niedziela, 25 października 2015

Nienawiść czasem się przydaje ( Hiroki x Hide-Zou )

Mam nadzieje że się spodoba, dziękuję za komentarze ^^
Nie przedłużam, zapraszam do czytania i przepraszam za ewentualne błędy

___________________________________________________________________

Od kiedy tylko dołączyłem do D Lena zawsze mnie denerwował. Chociaż "denerwował" to nie jest właściwie trafne słowo. Ja go nienawidziłem i to z wzajemnością! Od zawsze rzucał mi kłody pod nogi, dokuczał i co najważniejsze – podrywał Hirokiego i próbował go uwieść! Musiał zauważyć, to że jestem w nim zakochany, chociaż, wiadomo próbowałem to ukryć najlepiej jak potrafiłem, a Hiroki bierze to co Lena robi za żart i nie protestuje, wręcz przeciwnie. Ja dostawałem wtedy białej gorączki, po czym z ust perkusisty padało pytanie "Co się stało Hide-chan? Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady", po czym dzięki temu wszystkie emocje ze mnie ulatują i zwykle zaprzeczam i się ulatniam jak najdalej od Leny. I tak codziennie. O dziwo, kiedyś po próbie, gdy wieczorem, w domu wyładowywałem swoją flustracje na grach wideo, przyszedł do mnie Asagi. Zaskoczony wpuściłem go do mieszkania.
- Co Cię do mnie sprowadza, Asagi? - Zapytałem siadając na kanapie. Wokalista usiadł obok.
- Lena. Chciałem z Tobą porozmawiać o tym co się dzieje w zespole. - Westchnął ciężko.
- Czemu ze mną? Myślałem że się lepiej z Ruizą dogadujesz...
- Dogadywałem. Ale dzięki Lenie, już tego nie robię. I wiem, że ty masz podobny problem z Hirokim. Więc porozmawiamy? - Zapytał patrząc na mnie. Przytaknąłem, więc rozpoczęliśmy, zgodnie z słowami starszego mężczyzny rozmowę. Ja dowiedziałem się że Asagiemu zależy na Ruizie, a on się dowiedział, że mi zależy na Hirokim ( Co wcale do przewidzenia nie było ) i obaj zgadzaliśmy się, że Leny trzeba się pozbyć.
Rozmawialiśmy tak długo i zawzięcie, że skończyliśmy nad ranem, jednak nie opłacało nam się już spać, więc pojechaliśmy zmęczeni na próbę. Oczywiście nie obyło się od dogryzania i dokuczania Leny. Byłem zirytowany, jednak nie reagowałem, ale mimo wszystko moja cierpliwość się kiedyś kończyła i po jakichś dwudziestu minutach próby nie wytrzymałem, gwałtownie odłożyłem gitarę na stojak i po prostu wściekły wyszedłem z sali, a następnie z budynku kierując się do pobliskiego parku. Słyszałem jeszcze jak Hiroki wołał za mną i chciał zatrzymać, ale to on został zatrzymany przez Lene i kazał mną nie przejmować bo "przejdzie mu", jak to pięknie ujął. Był dość chłodny dzień, a ja siedziałem na ławce w parku, w bluzce z krótkim rękawem. Nie wiem ile siedziałem tam, ale po jakimś czasie, ktoś zarzucił na moje ramiona, o dziwo, moją własną kurtkę. Uniosłem głowę i zobaczyłem Asagiego.
- Przeziębisz się. - Usiadł obok mnie. Westchnąłem głęboko i oparłem głowę na jego ramieniu
- Mam dość. Lena...
- Nie mówmy o nim. Oboje wiemy jak jest – Mruknął. - Wracajmy do domów. Jutro normalnie jest próba. - Powiedział i wstał. Poszedłem jego śladem. Skierowaliśmy się w swoje własne strony. Po drodze się rozpadało, pod domem znalazłem się po godzinie. Wszedłem do domu, rozebrałem się i w samej bieliźnie położyłem na łóżku, zasypiając.
// Jakiś czas później//
Wszedłem do studia, pół godziny przed czasem mając nadzieje poćwiczyć sobie w spokoju. Niestety, zastałem tam Lene. Świetnie. Wszedłem tak, czy inaczej, ignorując obecność tego idioty i usiadłem na kanapie, gdyż basista zajmował fotel i zacząłem przeglądać kartki z piosenkami i nutami. Oczywiście nie obyło się bez komentarza.
- Proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą – Wyszczerzył się. Podniosłem na niego wrogie spojrzenie
- Spierdalaj. - Odwarknąłem, ale niestety, nie odwalił się.
- Jak tam Ci się kurwiło w weekend? - Kontynuował niezrażony. Zacisnąłem zęby, ale nie odpowiedziałem na zaczepkę. - Widzę, że coś nie w humorze. Za mało osób Cię przerżnęło? - To był gwóźdź do trumny. Gwałtownie się zerwałem na równe nogi, rzuciłem papiery na stolik, doskoczyłem do Leny i uderzyłem go z pięści w twarz, że aż coś chrupnęło nieprzyjemnie, a on oddał mi kolanem w brzuch, więc ja go podciąłem i zacząłem okładać pięściami, a on się ze mną przeturlał i zaczął okładać, po czym kopnąłem go między nogi i pięścią w brzuch na co on zwinął się z bólu, ale znów się zaczął ze mną szarpać. Wtedy też do sali weszli Asagi, Ruiza i Hiroki. Widząc scene, która się tu rozgrywała, od razu zaczęli nas rozdzielać.
- Zabije Cię! - Wysyczałem w stronę Leny, głosem przepełnionym nienawiścią. On tylko zmrużył niebezpiecznie oczy. Hiroki wyprowadził mnie z sali i poszliśmy do łazienki. Zabrał się za przemywanie moich ran.
- Hide-chan, co Ci odbiło żeby się z nim bić? - Spytał spokojnie przemywając moją rozciętą brew. Syknąłem z bólu i przez chwile milcałem zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nazwał mnie dziwką. Nie mam zamiaru spokojnie siedzieć gdy ktoś mnie wyzywa. - Syknąłem.
- Może to było w żartach? Wiesz, że on tak zawsze... - Uśmiechnął się do mnie.
- Tak! Broń go jeszcze! - Zawołałem wściekły i się odsunąłem od niego. Hiro westchnął i pokręcił głową.
- Nie bronie go. Ale nadal nie rozumiem czemu wy się tak kłócicie... - Powiedział zawiedzony
- Hiroki! Czy ty jesteś ślepy?! - Krzyknąłem, bo miałem dość, a emocje wzięły górę. - On cię próbuje uwieść! - Zawołałem i potrząsnąłem nim, wbijając mu palce w ramiona. Hirokiego zatkało, a ja zdałem sobie sprawę co powiedziałem, w związku z tym zatkałem usta rękami i zamknąłem w jednej z kabin, cały czerwony na twarzy z zakłopotania i wstydu. W życiu teraz nie spojrzę mu w oczy...! Po chwili usłyszałem kroki i lekkie stukanie w drzwi kabiny.
- Hide-chan.... Wyjdź proszę... Porozmawiajmy... - Powiedział ostrożnie. Milczałem. - Proszę... Hide-chan... - Jęknął i zapukał mocniej. Zacisnąłem szczękę i w końcu postanowiłem wyjść. Miałem opuszczoną głowę. Czułem na sobie spojrzenie Hirokiego.
- Zapomnij – Mruknąłem i chciałem wyjść z łazienki, jednak perkusista mi to uniemożliwił. Ujął mój podbródek i zmusił, unosząc go, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Hide-chan. Czy ty byłeś zazdrosny o Lene? - Zapytał, mając minę jak by coś do niego dopiero dotarło. Pięknie. Ja i mój długi język. Teraz mnie znienawidzi. Cóż, raz się żyje, prawda?
- Byłeś, byłeś... I nadal jestem. Bo Cię kocham idioto. - Przytuliłem go niepewnie. O dziwo mnie nie odepchnął, tylko mocniej przytulił.
- To ty jesteś idiotą Hide-chan. Trzeba było powiedzieć wcześniej, a nie się męczyć. - Zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło
- C-co? - Wytrzeszczyłem oczym, odsuwając się. I spojrzałem na niego z niedowierzaniem. On tylko się szeroko uśmiechnął.
- Też Cię kocham – Ujął moją twarz w dłonie i czule pocałował w usta. - To jak? Zostaniesz moim chłopakiem?
- Oczywiście! - Rzuciłem się mu na szyje.
Wróciliśmy do sali trzymając się za ręce, z szerokimi uśmiechami na ustach. Trzy pary oczu zwróciły się najpierw na nas, a potem na nasze złączone dłonie.Asagi najpierw nam pogratulował, potem Ruiza i niechętnie Lena. Patrzyłem na tego ostatniego z dystansem. Mimo tego incydentu z Leną, próba się odbyła.
// Dwa tygodnie później//
Hiroki był niesamowicie opiekuńczym i kochanym chłopakiem. Byliśmy razem już dwa tygodnie. Oczywiście kilka razy się sprzeczaliśmy, ale nie poważnie. Lena odczepił się odemnie, chociaż milczenie nie zwiastowało nic dobrego. Zajął się Ruizą, przez co zwykle spokojny Asagi, chodził poddenerwowany, a ja starałem się odrywać wiewióreczkę od basisty. Dziś Ruiza, ja i Asagi mieliśmy iść coś załatwić z nowymi piecykami i efektorami do gitary, a Hiroki i Lena zostali sami w sali, co mnie zaniepokoiło, ale nic nie mogłem na to poradzić. Wszystko szybko ustaliliśmy i udaliśmy się z powotem do sali, szedłem pierwszy i gdy przekroczyłem próg, zamarłem. Lena siedział na Hirokim, który był bez koszulki, z rozpiętym paskiem od spodni i go namiętnie całował. Oczy mi zaszły łzami i mijając zaskoczonych gitarzystę i wokalistę wybiegłem szybko z budynku.Słyszałem czyjś krzyk za mną, jednak nie chciałem tego słuchać i szybko pobiegłem do auta i odjechałem. Postanowiłem pojechać do rodziców, odpocząć, zignorować wszystko i wszystkich. Być u rodziców z dala od przyjaciół i znajomych. Wpadłem do domu na moment, po jakieś rzeczy. Pojechałem do rodzinnego miasta. Moja mama gdy zapukałem do drzwi, była naprawdę zdziwiona, że mnie widzi, jednak wpuściła, tuląc mnie w przedpokoju mocno. Ojciec też był zaskoczony, jednak oboje mnie ciepło przywitali. Posiedziałem z nimi, porozmawialiśmy, a potem ulotniłem się do swojego pokoju i tam głównie siedziałem, przez następne trzy dni. Rodzice – głównie mama, martwili się o mnie, próbowali się wypytać co się stało, ale ja nie chciałem mówić. Zwykle kładłem się na swoim łóżku, z słuchawkami na uszach i zamykałem oczy. Rozkoszowałem się muzyką. Przeleciało kilka piosenek, wtedy ktoś zdjął mi słuchawki i usiadł przy mnie na łóżku, tuląc mnie mocno. Otworzyłem gwałtownie i przyjrzałem się osobie, która mnie tuliła.
- Hiroki... - Powiedziałem cicho. Nie byłem zadowolony, że tu jest po tym....
- Hide-chan! Przepraszam! To wina Leny, chciał nas skłócić! Nie chciałem żeby mnie całował. Wybacz mi... Kocham Cię. Jesteś dla mnie wszystkim, naprawdę. - Popatrzyłem mu w oczy. Widziałem w nich miłość, miłość i jeszcze raz, tylko i wyłącznie miłość.
- Znów... Cholera. - Oślepił mnie ból i poczucie zdrady wtedy, przez co nie myślałem ... - Przepraszam, że tak uciekłem – Wtuliłem się w Hiro
- Nie uciekaj więcej odemnie – Szepnął mi do ucha i pocałował czule. Westchnąłem
- Jak mnie tu znalazłeś? - Zapytałem przyglądając się mu. Pogłaskał mnie po policzku
- Znajdę Cię nawet na końcu świata, Hide-chan. - Zaśmiał się, a ja westchnąłem głęboko. Po chwili ktoś zapukał, więc odsunąłem się nieco od Hiro i pozwoliłem wejść. W drzwiach stanęła moja mama. Uśmiechnęła się do nas ciepło.
- Hide-kun, przyjdziecie razem ze swoim przyjacielem na obiad? - Zapytała przyjaźnie.
- Zaraz przyjdziemy, mamo. - Powiedziałem i odwzajemniłem jej uśmiech. Kobieta odetchnęła wyraźnie i opuściła mój pokój. - Musze Cie przedstawić moim rodzicom. Na pewno się zdziwili, gdy tak nagle wpadłeś
- Ale powiesz... - Zaczął Hiro, a ja położyłem mu palec na ustach, w geście by umilkł.
- Przedstawie Cię jako mojego chłopaka. Moi rodzice wiedzą, że jestem gejem i to akceptują – Powiedziałem i musnąłem jego usta własnymi. Uchylił usta i pogłębił pocałunek.
- No to chodźmy kochanie. - Złapał mnie za rękę, wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju, do jadalni, w której siedzieli już moi rodzice. Spojrzeli na nas z pytaniem w oczach.
- Mamo, tato... To jest Hiroki. Mój chłopak. - Uśmiechnąłem się lekko. Patrzyli na nas zaskoczeni, a Hiroki się ukłonił.
- Miło mi państwa poznać. Zajmę się Hidenorim najlepiej jak potrafię.- Moja mama wstała i nas przytuliła.
- Jeśli Hide-kun jest z Tobą szczęśliwy, to najważniejsze. - Uśmiechnęła się do Hiro – Chodźcie zjemy.
- Przepraszamy, że tak późno wam powiedzieliśmy, ale... - I tu się zawahałem - Wynikły pewne komplikacje z naszym basistą i nie było okazji. - Oparłem głowę na ramieniu perkusisty i udaliśmy się do stołu. Zabraliśmy się za jedzenie. W pewnym momencie zadzwonił telefon Hirokiego. Mój chłopak przeprosił, wstał, wyciągnął z kieszeni komórkę, zmarszczył brwi i wyszedł z pokoju. Zmartwiłem się, jednak jadłem dalej.
- To przez te komplikacje tu przyjechałeś, Hidenori? - Zapytał mój ojciec. Spojrzałem zaskoczony na ojca, ale przytaknąłem – Tylko żeby Cię ten chłopak nie zranił.
- Nie musisz się o mnie martwić, tato. Wiem co jest dla mnie dobre – Mruknąłem i zjadłem do końca. Chwile później wrócił zdenerwowany Hiroki
- Hide-chan, Asagi i Lena są w szpitalu. - Powiedział, a ja wytrzeszczyłem oczy. Pięknie
- Jedziemy do nich! - Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem po swoje rzeczy. Hiroki przeprosił moich rodziców za zamieszanie. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu, oczywiście musieliśmy na dwa auta, co ani mi, ani perkusiście się nie podobało. Jednak zanim pojechaliśmy do szpitala, to ja postanowiłem odstawić swoje rzeczy i auto, by pojechać jednym do chłopaków. Tak więc po jakichś trzech godzinach w końcu dotarliśmy do tego szpitala. Wpadłem do sali w której leżał Asagi i Lena. Ci kłócili się, a pomiędzy ich łóżkami siedział Ruiza i starał się ich uspokoić. Wybuchnąłem śmiechem z tej scenki, na tyle głośno, że cała trójka umilkła.
- I z czego rżysz? - Syknął Lena. Momentalnie spoważniałem i zmrużyłem oczy.
- Hiro, weź Ruize i wyjdźcie, bo nasza trójka musi porozmawiać. - Zaplotłem ręce na klatce piersiowej. Hiroki spojrzał na mnie niepewnie. - No już! - Niepewnie gitarzysta i perkusista wyszli z sali. Popatrzyłem na Lene i Asagiego.
- Wiesz, nienawidzę Cię za to, że prawie doprowadziłeś do rozpadu mojego związku i zapewne podrywałeś, albo coś gorszego, Ruize, skoro się pobiliście z Asagim. I myślę... - Powiedziałem spokojnie ale Lena mi przerwał.
- Już się tak nie wysilaj. - Mruknął – Odchodzę natychmiast z zespołu.
- No popatrz jak my się świetnie dogadujemy w tej kwestii. - Uśmiechnąłem się kwaśno
- No i świetnie. - Mruknął Asagi i odwrócił się do nas plecami, Lena to samo, a ja się uśmiechnąłem i zawołałem Hiro i Ru. Gdy weszli to, aż zaniemówili. Mój ukochany podszedł do mnie, objął mnie w pasie i pocałował w policzek, opierając głowę o moje ramię.
- No, no... Hide-chan, masz moc. - Zachichotał, a ja mu zawtórowałem.
- Ja wiem Hiro, wiem – Cmoknąłem go w usta – Wracajmy do domu.

piątek, 16 października 2015

Sen ( Die x Shinya )

Dodaje Die x Shinya narazie, gdyż MS nie napisałam jeszcze, bo wena nie pozwala ;-;
Jak ktoś tu wchodzi to niech zostawi po sobie jakiś ślad poza wyświetleniem (╯︵╰,)

________________________________________


Młody chłopak, wyglądający mniej więcej na 25 lat siedział w kawiarni, w rogu, przy oknie mając widok na drzwi, jednocześnie będąc odgrodzonym od reszty osób będących w pomieszczeniu, czekał na kogoś. Bardzo się wyróżniał. Był wysoki jak na Japończyka, miał długie, prawie do pasa, włosy o krwistoczerwonym odcieniu, umalowany, dość mocno i ubrany w czarne skórzane spodnie, tego samego koloru bluzkę i wysokie glany. Obowiązkowo do tego miał biżuterie. Czemu nie pasował do owego miejsca? Otóż kawiarenka była w pastelowych kolorach i biła słodyczą na kilometr. A Daisuke – bo takie było imię chłopaka – nie wyglądał na lubiącego takie rzeczy. Jednak, pozory mylą.
Zadzwonił dzwoneczek oznajmiający, że ktoś wszedł do owej kawiarenki. Chłopak dotychczas patrzący w blat stolika w zamyśleniu, uniósł wzrok. W drzwiach stanęła o głowę niższa niż on, dziewczyna, o brązowych włosach nieco za ramiona i prostą jak i reszta włosów, grzywką idealnie sięgającą do linii brwi. Ubrana była w lolicią sukienkę koloru szarego, o krótkich rękawach, sięgającą do kolana, a nawet kilka centymetrów przed nie. Miała ona lekki dekolt, podkreślający dość duży jak na Japonkę biust. Nogi miała długie, zgrabne i buty na niewielkiej platformie, koloru sukienki. Uśmiechnęła się lekko i gdy podeszła do chłopaka, złożyła na jego ustach lekki pocałunek. Czerwonowłosy był oczarowany, dziewczyna usiadła naprzeciw niego.
- Cześć skarbie. - Powiedział w końcu Die – To co dziś robimy? - Spytał łapiąc ukochaną z rękę.
- Hej DaiDai – Uśmiechnęła się szeroko – Myślę że, możemy napić się po kawę i coś dobrego zjeść, a później iść na spacer, co ty na to? Dziś taka piękna pogoda… - Powiedziała zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Oczywiście Shin-chan. Jak sobie życzysz – Andou zawołał kelnerkę i złożyli zamówienie.
Czemu siedzieli w tej kawiarni? Bo to była ulubiona kawiarnia Shinyi. Ona uwielbiała tu przychodzić. Tak więc wypili kawy, zjedli po ciastku i Daisuke z Shinyą wyszli z kawiarenki. Udali się do parku, dziewczyna żywo opowiadała, o tym jak czytała coś o Yoshikim i o swojej ukochanej psinie.
***
Die i Shin poszli, do kwiaciarni, kupili kwiaty, a raczej Daisuke kupił Shinyi bukiet pięknych kwiatów. Ostatecznie, Die i jego ukochana poszli do jej domu. Chociaż „jej” było nie trafnym określeniem, gdyż mieszkała ona z bratem, który nie lubił Daisuke. Jedynym plusem tego był fakt, że chłopak prawie cały czas był poza domem, więc nie wnikał w to co robi jego ukochana siostrzyczka
Andou proponował już jakiś czas temu swojej wybrance, przeprowadzkę do niego, jednak ona nie chciała mieszkać w małym mieszkaniu wynajmowanym przez jej chłopaka. Jednak zapewniła go, że oszczędza pieniądze by kupić własne cztery kąty i się tam wspólnie wprowadzić. Krwisto włosy przytaknął i obiecał pomóc w zbieraniu pieniędzy na ICH własny dom.
Brązowowłosa otworzyła drzwi mieszkania brata, które było puste, ponieważ jego właściciel wyjechał poprzedniego dnia do Hongkongu. Chłopak objął swoją dziewczynę w pasie i ucałował namiętnie w usta. Ona objęła go za szyje, pogłębiając pocałunek. Wiedziała co będzie dalej, w końcu to nie był pierwszy raz, gdy się całowali w ten sposób i prowadziło to do jednego. Do łóżka. Skąd ona to wiedziała? Otóż jej chłopak na co dzień ją całuje delikatnie, czule i subtelnie, wkładając w pocałunek całą swoją miłość do niej, jednak gdy jego pocałunek jest namiętny, gwałtowny i brutalny to jest wiadome, że Shin się nie wywinie od spędzenia z nim upojnej nocy. I właśnie tak było teraz, ręce Daia zsunęły się pod sukienkę Shin, złapał ją za tyłek i podniósł, a potem już leżeli w łóżku dając sobie rozkosz.
***
Po przyjemnie spędzonej nocy, zwykle nie spali, a rozmawiali i to naprawdę dużo. Nie raz gdy rano wracał brat Shin-chan, spotykał Die'a zwykle w samych bokserkach, w salonie, z kawą w ręce i Shinyą w koszuli nocnej na kolanach. Wtedy się wściekał troche, ale szybko mu przechodziło gdy jego urocza siostra go przepraszała.
Rano Shinya zasnęła, wtulona w swojego chłopaka, jednak ten wiedział że musi iść niedługo do pracy, czyli wytwórni, na próbe zespołu. Tak więc wyplątał się z ramion swojej kobiety, umył i ubrał się, zrobił jedzenie dla siebie i na później dla swojej słodkiej księżniczki. Dla dziewczyny tace z jedzeniem i karteczkę od niego, że musiał iść na próbę oraz że ją kocha, zostawił na szafce nocnej przy łóżku. Cicho wyszedł z domu, zamykając drzwi na klucz, który jakiś czas temu w tajemnicy przed bratem dziewczyny, dorobił sobie, i pojechał do domu po gitare i na próbe, oczywiście się spóźniając.
Gdy Die wszedł do sali, przed nim zmaterializował się zUy i straszny Lider-sama, który przez jego spóźnienie był bardziej niż tylko wściekły. Wydarł się na biednego czerwonowłosego, zezwał, prawił kazanie jednak w końcu go „rozgrzeszył” i mogli zaczynać próbę. Daisuke się pilnował, aż do momentu gdy zadzwoniła jego komórka. Przestał grać, odebrał i rozmawiał ze swoją dziewczyną przez następne pół godziny. Tyle wystarczyło. Gdy gitarzysta nacisnął czerwoną słuchawkę, podszedł do niego Niikura. Jego mina wskazywała na to, że zabije biednego Daisuke. Twarz lidera była niczym z najgorszego koszmaru…

Daisuke obudził się z krzykiem, zrywając z łóżka. Był cały spocony, do tego kołdra i jego uda lepiły się od spermy. Rozejrzał się nerwowo i po chwili zatrzymał wzrok na swoim chłopaku, który siedział na kołdrze z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w kochanka. Ten zarumienił się przypominając sobie nagiego Shina i to jako dziewczynę, którą jak się okazało, był we śnie.
- Daisuke… Powiesz mi co Ci się śniło że doprowadziło Cię… - Tu zrobił nieokreślony ruch rękami – do TAKIEGO stanu?! I czemu… - Tu się zarumienił i spojrzał sugestywnie na krocze ukochanego. Die tylko westchnął i poszedł się doprowadzić do ładu. Opowiedział swój sen Terachiemu, który był cały czerwony. Objął Die'a i usiadł mu na kolanach, chowając twarz w zagłębieniu jego obojczyka.
***
Shinya, opowiedział sen swojego ukochanego, Kaoru, następnego dnia. Wspólnie, Shin i Kao z Totchim i Kyo postanowili spełnić sen czerwonowłosego gitarzysty, tak więc wszystko dokładnie ustalili. Shinya kupił sobie sukienkę i buty, dokładnie takie jak Die mu opisał. Za mieszkanie „braciszka” miało robić mieszkanie Toshiyi, Kao miał sprowadzić DaiDaia do wytwórni, oczywiście bez perkusisty, który zaś miał mieć spokój do końca dnia, a Kyo miał załatwić tę kawiarenkę. I tak zajęło im to wszystko tydzień w tajemnicy przed Daisuke. Terachi stojąc w sukience, z wypchanym stanikiem, w butach na platformie, w domu Kaoru, przed lustrem, stamtąd było najbliżej punktu spotkania, czyli małej kawiarenki, zadzwonił do Andou prosząc by przyjechał do tej restauracji, dodając że mają zaklepany stolik na jego nazwisko. Gdy ten zapytał czemu brunet sam tego nie może zrobić, ten powiedział że wraca z drugiego końca miasta.
Czerwonowłosy gitarzysta wszedł do kawiarenki i aż stanął sparaliżowany. Ona wyglądała prawie tak samo jak ta z jego snu! Ba! Nawet to co miał na sobie przypominało ubranie w którym był w śnie. Dowiedział się jaki stolik zarezerwował Shin-chan i tam też się udał i przy nim usiadł. Wziął menu i zaczął je przeglądać niby od niechcenia. Usłyszał po jakichś dziesięciu minutach dzwonek oznajmiający pojawienie się kogoś w lokalu, więc odruchowo spojrzał w tamtą stronę i aż otworzył usta zaskoczony. W progu stał jego… chłopak… Tyle, że miał na sobie sukienkę i miał… biust?! I wyglądał TAK SAMO jak w jego śnie. Brązowowłosy uśmiechnął się lekko, podszedł do Die'a i pocałował go czule.
- Cześć Kocie. - wymruczał odsuwając się od jego ust i usiadł naprzeciwko niego.
- Shin-chan… - Wymamrotał Die, nie będąc w stanie nic lepszego powiedzieć. Podeszła do nich kelnerka, zamówili dobre ciastka i dwie kawy. Gdy Daisuke zaczął kontaktować, Terachi go zagadywał, chociaż wiedział, że kochanek nie wierzy w to co widzi. Shin chciał iść do parku, przez co czerwonowłosy miał kolejne deja vu, jednak przystał na tę propozycje. Tak więc po ciastku i kawie i trzy godzinnej rozmowie udali się do pobliskiego parku. Wracając ze spaceru zahaczyli o kwiaciarnie i Andou kupił bukiet kwiatów, które podobały się Shinyi.
Perkusista zabrał swojego kochanka do domu Toshiyi. Tam po przekroczeniu progu zaczęli się namiętnie całować. Andou nie skomentował tego, co robią w domu kumpla z zespołu. Po chwili znaleźli się w sypialni. Die był w spodniach i właśnie zaczął się pozbywać ostatniej części ubioru Shina – bokserek. Gdy te zniknęły z chudego tyłka perkusisty, gitarzysta zaczął pieścić swojego chłopaka, a gdy tamten był na skraju obłędu, krwawo włosy odsunął się i spojrzał przeszywająco na Shina, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- No więc? - Co kombinujesz Shin-chan? - Młodszy chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Dai… Proszę… - Jęknął niezadowolony. Czerwonowłosy nawet się nie ruszył tylko patrzył na swojego ukochanego
- Powiedz to kontynuuje – Gitarzysta uśmiechnął się okrutnie. Terachi zacisnął wargi w wąską kreskę.
- Chciałem Ci sprawić przyjemność Daidai… Czy to źle? - Zapytał ze smutną miną perkusista i patrzył oczami zbitego pieska w swoje kochanie. Andou nie mógł patrzeć na takiego Shina. Pocałował go czule i kontynuował pieszczoty.
***
Die'a obudziło dzwonienie jego komórki. Założył na siebie bieliznę i wyjął ze spodni komórkę, opuszczając pokój by nie obudzić Shina, który spał sobie spokojnie, na brzuchu, przykryty od pasa w dół.
Uroczy widok. Gdy pojawił się w kuchni w końcu odebrał wściekle dzwoniącą komórkę.
- Ha…?
- Die za pół godziny widzę Cię w studiu. - Oznajmił Kaoru spokojnie – Zbieraj się – I się rozłączył nie dając dojść do głosu Andou. Ten tylko westchnął i poszedł po cichu do sypialni. Szybko się ogarnął, ucałował tak by nie obudzić, Shina i pojechał do wytwórni. I tak tam był prawie po godzinie po telefonie Kaoru. Lider był niezadowolony, że się go olewa, ale rzucił na stolik przed Die'em, który siedział na kanapie, jakieś kartki.
- Co to niby jest? - zapytał zszokowany gitarzysta. Aż zbladł.
- Musimy to posegregować, a potem poćwiczymy nasze partie bo ostatnio coś nie równo wychodzą. - Fioletowowłosy uśmiechnął się przyjaźnie. Tak więc od razu zabrali się za prace by szybciej się uwinąć. Mimo wszystko było przyjemni
e Die i Kao się nagadali i zagrali swoje partie w kilku piosenkach, aż w końcu do Die'a zaczął ktoś dzwonić, tak więc ten odebrał. Jak się okazało dzwonił Shinya i narzekał mu, że zostawił go samego w łóżku i że tęskni itp. Kaoru należał do ludzi cierpliwych, jednak już ta ich rozmowa zaczęła go irytować. A przynajmniej takie miał sprawiać wrażenie. Po chwili Daisuke widząc minę Lidera niemal od razu się rozłączył.
- W-wybacz, Kaoru…. Shinya po prostu się zawiódł nie zastając mnie w łóżku.
- Fioletowowłosy zmrużył oczy groźnie.
- Dobrze wiesz, że nie lubie gdy się mnie ignoruje… - Mruknął i wrócili do grania.
Shinya, Kyo i Toshiya tymczasem ucieszyli się z wejścia w życie planu. Ostatecznie postanowili się udać do wytwórni.
Toshiya zadzwonił po Kaoru gdy już się znaleźli w budynku. Postanowili powiedzieć o wszystkim Die'owi. Cała czwórka weszła śmiejąc się do ich studia i Shinya rzucił się Daiowi w ramiona.
- Wiesz co kochanie? Tak naprawdę to wszystko wymyśliliśmy. Żeby Ci sprawić przyjemność – Roześmiał się i czule go pocałował .
- I to był pomysł Shina, nie nasz, ż
eby nie było – Dodał Kaoru. Daisuke się wbrew pozorom ucieszył. Potem udali się razem do baru napić, jak to potem ujął Toshiya „Za tę pokręconą parę, co bez siebie żyć nie może”.

niedziela, 11 października 2015

VAMPIRE SAGA - Prolog

Przenoszę tu opowiadanie z drugiego bloga. Mam nadzieje że się spodoba~
_______________________________________
    Demony. Każdy o nich słyszał, od małego dzieciom się mówi o nich. Jedni rodzice straszą małe dzieci nimi, drudzy ostrzegają i przestrzegają swoje potomstwo przed nimi. Mowa o nich była od zawsze. Daimon, dosłownie - ten, który coś rozdziela, bądź przydziela. To coś ponad człowiekiem, lecz nie większe od istot boskich.
    Demony - inaczej tak nazywane Upadłe Anioły. Istoty, które radykalnie i nieodwołalnie sprzeciwiły się Bogu. Tak według religii judaistycznej i chrześcijańskiej są opisane demony. W niektórych innych religiach są dobre i złe, niczym bogowie. Jednak komukolwiek się one kojarzą, zwykle kojarzą się źle. No może nie wszystkim. Są też wyznawcy 'tych złych' to znaczy sabaty lub sekty. Potocznie nazywa się ich wyznawcami szatana.
    Nie. Świat nie ogranicza się tylko do demonów. To była by istna apokalipsa. A cywilizacja by wyginęła. Są też te dobre strony - anioły, archanioły i tego podobne istoty stojące o krok od Boga. To one chronią ludzi przed złem tego świata. Są jeszcze ich wysłannicy, którzy usuwają demony.
     Łowcy Demonów.
~~~~
    Siedmiu mężczyzn siedziało przy wielkim kamiennym stole. Jeden, władca siedział pośrodku stołu popijając herbatę. Był niezbyt wysoki, o nie miłym wyrazie twarzy, wiecznie poważny. Naprzeciw niego siedział czarnowłosy najwyższy ze wszystkich chłopak, nie mający dużo więcej niż dwadzieścia lat, chłopak milczał i obserwował wszystkich. Po jego lewej stronie siedział brunet z kieliszkiem wina w ręce i rozmawiał z blondynem, będącym jego przyjacielem. Dwóch kolejnych mężczyzn, drugi blondyn, niski i drobny, i czarnowłosy niższy od milczącego chłopaka i wyższy niż jego towarzysz, czy raczej jego najlepszy przyjaciel. Obok najwyższego chłopaka, po jego prawej stronie siedział, dość umięśniony i dobrze zbudowany brązowowłosy. Ta dwójka i władca - milczeli. W końcu władca powstał. Teraz wszyscy zamilkli i patrzyli na niego w oczekiwaniu na wypowiedź.
     - Jak się domyślacie bez powodu was tu nie ściągnąłem... - zebrani skinęli twierdząco - Moi drodzy, jak już zapewne słyszeliście, ostatnimi czasy, nastąpiły liczne zabójstwa ludzi. Chciał bym byście dwójkami zajeli się tą sprawą. Mój brat, Radu Piękny* prawdopodobnie będzie chciał mnie usunąć z tronu. Tak więc, prosze was, moich najbardziej zaufanych ludzi, byście znaleźli powód tych zabójstw. I usuńcie go
     - Tak jest, sir Vlad**. - Odpowiedziało mu sześć głosów, a władca wyszedł. Wszyscy spojrzeli po sobie. Pierwszy, głos zabrał Takahiro, młody mężczyzna siedzący ówcześnie na przeciwko swojego władcy
     - Czyli jak się podzielimy? Ja z Hirokim, Kamijo z Masayukim i Hideto z Kazuhito? - Spytał, wstając od stołu i wygładzając swój strój. Ci się zgodzili od razu.
     - Proponuję, by wziąć trzy strony miasta na dwie osoby i jedną tę największą wspólnie przeszukać - dodał Hideto.
Reszta przytaknęła ponownie
     - Więc moi drodzy. Za pół godziny spotykamy się przy Bramie Głównej - zakomunikował Kamijo i opuścił pomieszczenie. Rozeszli się do swoich pokoi by przygotować się do wyjścia.

________
* Radu Piękny - Młodszy brat Vlada Palownika.
** Vlad Palownik - inaczej Drakula.

sobota, 10 października 2015

Rozdział 4 - Melodia Serca

Widząc liczbe wyświetleń poprzedniego rozdziału i ogólnie w tym tygodniu nie wiedziałam co sie w ogóle dzieje. Przeraziło mnie to, że ni z tego ni z owego prawie 200 wyświetleń w ciągu niecałego tygodnia sie pojawiło. I zero komentarzy ;-; naprawde komentujcie. Ja nie gryze.
Co do MS. Będą po tym rozdziale jeszcze trzy. Chociaż wstawie za jakieś 2-3 tyg jak mi wena pozwoli
Nie zanudzam więcej, wybaczcie błędy, zapraszam do czytania i komentowania.
____________________________________
Wyszedłem na spacer do parku szukając natchnienia, by jakoś dalej zająć się Umbrellą i też żeby mieć chwile wytchnienia od pracy, a tak właściwie skończyła mi sie kawa, no a dłuższy spacer nikomu nie zaszkodzi... Chodziłem tak bez celu po parku, aż w końcu zadzwoniłem do Tatsurou, mając nadzieje, że nie jest zajęty. Samotność nie była mi wskazana na dłuższą mete, a mój przyjaciel miał dla mnie raczej zawsze czas. Po trzech sygnałach odebrał
- Cześć, co tam Hizu? - Zapytał odrazu, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- Hej, masz czas Tatsu? - zapytałem idąc w strone sklepu.
- Będe za godzine - Tak, ten człowiek wiedział kiedy go potrzebuje. Zdecydowanie.
- Dzięki. - Rozłączyłem się i udałem zaopatrzyć w kawe i jakieś dobre słodycze. Potem wróciłem do domu i pogrążyłem się w myślach.
Siedziałem nad jeziorem, na tarasie domku letniskowego, z książką w ręcę. Rozkoszowałem się urlopem, samotnością, ciszą i spokojem. Tu było przyjemniej niż w mieście. Właściwie mógłbym tu zostać na stałe, jednak zespół i fani zobowiązują. Stworzyłem ostatnio kilka tekstów piosenek, z których jestem zadowolony. Błogie lenistwo jest genialne. Oczywiście co jakiś czas, któryś z moich znajomych do mnie dzwonił. Byłem już tu półtora tygodnia. Pomogło mi zapomnieć o tym wszystkim co sie dzieje w mieście. Jednak od kilku godzin myślałem by do Ciebie napisać, ale nie mogłem znaleźć w sobie odwagi.  Zaczęło sie ściemniać, tak więc zgarnąłem wszystko co trzeba do domku i zamknąłem sie w nim od wewnątrz. W tym czasie pisałem z Kaoru. Włączyłem laptopa i zacząłem oglądać jakiś film by nacieszyć sie do końca urlopu, który miał trwać jeszcze tylko przez trzy dni, gdyż w piątek już miała być próba. Gdy film się skończył, odłożyłem laptopa na szafke nocną i niewiele myśląc napisałem do Ciebie. O dziwo mi odpisałeś. Nie mieliśmy ostatnio jakiegoś bliższego kontaktu, po tym jak półroku temu wyznałem Ci moje uczucia.... No tak. Tylko problem w tym że te uczucia nie minęły. To nie było zauroczenie, jak to stwierdziłeś. Niestety, jeśli chodzi o moje uczucia, to one są pewne i sie nie zmieniają, jak humor kobiety w ciąży. Po prostu są stałe. Kocham Cię z całego serca. Szkoda, że tego nie doceniasz...
Chociaż. Może poprostu napisze Ci że to nie było głupie zauroczenie i że ja naprawde Cie kocham? Nie lubie takich rzeczy załatwiać przez smsy czy rozmawiając przez telefon, ale w tej chwili nie mam wyjścia. Raz się żyje, prawda? Napisałem. Strasznie zacząłem się denerwować gdy po 10 minutach jeszcze mi nie odpisałeś. No tak... Pewnie nie odpiszesz bo masz mnie dość...
- Hiroshi i na co ty liczyłeś? Na cud? Że cię nagle pokocha i.... - dzwięk wiadomości wyrwał mnie z tego monologu. Szybko sie rzuciłem do telefonu. Odczytałem wiadomość i zamarłem. W moich oczach pojawiły sie łzy. Sam nie wiem czy one były z niedowierzania czy ze szczęścia. Ty.... Zgodziłeś się spróbować być ze mną.... Zgodziłeś się! Czy ja śnie? Bo mam wrażenie że to piękny sen z którego zaraz sie wybudze i wszystko zniknie niczym za pryśnięciem bańki mydlanej. Jednak... To chyba rzeczywistość. Przepiękna rzeczywistość. Po policzkach ciekły mi stróżki łez szczęścia. Dostałem kolejną wiadomość. Kiedy możemy się spotkać... Napisałem Ci że w czwartek. Potem pisaliśmy jeszcze długo dopóki nie zasnąłeś.
Do czwartku czas mi sie niemiłosiernie dłużył, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wróciłem do domu w środę po południu. Zacząłem sprzątać, rozpakowałem sie i ogarnąłem. Po prostu energia mnie roznosiła. Położyłem się tego dnia wcześniej. Rano obudziłem sie wcześnie jak na mnie, ubrałem sie, zrobiłem lekki makijaż, ogarnąłem włosy i pojechałem do umówionego miejsca. Nerwy mnie zżerały. Postawiłem auto na parkingu i poszedłem tam gdzie mieliśmy sie spotkać. Stałeś tam już, w ciemnych okularach przeciwsłonecznych w czarnej bluzce z krótkim rękawem i długich spodniach i patrzyłeś w jakieś miejsce. Gdy mnie dostrzegłeś, uśmiechnąłeś się lekko i mnie przytuliłeś na powitanie
- Hej Michi. - uśmiechnąłem się, lustrując Cie z iskierkami w oczach.
- Cześć Hiroshi. Jak Ci minął urlop? - Zapytałeś, a ja się lekko uśmiechnąłem. To było takie miłe...
- Dobrze. Odpocząłem, coś napisałem. A tobie?
- W porządku. Przejdziemy się? - Zaproponowałeś, a ja przytaknąłem. Chodziliśmy po parku rozmawiając poważnie. Zrobiliśmy sobie długi spacer, ostatecznie poszliśmy na ramen jako obiad. Potem ponownie tam wróciliśmy, do tej bardziej pustej części parku i tam Ty posadziłeś mnie sobie na kolanach i czule pocałowałeś. Westchnąłem i niezdarnie oddałem owy pocałunek. Po chwili się odsunąłem i opuściłem  zawstydzony. Byłeś genialny. Twoje usta... Oh, Ty świetnie całujesz! Usłyszałem Twój śmiech, potem pociągnąłeś mnie za rękę do pionu i tak chodziliśmy po parku i tak do momentu gdy zrobiło się ciemno. Odprowadziłeś mnie do auta, na pożegnanie musnąłeś moje usta swoimi i przytuliłeś, żegnając się.
Pojechałem wykończony do domu, a gdy zatrzymałem się na parkingu to popłakałem się po raz kolejny. Po prostu uleciały ze mnie wszelkie emocje. Nie wiedziałem za bardzo jak o tym wszystkim myśleć. Towarzyszyły mi zupełnie sprzeczne emocje o tym o czym on mówił.... Szybko się jednak zebrałem i poszedłem na górę, do własnego mieszkania.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 3 - Melodia Serca

Dodaje notke w rekordowym jak dla mnie tempie - po tygodniu. Mam nadzieje że się wszystkim spodoba i  że będzie równie ciekawe i wciągające co poprzednie części. ❤

Jieru Akai: Może zrobie jakieś tam dobre zakończenie~ :3 Pożyjemy zobaczymy. I dziękuje, wena sie przyda ❤

No i jak zwykle przepraszam za błędy~ Miłego czytania i komentujcie, bo to motywujące :3
____________________________________

Usiadłem z kieliszkiem wina, kartką i długopisem, na dużym, szerokim parapecie, wyłożonym poduszkami. Za oknem padał deszcz, było zimno, to wszystko poprostu mnie przytłaczało, ale jednocześnie dawało natchnienie. Zabrałem sie za pisanie. Kiedyś może te piosenki ujżą światło dzienne. Jak tylko D'espairsRay powróci. Ale pewnie nie powróci, Ty sie na to nigdy nie zgodzisz... Westchnąłem głośno i wziąłem łyka wina. Błyskawicznie zabrałem sie za tekst. Napisałem tej nocy cztery teksty. Nie spałem tylko pisałem i wypiłem całą butelke czerwonego półwytrawnego wina. Koło 4 rano znów wzięło mnie na rozmyślenia. Znów Ty w mojej głowie. Czemu... Złapałem się za głowe i upadłem na kolana. Po policzkach popłyneły mi łzy. Skuliem się roztrzęsiony
- Zero ty dupku! To wszystko twoja wina! - Krzyknąłem w pustą przestrzeń i dławiłem się łzami przez następne dwie godziny. Dopiero około 7 rano położyłem sie na łóżku i przeleżałem reszte ranka

Była zima. Umówiliśmy sie paczką znów na miasto. Jechałem do centrum metrem. Bylo mi strasznie zimno, ale obiecałem, że będę tak więc już po trzydziestu minutach stałem przed jednym z klubów, przed którym sie umówiliśmy. Niestety żaden z moich znajomych nie miał jak mnie zabrać, dlatego komunikacja miejska była jedynym wyjściem, gdyż auto miałem w naprawie. Wcisnąłem ręce w kieszenie twarz wtuliłem w szalik i stałem pośród opadających płatków śniegu. Tak, ta zima zapowiadała się genialnie. Po chwili zobaczyłem sylwetki Karyu i Tsukasy, którzy rozmawiali o czymś żywo co chwile wybuchając śmiechem. Patrzyłem na nich z lekkim uśmiechem, skrytym za materiałem szalika. Staneli przy mnie i z entuzjazmem mnie przywitali pytając jak mi minął dzień. Zatopiliśmy się w rozmowie i dosłownie po chwili dołączyli do nas Mao, Shou i Mizuki. Ci również się z nami przywitali i zaczeliśmy żywo dyskutować na temat muzyki (Karyu, Mao i Mizuki) i książek (Ja, Shou i Tsukasa). Czekaliśmy tylko na Ciebie. Miałeś jeszcze jakieś 5 minut, żeby być punktualnie, gdyż my pojawiliśmy sie przed czasem. Nawet zapomnieliśmy o całym tym zimnie tak byliśmy pochłonięci rozmową. W końcu pojawiłeś się ty. W ciemnym płaszczu, mając ośnieżone włosy. Piękny widok. Uśmiechnąłeś się przepraszając nas za spóźnienie, za usprawiedliwienie podając korki na mieście. Nie miałeś już chłopaka. Podobno Cię zostawił... Nie mam pojęcia czemu. Byłeś świetnym facetem. Miłym, dowcipnym, towarzyskim... Tak... Jakiś czas temu, gdy pisaliśmy, zdałem sobie sprawe, że czuje do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Miłość. Tak właśnie, miłość. Kochałem Cię. Oh tylko, że ty o tym nie wiedziałeś jeszcze. Jeszcze, bo miałem Ci dziś to powiedzieć.
Weszliśmy do tego klubu, usiedliśmy na jakichś kanapach, zdaleka od ludzi, by móc porozmawiać. Ja, Mizuki i Karyu udaliśmy się po 6 drinków. 6 ponieważ Shou zrezygnował z picia. Kupiliśmy drinki. Usiadłem między Mizukim, a Tobą i włączyłem się do rozmowy. Południe było bardzo przyjemne. Potem wspólnie udaliśmy się na jakieś jedzenie i tam przesiedzieliśmy do momentu, aż słońce było już dość nisko. Wtedy powiedziałem że musze wpuścić Ruize do siebie do domu i że wracam do domu. Ty złapałeś mnie za ręke i zaproponowałeś wspólny spacer. Nie umiałem sie nie zgodzić.  Poszliśmy do parku rozmawiając spokojnie na jakiś neutralny temat. W końcu miałeś odprowadzić mnie do metra. Wtedy też ostatecznie się przemogłem, postawiłem wszystko na jedną karte. Pewnie zostane odrzucony...
- Michi... Wiesz, zależy mi na Tobie.... - Powiedziałem bardzo niepewnym głosem patrząc mu w oczy. - Kocham Cię.... - opuściłem wzrok i spiąłem się cały. Byłeś zaskoczony. Staneliśmy na stacji. Czułem twój wzrok na sobie.
- Hiroshi.... - powiedziałeś cicho nadal zapewne będąc w szoku. - Nie moge.... To.... Zaskoczyłeś mnie... Ale Hizu... Nie odwzajemniam Twojego uczucia... Poza tym to pewnie tylko zauroczenie... - Powiedział. Ja w milczeniu przytaknąłem. Przyjechało moje metro
- Przepraszam, że Ci zaprzątam tym głowe. Cześć Michi. Do zobaczenia na próbie. - wsiadłem do metra i usiadłem tak by nie musieć patrzeć na Ciebie stojącego na stacji. Pierwszy raz zrobiło mi sie tak okropnie smutno. Pierwszy raz moje serce tak bardzo zabolało. Dobrze, że szalik zasłaniał mi połowe twarzy, moje łzy w niego wsiąknęły, rozmazując lekki makijaż. Gdy dojechałem do domu pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po przebraniu sie w wygodniejsze rzeczy było położenie sie na łóżku, z kartką i długopisem, i pisanie. A do tego rozpłakałem sie nad tym nie mogąc dłużej opanować emocji. Co Ty ze mną zrobiłeś...?