piątek, 23 grudnia 2016

2. I will love you when... you're sad ( Masa x Natsu )

Tak więc wstawiam jako prezent świąteczny nowy rozdział <3

Dedykuje Matsu, tak jak całą tą serie <3 <3 <3

Miłego czytania i przepraszam za błędy, chociaż starałam się poprawić ~

***



[Masa]
Obudziłem się rano, była środa tak więc dziś mieliśmy próbę na późniejszą godzinę. Spojrzałem w bok. Po mojej prawej stronie na dużym łóżku leżał mój ukochany Natsu. Jego włosy były rozsypane na całej poduszce, jedną ręką obejmował mnie w pasie, a drugą miał pod głową i tak słodko spał z lekko uchylonymi ustami. Westchnąłem i rozejrzałem się po naszej sypialni. Była w odcieniach szarości i beżu. Po obu stronach łóżka były stoliki nocne i na nich lampki i na jednym, bliżej mnie leżał i ładował się mój telefon, a na drugim tym od strony Natsu ładował się jego telefon i jeszcze leżały jakieś części biżuterii mojego chłopaka oraz papierosy i zapalniczka. Dalej była komoda ozdobiona naszymi zdjęciami. To było kochane. Trochę dalej były drzwi do łazienki. Na ścianie naprzeciwko łóżka, po prawej stronie były drzwi do przedpokoju na piętrze. Obok stał szeroki i wysoki regał pełny książek. Na prawej ścianie było duże okno z niskim parapetem, na którym było mnóstwo poduszek, było to jedno z moich ulubionych miejsc. Moją uwagę zwróciła pogoda. Skrzywiłem się widząc zachmurzone granatowe niebo, a deszcz zalewał szyby.

Westchnąłem ciężko, ostrożnie zdjąłem z siebie rękę Natsu, ucałowałem go w skroń ostrożnie, żeby go nie obudzić i poszedłem do kuchni.  Pragnąłem kawy. Włączyłem wodę w czajniku i wyjąłem z szafki kubek, po czym położyłem go na blacie. Zacząłem grzebać po szafkach. Zmarszczyłem brwi zirytowany, kiedy nie mogłem znaleźć pojemnika z kawą. Jeszcze przejrzałem drugą szafkę. Znalazłem. Jednak, gdy otworzyłem metalową puszkę okazało się, że jest pusta. Jęknąłem zawiedziony. No nie… Znowu popatrzyłem za okno i się wzdrygnąłem. Jednak nie miałem wyjścia. Poszedłem do łazienki ogarnąć się i ubrać. Potem założyłem buty i płaszcz, do kieszeni wziąłem portfel. Zabrałem jeszcze parasolkę i wyszedłem z domu. Do sklepu było jakieś 15 minut na piechotę. Rozłożyłem parasolkę i udałem się do sklepu. Ten dzień nie zapowiadał się dobrze. Miałem podły humor i w ogóle dodatkowo źle mi było przez tą okropną pogodę. Szedłem spokojnie jednak nie długo.

Mniej więcej w połowie drogi jakiś idiota wjechał w kałuże z dużą szybkością, przez co zostałem cały ochlapany. Eh…  Zimno. Szedłem dalej. Zatrzymałem się na przejściu przy skrzyżowaniu. Ten dzień ledwo się zaczął, a już był beznadziejny. Byłem zły, smutny i zdenerwowany. Wtedy w oczy rzucił mi się pies, który wyszedł na środek skrzyżowania. Nie zdążyłem zareagować i zobaczyłem jak psa przejeżdża samochód. Odwróciłem wzrok. Było mi źle. Biedne zwierzątko. Przeszedłem czym szybciej przez to skrzyżowanie i przeszedłem między budynkami. Wściekłem się, kiedy zobaczyłem kartkę, że sklep jest dzisiaj nieczynny. Poszedłem do domu na około. Zdjąłem buty i płaszcz, jednak zaraz je zabrałem żeby buty postawić przy kaloryferze a płaszcz wyprać. Pozbyłem się wszystkiego z kieszeni po drodze w salonie. Jak się okazało Natsu już nie spał.

- Masa? Gdzie byłeś? – Wyszedł z kuchni i spojrzał na mnie zaskoczony – Jeju, skarbie, co się stało? – Zapytał

- Długa historia – Mruknąłem patrząc na niego wzrokiem mówiącym, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Natsu westchnął i przytaknął.

- Chodź. Zrobiłem śniadanie. – Pocałował mnie.

- Chwila. Musze się przebrać. Jestem cały przemoczony – westchnąłem. Poszedłem się przebrać i wróciłem do Natsu, który rozłożył śniadanie na stole. – Nie ma kawy – Mruknąłem smutno.

- Kupimy jak będziemy jechać do studia. I jeszcze kupię ci jakąś dobrą ze Starbucksa – Pocałował mnie w policzek i zabraliśmy się za śniadanie.

***

Jechaliśmy z Natsu do studia. Mój chłopa k prowadził, a ja przeglądałem twittera. Niby nic ciekawego nie było, głównie spam Natsu, ale jednak w oczy rzuciły mi się jakieś informacje o naszym zespole. Czytając to myślałem że zemdleje. Jak bym stał to na bank bym upadł. Otóż ktoś puścił plotę, że mój kochany Natsu ćpa i daje dupy za kasę. Ah no i jak by tego było mało, podobno wysyła swoje nagie zdjęcia do magazynów. Nie wiedziałem czy zacząć płakać, że ktoś napisał coś takiego o najwspanialszym człowieku, jakiego znam i który jest moim chłopakiem czy się wściec i zamordować osobę, która puściła plotę. Zacząłem przeglądać dalej twittera w poszukiwaniu innych informacji.

- Coś się stało? – Zapytał Natsu, przez co podskoczyłem. Staliśmy pod Starbucksem.

- Co? Nie, nic się nie stało. Co niby miało się stać? – Zapytałem uśmiechając się słabo.

- Masa. Znam cię nie od dzisiaj. Nie kłam. – Westchnął i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Nie mam ochoty o tym mówić. To przez ten ranek po prostu – Wysiadłem i poszedłem do kawiarni. Usłyszałem zamykane drzwi i ciężkie westchnięcie, po czym Natsu ruszył za mną, słyszałem jego kroki.

Po zdobyciu kawy i dotarciu do studia wypiłem kawę i poszedłem do łazienki, w której się zamknąłem. Doszedłem do tego, że wczoraj Hiro, tak drogi wokalista NOCTURNAL BLOODLUST rozsiał taką plotę w barze. Aż się we mnie zagotowało. Byłem zły i smutny jednocześnie. Wypadłem z łazienki i dopadłem Hiro. Spoliczkowałem go i docisnąłem go do ściany.

- Jak śmiałeś?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! – Huknąłem na niego.
Daichi i Cazqui podeszli do nas i starali się rozdzielić. Ja jednak nie dałem za wygraną. Odblokowałem telefon i pokazałem im te plotki. Obaj byli zaskoczeni. Cazqui zamknął drzwi na klucz. Po moich policzkach zleciały łzy

 - Masa… Nie chciałem… Byłem pijany – Mówił i patrzył na mnie zaskoczony. Puściłem go i odsunąłem się od niego i wytarłem łzy.

- Jesteś idiotą. Nie obchodzi mnie jak, ale masz to odkręcić. – Spojrzałem na niego wściekły.

Zabrałem Cazquiemu swój telefon i podszedłem otworzyć drzwi. Przez całą próbę była grobowa atmosfera. Pod koniec grałem tak, ze zerwałem trzy struny. No myślałem, że rzucę tym basem o podłogę. Jednak skończyło się jedynie na kanapie. Po czym wyszedłem ze studia i poszedłem przed siebie. Już miałem gdzieś ten deszcz. I w ogóle wszystko. Trafiłem do kawiarni nad morzem i tam kupiłem sobie kawę i ciastko na rozgrzanie. Nie dało to dużo. Było mi nadal smutno i źle. Ta cała sytuacja mnie dobijała. Nie rozumiałem jak Hiro mógł zrobić coś takiego… Bolało.

Po zjedzeniu ciastka wyszedłem z kawiarni i ruszyłem wzdłuż wybrzeża. Znowu cały przemokłem. Na dodatek poszedłem do domu na piechotę. Miałem czas na przemyślenie wszystkiego. Ktoś się do mnie nie jednokrotnie dobijał. Pewnie Natsu, albo Daichi… Rozpadało się jeszcze bardziej. Jakie to śmieszne. Pogoda odwzorowuje mój nastrój i smutek.

***

Wszedłem do domu i powoli w przedpokoju zacząłem się rozbierać z ubrań wierzchnych. Chociaż powinienem się rozebrać w wejściu ze wszystkich ubrań. Nie chciałem jednak tego robić. Nawet nie wiem, kiedy w przedpokoju pojawił się Natsu.

- Martwiłem się skarbie. Gdzie byłeś? – Zapytał podchodząc do mnie.

Spojrzałem na niego smutno i przytuliłem się do niego. Nie zwracałem uwagi na to, że byłem cały mokry. Potrzebowałem go teraz bardzo. On sam objął mnie i po dłuższej chwili poczułem jak zdejmuje ze mnie mokre ubrania. Pozwalałem mu na to przymykając oczy. Nadal byłem smutny, jednak czułem się poniekąd lepiej.

- Nieważne z resztą. Dobrze, że już jesteś. Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie nawet jak jesteś smutny. I zawsze będę cię kochał – Szepnął do mojego ucha.