz.
Pojaw się jutro w zamku. Tam złoże przysięgę. Skoro możesz się zmienić w
człowieka to spróbuj tam dotrzeć.
- Dobrze, ale teraz odejdź. Błagam. Nie chcę żeby zrobił ci
krzywdę. – Nachylił się i mnie pocałował po czym założył mi wisior, który
musiałem zgubić gdy mnie porywał Tatsuro.
- Do zobaczenia najdroższy – Powiedział Hiro po czym wrócił
skąd przyszedł.
- Cazqui! – Usłyszałem wołanie zaraz potem. Przekląłem. Po
chwili zobaczył czarnowłosego, który uśmiechnął się szeroko – Tu jesteś… Mam
wrażenie, że słyszałem głos tego gówniarza – Powiedział zimno. – Możesz mi to
wytłumaczyć? - Podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia. Odepchnąłem go.
- Zajmij się swoim życiem. Moje i tak już rozwaliłeś –
Skrzywiłem się patrząc na niego z pogardą. On chwilę mi się przyglądał po czym
skrzywił się.
- Oczywiście, że tu był. – Syknął. – Ale ty nigdzie nie
idziesz książątko – Powiedział i zerwał mój naszyjnik który odzyskałem.
- Nie! – Rzuciłem się za nim ale na próżno. Oczy zaszły mi
łzami. Nie… Nie mógł mi tego zrobić.
- Mój służący pójdzie za ciebie. To jemu złoży obietnice
miłości, nie tobie. A wtedy ty umrzesz! Twój ukochany cie zabije – Roześmiał
się.
- Nie… - Powiedziałem zdławionym głosem. Chciałem spokoju w
ramionach Hiro. A nie psychopaty który grozi mi śmiercią z rąk Hiro. Mężczyzna
poszedł gdzieś. A ja niedługo później ponownie przybrałem formę łabędzia. Nie
podejrzewałem jednak, że sługa Tatsuro mnie złapie i zabierze do zamkniętej
okrągłej wieży-lochu w której znajdowała się woda i mnie tam zamknie.
Byłem załamany. To mój koniec. Jednak w wodzie ni stąd ni z
owąd pojawił się Masa
- Pomożemy ci. Musisz dotrzeć na ten bal – Powiedział i
wrócił do wody. Minęła noc, potem pół dnia i nastało późnie popołudnie, w ręcz
wieczór. Drzwi się otworzyły.
- Wybacz że musiałeś czekać. Leć do Hiro zanim będzie za
późno! – Powiedzieli i życzyli powodzenia. Cała nadzieja w mojej szybkości.
Niestety. Nie miałem jak dostać się do zamku.
Za każdym słowem Hiro do tego sługi, który udawał mnie coraz bardziej
słabłem. Ostatecznie gdy złożył przysięgę to upadłem przed wejściem do budynku.
[Hiro]
Mana przygotował cały bal. Pomagał mu Kozi, z którym
ewidentnie się zżyli. Cieszyłem się ich szczęściem, bo ojciec nienajlepiej
przeżył śmierć przyjaciela. Jednak Kozi był przy nim i go wspierał.
Do balu zostało jeszcze trochę czasu, a ja pomagałem dopiąć
wszystko na ostatni guzik. Kiedy pojawił się Cazqui zaparło mi dech w piersi.
Był piękny. Nie musiałem już długo czekać. NA samym początku balu postanowiłem
to zrobić. Złożyć przysięgę. Dla mojego ukochanego wszystko. Jednak gdy złożyłem
przysięgę do końca to było coś nie tak. Pojawił się czarnowłosy czarnoksiężnik.
- Trzeba było mnie słuchać głupcze. – Cazqui zmienił się w
zupełnie inną osobę. Zadrżałem przerażony. Nie. – Twoje książątko nie żyje bo
złożyłeś przysięgę nie jemu, a komuś innemu - Psychodeliczny śmiech rozniósł
się po sali. Zacząłem drżeć
- Nie! To nie może być prawda – Powiedziałem rozdygotany.
Wszyscy tylko nie mój Cazqui. Drzwi się otworzyły i na posadce zobaczyłem
leżącego łabędzia. Natomiast długowłosy zamienił się w coś nie do opisania.
Wszyscy zaczęli uciekać pod ściany. Jedynie Satoshi podrzucił mi miecz i sam
wziął drugi. Rzuciliśmy się na niego w tym samym czasie, znienacka. Nie
spodziewał się tego i dwa miecze przebiły go na wylot. Krew trysnęła. Upadł.
Pobiegłem do mojego ukochanego.
- To dla ciebie przeznaczona była ta obietnica – Rozpłakałem
się.
- Nie jest jeszcze za późno. – Mały ptak pociągnął Hiro za
koszule. Ten był zaskoczony – Zabierz go do jeziora. Może jeszcze uda się go
uratować! – Powiedział. Błyskawicznie się zebrałem i pojechałem tam szybko z
łabędziem w ramionach. Teraz nic innego się nie liczyło. Tylko zdrowie
Cazquiego. Po kilku minutach byliśmy nad jeziorem. Wypadłem z samochodu i
ostrożnie zabrałem łabędzia do wody. Przez chwilę nic się nie dzieje. Przy
brzegu widziałem tego samego ptaka, który mnie instruował, żabę oraz żółwia. Patrzyli
w naszą stronę.
Nagle dookoła łabędzia zaczęła pojawiać się jasna poświata.
Byłem zaskoczony ale nie wypuściłem łabędzia z rąk. Zamknąłem oczy bo światło
było oślepiające. Gdy zniknęło, w moich ramionach zobaczyłem Cazquiego. Już
jako człowieka. Całego i zdrowego.
- Hiro. Hiro uratowałeś mnie – Powiedział słabo i się mocno
wtulił w moje ramiona – Tak się cieszę.
- Tak kochany. Już jest dobrze. Jesteśmy razem. Chociaż
prawie cię straciłem. Tak się cieszę, że udało mi się. Nie wiem co bym zrobił….
– Urwałem. Po prostu objąłem go mocniej i pocałowałem czule.
- Ciii… Wiem. Ale udało ci się. – Cazqui pogłaskał mnie po
policzku. Usłyszeliśmy jakieś ucieszone głosy za sobą. Odwróciliśmy się w tamtą
stronę. W miejscu gdzie chwilę wcześniej stały zwierzęta, teraz stało trzech
przystojnych młodzieńców. Byli oni szczęśliwi i w tym momencie spojrzeli na
nas. Ukłonili się
- Dziękujemy ci za ratunek, również. – Powiedzieli.
Poszliśmy do brzegu razem z Cazem.
- Jak to? – Zapytałem gestem ręki każąc im się podnieść.
- Odczarowując Cazquiego i zabijając Tatsuro odczarowałeś
nas. – Powiedział jeden z dwóch niższych młodzieńców – Jestem Masa. –
Przedstawił się – To Natsu – Pokazał na chłopaka będącego jego wzrostu.
- Ja jestem Daichi – Powiedział ostatni z nich z uśmiechem.
Rozpoznałem ten głos. Należał do tego ptaka, który wskazał mi co powinienem
zrobić.
- Zostaniecie z nami? – Zapytał Cazqui. – Mam u was dług
wdzięczności. – Mój ukochany puścił moją rękę i objął każdego z nich po kolei.
Wróciliśmy w piątkę do posiadłości mojego ojca, gdzie
wszystko się uspokoiło. Mana znalazł ubrania dla nas wszystkich.
Na sali zatrzymałem wszystko i wzniosłem toast.
- Za Cazquiego, którego kocham najbardziej na świecie, bez
którego moje życie nie miałoby sensu. – Nachyliłem się i pocałowałem go –
Kocham cię piękny. Jesteś najwspanialszym co mi się w życiu przytrafiło.
– To
już powiedziałem ciszej tak żeby tylko on to usłyszał. Dookoła rozbrzmiewały
oklaski i wiwaty na naszą cześć.
- Kocham cię Hiro. Nigdy nie myślałem, że w ogóle kiedykolwiek poznam to uczucie jakim jest miłość. Dziękuję. – Uśmiechnął się do mnie ślicznie. Odetchnąłem i pocałowałem go czule.