poniedziałek, 30 listopada 2015

Nie wiem czy wszyscy wiedzą... Dziś o 5.19 umarł Shota, gitarzysta ADAMS, w szpitalu w Polsce. Miał udar na koncercie. Siedze w szkole i płacze z tego powodu. Nadal nie jestem w stanie w to uwierzyć.

piątek, 27 listopada 2015

Sweet Dreams ( Tsuzuku x Ryoga )

Miałam wstawić notkę miesiąc temu... Ale nie wyszło i dopiero teraz ją przepisałam. Mam nadzieje że się spodoba + są spojlery horrorów, a opko miało być straszne. Nie przedłużam, nie wiem czy to ktoś w ogóle czyta no ale nic. Przepraszam za błędy

____________________________________________________

Zerwałem się z krzykiem z łóżka, mając twarz mokrą od łez, cały roztrzęsiony. Znowu to...! A było już tak dobrze... Przeszły mnie dreszcze i spojrzałem na zegarek. Była za dziesięć czwarta nad ranem, a ja wiedziałem, że dziś już więcej nie zmrużę oka. Za każdym razem gdy przymykałem oczy wracały do mnie te potworne obrazy ze sny. Już nie dawałem rady... To do mnie znów wróciło... Okryłem się kołdrą i patrzyłem na zegarek pustym wzrokiem, aż w pewnym momencie, zobaczyłem jakiś cień kątem oka i zamarłem, gwałtownie nabierając powietrza. Wyobraźnia pracuje i to na przyspieszonych obrotach... Zerwałem się w końcu, doskakując do światła, gdy paraliżujący strach nieco ustąpił. Rozejrzałem się po pokoju. Nic w nim nie było więc odetchnąłem. Poszedłem do kuchni, po drodze zapalając wszystkie możliwe światła i zrobiłem sobie kawy. Spałem dziś koło trzech godzin. Po prostu świetnie. Na próbie będę nieżywy. Zabrałem się za doprowadzenie swojej skromnej ( no bardzo ) osoby do stanu używalności ( jakkolwiek źle to brzmi ). Po dwóch godzinach byłem wyszykowany i nawet udało mi się ukryć niewyspanie makijażem, więc byłem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy i zadowolony.
Tak więc o siódmej, godzinę przed próbą wsiadłem w samochód i pojechałem na próbę. Byłem idealnie piętnaście minut przed czasem, a w sali był tylko K. Gdy przyszła reszta to się zdziwili, że zastali mnie o czasie, a nie po czasie jak zwykle przychodziłem. Tak więc próba się zaczęła... I po dwudziestu minutach skończyła...
- Kurwa, Ryoga! Nie po to są próby, żeby się opierdalał! Jeśli masz przychodzić punktualnie i być jak zombie, to lepiej jak się spóźniasz! A teraz wracaj do domu bo nie da się na Ciebie patrzeć i Cię słuchać! - I tymi słowami zostałem dosłownie wywalony za drzwi. Pięknie. Teraz będę musiał ich przeprosić i jeszcze przekupić jakimiś słodyczami, bo nie wybaczą. Tak więc wróciłem do domu.
// trzy dni później //
Za dnia na dzień było coraz gorzej. Zmuszałem się do snu jednak, gdy zasypiałem to po pół godzinie się budziłem. W końcu te sny wykończą mnie psychicznie i fizycznie. Może powinienem iść do lekarza? Chociaż to by się pewnie skończyło wylądowaniem w szpitalu psychiatrycznym, albo nafaszerowaniu mnie lekami. Nie, dziękuje! Wzdrygnąłem się. Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka mojej komórki. Zmarszczyłem brwi, ale odebrałem. Dzwonił Tsuzuku. Czy on nie wie, że ja mam próbę? Co za człowiek... Ale i tak on jest jedynym, który ze mną wytrzymuje na dłuższy czas. No nie ważne jest to w tej chwili. Tak więc mój kochany przyjaciel wymyślił wyjście na miasto. A ja oczywiście się zgodziłem. Po próbie mieliśmy się spotkać "Tam gdzie zwykle", to znaczy w naszej ulubionej kawiarence w centrum. Tak więc zaraz po próbie tam pojechałem. Cieszyłem się w duchu, że nie muszę siedzieć sam w swoim mieszkaniu. Tsuzuku już czekał na mnie, przy tym stoliku co zawsze i bawił się telefonem. Dostrzegając mnie, uśmiechnął się szeroko i odłożył komórkę.
- Cześć Ryoga! Co u Ciebie? Bo wyglądasz jak trup - Powiedział z wrednym uśmiechem. Pokręciłem głową.
- Cześć Tsu.... No co ty nie powiesz. Doprawdy posiadam lustro w domu, a tak poza tym jakoś leci. - Wywróciłem oczami. Po chwili przyszła kelnerka, my złożyliśmy zamówienia i pochłonęła nas rozmowa. Rozmawialiśmy, co chwile jak zwykle sobie dogryzając. Tzk uwielbiał mi dokuczać. Tematów było mnóstwo. Zaczynając od "Zgrabnego tyłka kelnerki, którą fajnie by było przelecieć", przez "Musiałem wysłuchiwać dziś przez całą próbę o 'biednym złamanym paznokciu' mojego basisty" i "Znów mnie dziś, prawie chłopaki wykopali za drzwi, bo robiłem wszystko tylko nie śpiewałem" kończąc na " Słyszałeś nową piosenkę...". Mogliśmy po prostu dyskutować całymi godzinami o różnych rzeczach. W każdym razie zrobiło się późno, więc trzeba było się zmyć do domu, bo jutro piątek i ostatnia w tym tygodniu próba ( nareszcie i na szczęście dla mnie! ) i trzeba było jakoś funkcjonować. Ruszyliśmy w stronę parkingu w którym zostawiliśmy auta.
- Ryoga, robisz coś jutro? - Zapytał, przyglądając mi się intensywnie.
- Nie. - Odpowiedziałem i stanąłem przy własnym aucie otwierając je.
- To co powiesz na maraton filmowy? - Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech
- No dobrze... U Ciebie? - Przytaknął, a tym razem to ja się uśmiechnąłem.
- Świetnie! To do zobaczenia u mnie po próbie! - Pożegnał się i poszedł do własnego samochodu. Wsiadłem do auta i postanowiłem wejść w drodze do domu jeszcze do sklepu. Miałem dziwne wrażenie, że jestem obserwowany... Nerwowo przełknąłem ślinę mając nadzieje, że to tylko moja wyobraźnia. Szybko kupiłem to czego potrzebowałem i wróciłem do domu licząc, że dziś może zasnę i nie będę jutro ponownie żywym trupem.
// Dzień później //
Próba dłużyła mi się niemiłosiernie, dodatkowo była przedłużona o godzinę i tym razem nawet nie z mojej winy! Denerwowałem się, bo chciałem już wyjść, a próba powodowała u mnie wszelkie możliwe złe emocje. Dodatkowo rozbolała mnie głowa. W końcu męczarnia się skończyła i mogłem jechać do Tsu. Po drodze obowiązkowi wstąpiłem do sklepu niedaleko domu Tzk, po alkohol i coś do jedzenia. Trochę mi to zajęło, ale potem już pojechałem prosto do przyjaciela. Ten gdy tylko przyszedłem walnął tekstem:
- No już myślałem że ktoś mi Cię odbił i skończyliście w łóżku, albo w kiblu w wytwórni. - Pokazał mi chyba całe uzębienie ( nie wiem jak on to zrobił ) w uśmiechu i poklepał mnie po plecach w przyjaznym geście. Spojrzałem na niego
- Tsu zostaw swoje fantazje dla siebie. Nie chce tego słuchać. - Prychnąłem, a on cmoknął i udał się do salonu. Ja gdy w końcu pozbyłem się ubrania wierzchnego, również do niego dołączyłem. Dawno nie robiliśmy sobie całonocnych maratonów filmowych, bo trasy, koncerty i inne tego typu rzeczy, że po prostu nie było czasu. Ogarnęliśmy jedzenie i picie na stoliku przy łóżku Tsuzuku, potem zaczęliśmy dyskutować co oglądamy. Oczywiście pół godziny nam to zajęło, a ostatecznie padło na horrory. Tak, to było bardzo dla mnie nie wskazane ze względu na mój stan, oraz prawie w ogóle nie przespane noce w ostatnim tygodniu. I te dziwne wrażenia, że ktoś mnie śledzi. A także przesłyszenia, przewidzenia i inne rzeczy, które mnie prześladują od kiedy zaczęły się te paskudne sny. Obawiałem się że po tym maratonie mi się pogorszy i na serio będę musiał iść do jakiegoś psychiatry... Jednak co zrobić. Sam się na ten maraton zgodziłem ( chociaż horrory to była ostatnia rzecz na którą bym wpadł by oglądać ), więc teraz się będę męczył.
Rozwaliliśmy się na łóżku wokalisty Mejibrayu i włączyliśmy , a raczej pan domu włączył pierwszy z czterech filmów, które wcześniej wybraliśmy. To znaczy Annabelle. Zaczynało się niby niewinnie. Mąż kupuje swojej ciężarnej żonie - Mi ( która ani trochę nie jest podobna do Mii z zespołu Tsuzuku, chociaż wokalista stwierdził, że gitarzysta równie by się do tej roli nadawał ), piękną, unikalną, starodawną lalkę ( tu komentarz Tzk, że też taką kupi Mii, żeby ten nie mógł spać po nocach przez nią i dodał, że i tak MiA jest bardziej perfekcyjny niż ta lalka ), w sukni ślubnej. Kobieta się z tej lalki bardzo ucieszyła, chociaż ja na jej miejscu pozbył bym się tej lalki, bo one mnie przerażają. Po czym, jakiś czas później, w środku nocy zostają napadnięci przez jakąś sektę we własnym domu. Małżeństwo ledwo uchodzi z życiem. Od tego czasu dzieją się dziwne rzeczy i Mia i jej mąż przeprowadzają się. Jednak to nie pomaga. W końcu okazuje się, że za tym wszystkim stoi ta okropna lalka. Brr... Lalki są okropne. Jak je można lubić?! Nigdy nie zrozumiem ludzi którzy je lubią i kolekcjonują. Zaraz jak film się skończył poszedłem zrobić sobie i Tsuzuku kawy i wróciliśmy do łóżka.
Drugim filmem była Obecność. To znaczy wszystko co dzieje się przed Annabelle. Nie oglądałem tego ze zrozumieniem, bardziej interesująca była moja kawa.
Potem była Diabelska Plansza Ouija. Też dupy ten horror nie urywa. I podobała mi się tylko jedna scena na początku gdy dziewczyna wiesza się na lampkach od choinki. Tu ciekawsze było dla mnie moje jedzenie.
Ostatni na naszej liście był Czarnobyl: Reaktor Strachu. Ten film mi się o wiele bardziej podobał. Trzymał w napięciu i nie był tak nudny. Chociaż nieco przypominał mi Drogę Bez Powrotu, jednak mimo wszystko podobał mi się.
W końcu te horrory się skończyły. Wywołały u mnie lekki lęk, ale mimo wszystko położyłem się rano z Tzk w jednym łóżku i poszliśmy spać….

Stałem na środku sali koncertowej, chłopaki ode mnie z zespołu grali jakąś nieznaną mi melodie, w której było coś niepokojącego i przerażającego. Nikt na mnie nie patrzył, każdy był zajęty swoją grą. Spojrzałem w stronę widowni, jednak oślepiło mnie jedynie białe światło. Zacząłem śpiewać, jednak nie słyszałem swojego głosu. Coś było bardzo nie tak. Wtedy na scenę wyszła dziewczyna. Była japonką, o śnieżnobiałej skórze, miała długie do kolan, czarne, proste włosy, duże oczy były prawie czarne jak dwa węgielki, usta pełne poprawione krwistoczerwoną szminką. Ubrana była w śnieżnobiałą suknie, bez ramiączek, przyozdobioną czarnymi i czerwonymi różami, z lekkim dekoltem podkreślającym pokaźny ( jak na japonkę ) biust. Na szyi miała naszyjnik w kształcie serca w kolorze jej ust, na rękach koronkowe rękawiczki, oraz buty na nie za wysokim obcasie. Była przepiękna. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem i tak jakby tęsknym (?) spojrzeniem. Miałem dziwne wrażenie, że ją znam, w dodatku jestem z nią jakoś związany i to nie trochę, a bardzo. Spojrzała mi w oczy i podeszła powoli. Przestałem śpiewać
- Witaj Toshizo... Ostatnio obiecałeś mi że ze mną pójdziesz, pamiętasz? Więc chodźmy.... - Uśmiechnęła się ślicznie.
- Nie mogę, Shizuko. Muszę skończyć to co zacząłem. - Głos wydobył się z moich ust.
- Obiecałeś mi Toshi. Jak możesz mnie tak ranić? - Na jej twarzy ujrzałem gniew i łzy.
- Odejdź Shizuko. - Spojrzałem na nią z góry. Kobieta wyglądająca na mniej więcej tyle lat ile ja wybiegła z sali. Po czym światła zgasły. Zacząłem się rozglądać. Wtedy też ujrzałem widownie. Składały się na nią różnego rodzaju lalki. Mnóstwo lalek. Zamarłem. Gdzieś na sali rozległ się przerażający śmiech. Nagle wszystkie lalki spojrzały na mnie przeszywająco, wstając z miejsc zaczęły iść w moją stronę. Mówiły w różnych językach, które... Rozumiałem (?!), a słowa jakie wypowiadały to były głównie "Ryoga", "uwięzić", "zabić". Zacząłem uciekać jednak one były wszędzie. Coś mnie podrapało po klatce piersiowej przez co miałem na niej ślady trzech szponów... Co utrudniało mi ucieczkę. W końcu wpadłem do jakiegoś pomieszczenia, które zaryglowałem. Wszedłem w jego głąb. Było ciemno, jednak dalej się powoli przemieszczałem, aż do momentu w którym błysnęło światło niczym flesz w aparacie. Zatrzymałem się. Znów błysnęło. Próbowałem cokolwiek dostrzec, jednak na marne. Nie byłem w stanie iść dalej jak by coś mnie zatrzymywało. Zamarłem. Coś dmuchnęło w moją szyje, a ja byłem przerażony. Odwróciłem się gwałtownie, jednak przy kolejnym błysku zauważyłem tylko, a może, aż jakąś sylwetkę mniej więcej dwa metry ode mnie. Przy kolejnym błysku dostrzegłem że postać była zakapturzona, tak że nie byłem w stanie rozpoznać jak wygląda i kim jest. Po chwili usłyszałem śmiech. Brzmiał jak osoby ze szpitala psychiatrycznego. Kolejny błysk. Zobaczyłem pół metra przed sobą, jakieś ręce zakończone szponami, wyciągnięte w moją stronę. Wtedy też straciłem przytomność.

{ Zmiana punktu widzenia na trzecioosobowy }
Tsuzuku po jakocjś dwóch godzinach budzi się, czy raczej budzi go szloch. Otwiera oczy i nieprzytomnym wzrokiem lustruje pokój, ostatecznie zatrzymując wzrok na przerażonym śpiącym Ryodze. To właśnie jego szloch obudził wokalistę Mejibrayu. Zmarszczył brwi i próbował obudzić przyjaciela, będąc zmartwionym jego stanem
- Ryoga... Ryoga obudź sie! To tylko sen...! - Zaczął nim potrząsać by wybudził się ze świata snu. Jednak nic to nie dało. Czarnowłosy objął przyjaciela, głaszcząc go po głowie by się uspokoił i ścierał mu łzy z policzków. W końcu Ryugs otworzył oczy i przeleciał rozbieganym spojrzeniem po pokoju, zatrzymując przerażony wzrok w oczach Tzk. Przytulił się do niego mocno, płacząc.
- Ciii... Nie płacz Ryoga. To tylko sen... - Tsuzuku próbował go uspokoić.
- A-ale Tsu... - załkał w jego szyje, gdyż nadal był mocno przytulony do przyjaciela. Zaczął mu cicho opowiadać swój sen. I w tym momencie Tzk zrozumiał przerażenie Ryogi. Mimo wszystko wokalista Mejibrayu strasznie sie martwił.
- Może zostaniesz u mnie? Myśle że nie chcesz siedzieć sam w... - Wokalista Bornu mu przerwał.
- Nie. Musze wrócić do domu Tsu. Nie martw się. Nic się nie stało. Zapomnij. - powiedział i zaczął się zbierać. Nie chciał dłużej być w domu Tsu. Szybko zebrał się i wrócił do domu.
Mimo koszmaru był wypoczęty, co nie zdarzało się często, tak więc postanowił zrobić sobie odprężającą kąpiel. Zaczął się rozbierać stojąc przed dużym lustrem. Gdy zdjął koszulkę to się przeraził. Na klatce piersiowej były trzy świeże rany. Pobiegł po apteczkę, położył ją na półce i postanowił że to opatrzy po kąpieli. Jednak gdy wyszedł z wanny przeszył go straszny ból. Rany zaczęły go piec jak by ktoś wysypał na nie kilo soli, zrobiły się czerwone i zaczęły krwawić. Szybko zaczął je opatrywać, jednak na tyle nieuważnie, że poślizgnął się i uderzył głową w kafelki i stracił przytomność.
Ocknął się i mimo bólu głowy, zaczął opatrywać sobie klatkę piersiową i czoło, które jakoś rozciął przy upadku. Do końca weekendu robił wszystko byle by być w jakimś towarzystwie. Jednaknjak w sobotę się tak dało, tak w niedziele był sam ze swoimi myślami we własnym domu. Wbrew pozorom, ten dzień minął wokaliście Born bez nerwów, bez zbędnych niespodzianek oraz bez dręczących go koszmarów. W nocy nawet spał spokojnie co było niesamowite.
Następnego dnia Ryoga wstał wypoczęty, nie dręczony, co było dziwne, koszmarami. Udał się na probe. Próba Born w końcu się zaczęła i trwała półtorej godziny. Po tym czasie Ryoga złapał się za klatkę piersiową, która zaczęła obficie krwawić, przez co przód białej koszulki wokalisty przybrał szkarłatny kolor, a jej właściciel stracił przytomność. Cały zespół do niego doskoczył, zadzwonili po pogotowie i zajęli się tamowaniem krwawienia. W końcu przyjechał ambulans i zabrał wokalistę do szpitala. Chłopaki szybko się zebrali, jednak w wejściu zatrzymał ich Tsuzuku wchodzący do sali.
- Gdzie jest Ryoga? - Zapytał marszcząc brwi. Zespół wymienił porozumiewawcze spojrzenia i w końcu Tomo zabrał głos.
- Ryoge zabrali do szpitala. Stracił przytomność i zaczął krwawić z klatki piersiowej
- Co?! - Wokalista Mejibrayu zrobił się biały jak kartka papieru.
- Jedziemy właśnie do niego do szpitala. Jedziesz z nami? - Zapytał perkusista. Tzk natychmiast przytaknął. Tak więc pojechali do szpitala. Okazało się, że Ryoga zapadł w śpiączkę. Lekarz powiedział, że wpływ na to że chłopak wpadł w śpiączkę mogło mieć coś co odbiło się na nim psychicznie, gdyż fizycznie jest zdrowy i nic mu nie dolega. Zaproponował również zapytać bliskich o to czy nie miał już czegoś podobnego i czy żadne podejrzane rzeczy się nie działy ostatnio w jego życiu, czy nie zachowywał się na przykład dziwnie, inaczej niż zwykle. Młodzi mężczyźni przytaknęli i powiedzieli że jak się tylko czegoś dowiedzą to dadzą znać. Gdy ta piątka opuściła szpital Tsuzuku zabrał głos.
- Coś mi się przypomniało… Nie wiem czy to może mieć jakieś znaczenie ale jak ostatnio Ryo u mnie był i został na noc to miał koszmary i nie mogłem go z nich wybudzić…. Myślicie, że to może mieć związek z tą śpiączką…? - Tsu przygryzł wargę i spuścił wzrok.
- Nie wiem… Ale trzeba jechać do jego rodziców. - Tomo westchnął i popatrzył po czwórce kolegów.
Ustalili że pojadą następnego dnia do rodziców ich przyjaciela. Ustalili że spotkają się pod wytwórnią i pojadą jednym samochodem. Tak jak ustalili – tak zrobili, mając nadzieje dowiedzieć się czegoś nowego. Z rana się spotkali, wsiedli w samochód, jechali około 3 i pół godziny i znaleźli się w rodzinnym mieście Ryogi, pod jego domem. Adres zdobył Tomo, chociaż łatwo nie było.
- To jak? Idziemy? - Zapytał wahając się, Tsu.
- Tak, nie możemy się przecież wycofać. - Powiedział Ray.
- Dla Ryogi. - Dodał K, a reszta przytaknęła i wszyscy opuścili samochód i udali się do drzwi, dzwoniąc dwa razy dzwonkiem. Stali niespokojnie, zdenerwowani, jednak w ciszy. Dom znajdował się na peryferiach miast, był duży i zadbany jednak widać było, że miał swoje lata. Po chwili cała piątka usłyszała kroki i w drzwiach pojawiło się małżeństwo – rodzice Ryogi. Chłopaki się ukłonili.
- Dzień dobry… Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale my w sprawie Ryogi… - Powiedział Tomo. Kobieta jak i mężczyzna byli zdziwieni i jednocześnie zaniepokojeni.
- Dzień dobry…. Czy coś się stało? - Zapytała kobieta niepewnie.
- Um… Tak jakby… Czy moglibyśmy wejść? Jesteśmy jego przyjaciółmi. - Kobieta ich wpuściła i zaprosiła do salonu, wskazując miejsca chłopakom by usiedli. Tomo i Tsuzuku usiedli na fotelach, pozostała trójka na jednej kanapie, a rodzice Ryogi na drugiej.
- Więc? Co z moim synem? - Zapytała kobieta. Chłopaki wcześniej ustalili, że mówić będą Tomo i Tsuzuku. Tsu skinął na perkusistę, żeby zaczął.
- Ryoga jest w szpitalu w śpiączce… - Powiedział, a mama wokalisty Born się rozpłakała.
- Co się stało…? - Zapytał mężczyzna tuląc płaczącą żonę
- Tego właśnie nie wiemy. Mieliśmy próbę gdy nagle zemdlał i jak potem się okazało – zapadł w śpiączkę. - Kontynuował Tomo.
- A kilka dni wcześniej miał koszmary i myśleliśmy, że może to ma jakiś związek z tym – Dodał Tzk. Mama Ryogi zamarła i zbladła. Momentalnie przestała płakać, otarła łzy i spojrzała na nas.
- To źle. To znów wróciło… - Szepnęła kobieta. Reszta zebranych patrzyła na nią pytająco. - Ryogę, gdy był mały opętał zły demon. Um. Mogę wam o tym opowiedzieć, a nawet muszę. Poczekajcie chwilę. Zrobię herbaty i wam opowiem, bo to długa historia. Kobieta w średnim wieku wyszła z pokoju, a po kilkunastu minutach wróciła z kubkami zielonej herbaty. Postawiła je przed każdym z młodzieńców, oraz mężem i ostatni z kubków ujęła w własne dłonie. - No dobrze - Upiła nieco herbaty – Więc… Ryoga jak był mały, miał może z pięć lat, cały czas się budził w nocy z krzykiem, przez to że śniły mu się straszne rzeczy i bał się spać. Szukałam jakiejś pomocy, w końcu wiadomo, organizm bez snu się błyskawicznie wykańcza i mogło to się odbić na jego zdrowiu. W końcu znalazłam lekarza… A przynajmniej się za lekarza ten młody mężczyzna podawał, jednak potem się okazało, że ten człowiek był kimś na wzór egzorcysty. Tak więc umówiłam syna najszybciej jak się dało na wizytę, to znaczy trzy dni po odnalezieniu go. Jednak stan Ryogi się pogorszył, na dzień przed wizytą. Ryo twierdził, że przyszła do niego dziewczynka, która powiedziała, że chce się z nim zaprzyjaźnić. Wtedy byłam przerażona. W końcu poszliśmy do lekarza. Miałam nadzieje że to pomoże. Specjalista powiedział mi, że moje ukochane dziecko jest opętane, ale jako że jest małe może być trudniej wypędzić demona. Jednak podjął się tego, bo kilka dni później wypędził demona. Ryoga potwornie płakał i krzyczał, ale było to skuteczne. On tego nie pamięta. I proszę, nie mówcie mu tego… - Zakończyła opowieść kobieta. Wszyscy zaniemówili.
- To znaczy… Że ten demon jednak nie został do końca wypędzony, uśpiony albo po prostu wrócił…? - Zapytał zszokowany Ray.
- Tak. Prawdopodobnie. - Przytaknęła. - Właściwie… Mogę wam podać imię i nazwisko oraz adres tego mężczyzny chociaż nie wiem czy on pracuje tam gdzie wtedy. - Kobieta opuściła pokój i chwile później podała Tsuzuku kartkę z danymi. - Proszę. Cieszę się, że mój syn ma kogoś, komu na nim zależy. Opiekujcie się nim
- Dziękujemy pani bardzo. - Całą piątka wstała i ukłoniła się. - Oczywiście że się nim zaopiekujemy. I pojedziemy jak najszybciej po pomoc, by się nie męczył.
Matka Ryogi jeszcze dokładnie opisała jak kiedyś wyglądał ten mężczyzna. Ostatecznie się pożegnali i wrócili do miasta. Pojechali do szpitala. Stan Ryogi był stabilny, jednak jeszcze się nie obudził.
Następnego dnia, Tomo, K, Ray, Mio i Tsuzuku, którzy się jakoś ze sobą zżyli, dzięki Ryodze, pojechali pod adres podany przez kobietę, dzień wcześniej. Okazało się, że nie było problemu, bo mężczyzna nie zmienił miejsca pracy. Weszli do jego gabinetu w piątkę, kłaniając się.
- Dzień dobry. Możemy zająć panu chwilę? - Mężczyzna spojrzał na nich.
- Dzień dobry… W czym mogę pomóc? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nasz przyjaciel zapadł w śpiączkę, jednak zostaliśmy zapewnieni, że to nie ma nic wspólnego z jego ciałem, uważamy że znów go opętał demon…. - Zabrał głos Tomo.
- Znów? - Zapytał lekarz patrząc na chłopaków bacznie.
- Tak. Gdy miał około pięciu lat pomógł mu pan uwolnić się od demona. - Potwierdził Tsuzuku.
- Oh, chyba kojarzę. I rozumiem, że wszyscy oczekujecie żebym znów mu pomógł? - Przytaknęli – Tylko że jeśli on jest teraz w śpiączce, to ja nie jestem w stanie zrobić czegokolwiek. - Muzycy zbledli. - Jeśli tylko się obudzi to po mnie zadzwońcie. - Lekarz wręczył Tomo wizytówkę. Chłopaki zrezygnowani, pożegnali się i opuścili gabinet. Pozostała im cierpliwość. Bali się o wokalistę i na zmianę siedzieli przy nim w szpitalu, a w razie czego mieli dzwonić. Mimo że było to strasznie męczące Tsuzuku musiał się jeszcze zajmować swoim zespołem, aż do momentu gdy prawie zemdlał na próbie, ale MiA, Koichi i Meto w odpowiednim momencie zareagowali, przerwali próbę i siłą zabrali wokalistę do domu różowowłosego, by się wyspał i nie siedział sam ze swoimi problemami u siebie w domu.
// Dwa tygodnie później//
Tsuzuku obudził dzwonek telefonu. Wygrzebał komórkę spod poduszki i zaspany odebrał.
- Słucham…? - Wymamrotał niewyraźnie.
- Tsuzuku, Ryoga się obudził, przyjeżdżaj do szpitala – Oznajmił Tomo na co Tsuzuku za szybko się podniósł i ręka mu zjechała z kanapy, przez co wykonał piękną glebę. Przeklął.
- Dobrze, już jadę. - Rozłączył się i zaczął szybko zbierać. Z domu Koichiego było nawet bliżej do szpitala, tak więc po dwudziestu minutach wpadł do sali, w której leżał Ryoga. Siedziało tam całe Born i patrzyło z zaniepokojeniem na swojego wokalistę. Ten jednak siedząc na łóżku wpatrywał się w ścianę naprzeciwko pustym wzrokiem i się nie ruszał. Czarnowłosy podszedł do łóżka i złapał przyjaciela za rękę. Ten tylko rzucił mu zimne spojrzenie i zabrał rękę. Tzk aż się odsunął pod tym spojrzeniem od muzyka. Siedzieli w ciszy, w szóstkę, do momentu, aż otworzyły się drzwi, a w nich stanął mężczyzna który niegdyś pomógł Ryodze. Podszedł do pacjenta, rozkazując jego przyjaciołom się odsunąć.
- Ryoga, pamiętasz mnie? - Spojrzał mu w oczy. Młodszy zmrużył je niebezpiecznie, odsuwając się.
- Ty…! To przez Ciebie losy moje i Toshizo się rozeszły! Ale teraz Ci go nie oddam! Tyle czekałam na to spotkanie i żeby mój ukochany był na moją wyłączność, więc nie ma mowy byś mi to szczęście odebrał! - Padło z ust Ryogi ostro. O dziwo nie głosem wokalisty...! Wszyscy byli zszokowani, poza lekarzem. Ten skinął porozumiewawczo na pozostałą piątkę i wzrokiem nakazując im opuścić sale, jednak sam również wyszedł zostawiając piosenkarza samego w sali.
- Tak, na sto procent jest opętany. Teraz mogę podjąć odpowiednie środki by go uwolnić od ciężaru demona. Zgadzacie się na to? - Muzycy przytaknęli. - Dobrze. Ale warunek jest jeden, nie przeszkadzacie mi i najlepiej pójdźcie do domu jednego z was i trzymajcie się razem, pod żadnym pozorem nie przychodźcie do szpitala, bo to dla was niebezpieczne. - Przytaknęli ponownie – Tak więc zróbcie to teraz. Ja jadę po potrzebne rzeczy.
4/5 Born i Tsuzuku tym sposobem udali się do mieszkania wokalisty Mejibrayu, które było dość daleko od szpitala. Wszyscy bardzo się martwili i bali, jednak czekali na jakiekolwiek wieści, mając nadzieje, że będą one dobre. Nie chcieli stracić Ryogi. Tsu gdy o tym pomyślał poczuł kłucie w klatce piersiowej. Nie ma mowy by coś nie wypaliło.
Tymczasem mężczyzna zaczął odprawiać rytuał. Poprosił lekarzy by przywiązali chłopaka do łóżka, a później opuścili pomieszczenie, nie wpuszczali do niego nikogo bez względu na wszystko, ani sami nie wchodzili, bez względu na odgłosy dochodzące z sali. Ryoga się szarpał, jednak nic mu to nie dało. Rytuał był czymś na zasadzie egzorcyzmu, jednak o wiele bezpieczniejszy, prawie nie bolesny, a o tej metodzie wiedzieli tylko nieliczni. Demon był potężny tak więc by go wypędzić musiał wykonać trzy takie rytuały. I tak też zrobił. Po kilku godzinach demon opuścił ciało, a sam Ryoga stracił przytomność. Teraz mężczyzna pojechał do przyjaciół opętanego chłopaka, wiedząc gdzie są, mimo że nikt mu o tym nie wspomniał. Zapukał do drzwi mieszkania Tsuzuku. Otworzył mu właściciel domu i widząc starszego mnóstwo emocji przeszło przez jego twarz, od zdziwienia, przez zaniepokojenie, ostatecznie zostając przy przerażeniu. Jednak wpuścił gościa.
- Czy… Czy Ryoga… - Zaczął drżącym głosem Tzk. Lekarz uśmiechnął się i położył rękę na jego ramieniu.
- Wszystko z nim w porządku. Śpi. Chodź do salonu. Musimy porozmawiać – Wskazał na salon, w którym siedziała reszta, spięta widząc mężczyznę. Siedzieli na kanapie i patrzyli wyczekująco na przybysza. - Z Ryogą w porządku. I muszę wam powiedzieć że był naprawdę dzielny. Już demon odszedł raz na zawsze. I ja też muszę odejść. - Nagle z pleców mężczyzny wyrosły skrzydła. - Ryoga jest wyjątkowy. Opiekujcie się nim. Szczególnie Ty, Tsuzuku – Wokalista nie dowierzał jak i reszta, z tego co było widać.
- J-ja?! Czemu...? - Zapytał niezbyt zrozumiałym głosem.
- On Cię kocha. I ty jego też. I nie zaprzeczaj, bo wiem, że tak jest. - Uśmiechnął się szeroko – I hm... Jestem jak wy ludzie na to mówicie, 'aniołem'. Jednak nie mówcie nikomu. - Przyłożył palec do ust w geście by milczeli - Pomogliście mi właściwie unicestwić tego demona. Pewnie się jeszcze kiedyś spotkamy. Do zobaczenia. Idźcie do niego. - Posłał całej piątce szczery uśmiech i tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął.
Tsuzuku jako pierwszy się ocknął i szybko zaczął zbierać, nie komentując tego co miało miejsce, w duchu dziękując aniołowi. Reszta w końcu też się ocknęła z szoku i w piątkę ponownie pojechali do szpitala. Ryoga zdążył się ocknąć. Ucieszył się strasznie, gdy zobaczył przyjaciół, którzy go po prostu przytulili mocno. Oni również ogromnie się cieszyli. W końcu Tsu poprosił by Tomo zabrał resztę i zostawił go samego z Ryogą. On przytaknął, życząc cicho powodzenia.
- Ryoga… Uświadomiłem sobie coś wiesz? - Tzk uśmiechnął się kładąc obok Ryogi na wąskim łóżku.
- Co takiego? - Wokalista Born spojrzał mu w oczy.
- Że Cię kocham. Prze te wszystkie… Z resztą to nie jest teraz ważne. Po prostu uświadomiłem sobie, że to od zawsze Ciebie kochałem. Zostaniesz ze mną? Zostaniesz… - Wypowiedź Tzk przerwały usta Ryogi.
- Też Cię kocham. I teraz jesteś na mnie skazany. Nie pozwolę Ci się od siebie uwolnić. - Zaśmiał się przytulając do wokalisty Mejibrayu i oparł swoje czoło o jego.