sobota, 26 listopada 2016

1. I will love you when... you're happy (Masa x Natsu)

W październiku nie wstawiałam notki ze względu na brak weny i inne problemy~ Tak więc wstawiam teraz!
Notke dedykuje Matsu <3 I dziękuję za pomoc przy wymyślaniu jej :3
Mam nadzieje że się spodoba (Standardowo przepraszam za błędy)
Miłego czytania

_______________________________________________________________________________




[Natsu]

Kiedy on jest szczęśliwy wszystko jest piękniejsze. On sam, nasze próby, koncerty, wyjścia na miasto ze znajomymi czy przyjaciółmi. Jego uśmiech jest jednym z najpiękniejszych. Siedziałem właśnie na próbie za perkusją. Sala, w której mieliśmy próby była dość duża, na całej jednej ścianie było lustro, które uwielbiali gitarzyści i Hiro. Kiedy graliśmy po prostu widziałem te spojrzenia wbite w swoje odbicia, przez co się mylili i mój ukochany się denerwował. Mnie to śmieszyło, bo czasem na koncertach Daichi, Cazqui i Hiro zachowywali się jak przed tym lustrem. W każdym razie na środku, jednak bardziej z tyłu niż z przodu stała moja perkusja. Po mojej prawej stały dwa duże piecyki. Ten najbardziej po lewej stronie należał do Daichiego, a ten obok do mojego kochanego Masy. Po drugiej stronie były piecyki Caza. Oczywiście po podłodze walało się mnóstwo kabli, a pod wzmacniaczami wszelkiego rodzaju miksery do zmieniania dźwięków. Na samym końcu stała jeszcze niebieska kanapa i drewniany stolik do kawy o ciemnym odcieniu w tym momencie zawalony papierami. Siedział przy nim skupiony Masa i pisał jakieś rzeczy. 

Mój chłopak nie miał lekko, cała wytwórnia, dzięki której istniał nasz zespół, żeby było tego mało to bycie liderem właśnie w naszym zespole. Wszystko spoczywało na jego ramionach. Cała ta odpowiedzialność. Obserwowałem Mase wybijając jakiś rytm nogą w perkusji. Chwilowo mieliśmy godzinną przerwę i reszta się gdzieś ulotniła. 

- Możesz tego nie robić? – Powiedział mój zirytowany ukochany nawet na mnie nie patrząc. Uniosłem brew i wbiłem w niego wzrok. Oczywiście nie przestałem na niego ani patrzeć ani wybijać rytmu. – Natsu. Przeszkadzasz mi i rozpraszasz. – Powiedział zirytowany i spojrzał na mnie.

- Przepraszam. – Wywróciłem oczami i wstałem. Podszedłem do niego, odsunąłem mu trochę tych papierów na bok szybko, żeby nie zdążył zaprotestować, usiadłem na stoliku i pocałowałem go czule. Oczywiście oddał pocałunek pogłębiając go i wzdychając mi w usta. Przymknął oczy, więc i ja to zrobiłem. Przeciągałem pocałunek jak się dało, nawet ująłem jego dłonie w swoje. Uwielbiałem jego kolczyk w wardze, bo mimo wszystko pocałunek dzięki niemu był przyjemniejszy. Kiedy się odsunęliśmy, objąłem go i się uśmiechnąłem lekko. – Uśmiechnij się Masa. Uwielbiam twój uśmiech. 

- Oj Natsu. Żebyś ty wiedział jak na mnie działasz. – Odsunął się i uśmiechnął się lekko. Po chwili jednak westchnął – Ale teraz idź po jakąś kawę i mnie nie rozpraszaj piękny. 

Poklepał mnie po udzie i wskazał drzwi. Pokręciłem głową, skradłem jeszcze jeden pocałunek i wyszedłem. Musiałem go jakoś w najbliższym czasie uszczęśliwić. Uwielbiał jak się go zaskakiwało. To planowałem zrobić. Ale zdecydowanie nie dzisiaj. Jest zbyt poirytowany na poprawę humoru. 

Kierując się w stronę wyjścia z wytwórni zauważyłem Daichiego. To była moja szansa. Otóż mój ukochany miał słabość do Daia. To trzeba było wykorzystać. Najmłodszy szedł i przeglądał coś w telefonie nawet mnie nie zauważając. Gdybym go nie złapał za ramię to pewnie by poszedł dalej, a tak niemal wypuszczając telefon ze strachu spojrzał na mnie. Uśmiechnął się delikatnie jak już opanował strach oraz zorientował się, że to tylko ja. Swoją drogą to było u niego dziwne. Bał się wszystkiego i wszystkich. Ale taki już był. Zdecydowanie wolałem go niż Cazquiego czy Hiro. 

- Co jest Natsu? – Zapytał patrząc na mnie. Był trochę wyższy odemnie, więc ciekawie to musiało wyglądać z punktu widzenia kogoś innego. 

- Chodź ze mną. Musisz mi pomóc coś obmyślić i przy okazji po kawę. – Pociągnąłem go za ramię.

- Um. Jasne, o co chodzi? – Zapytał zakładając włosy za ucho. Do pobliskiego Starbucksa było jakieś 10 minut drogi w jedną stronę, więc tam się udaliśmy. 

- No, bo chodzi o to, że chcę uszczęśliwić jakoś Mase. Ciągle siedzi nad tymi papierami, ja nie mogę mu pomóc, bo on musi to sam przeczytać i wypełnić. – Powiedziałem zirytowany

- No wiem… Ale co ja mam do tego? – Zapytał 

- Masa ma do ciebie słabość, bo jesteś najmłodszy. Więc zróbmy tak (…)

***

Tak więc następnego dnia wprowadziliśmy wcześniej obmyślany plan w życie. Zaraz po próbie Daichi wyciągnął Mase na zakupy. No to miałem ich z głowy, na co najmniej pięć godzin. Pojechałem do domu. Sprzątnąłem i ogólnie ogarnąłem wszystko. 

Mieliśmy dość duży dom. Był on piętrowy, na dole była kuchnia, jadalnia, duży salon, spiżarnia, mała łazienka i gabinet Masy. Na piętrze mieliśmy swoją sypialnie, trzy sypialnie gościnne, garderobę i dźwiękoszczelny pokój, w którym ćwiczyliśmy. Całe szczęście, że zazwyczaj panował tu względny porządek. 

Kiedy jechałem do domu po drodze kupiłem parę drobiazgów żeby umilić ten wieczór Masie. Kupiłem bardzo ładnie pachnące świeczki, wytrawne wino i truskawki oraz czekoladę. Po obejrzeniu kilku tutoriali w Internecie zrobiłem truskawki w czekoladzie i włożyłem je do lodówki. Potem zabrałem wino, ustawiłem je w łazience na kafelkach, które łączyły wannę ze ścianą, a także dwa kieliszki. Łazienka była duża. Wchodząc po prawej stronie były dwie umywalki połączone jednym blatem z szafką pod spodem.  Pod ścianą, niemal naprzeciwko umywalek była duża wanna. Po lewej od drzwi była toaletka z kosmetykami, pralka, a dalej klozet. Wszystko było w ciemnych odcieniach przeplatanych jasnymi wzorami. 

Napisałem do Daia żeby zabrał Mase do jakiejś kawiarni, żebym mógł go zabrać. Kiedy mi odpisał napuściłem wody dolewając do niej różnych olejków żeby pachniała i żeby zrobiła się piana. Napuściłem do połowy i pojechałem szybko po swojego chłopaka. Po drodze zgarnąłem z garderoby czarny krawat żeby związać mojemu ukochanemu oczy. W końcu to miała być niespodzianka. 

Tak więc wszedłem do kawiarni. W rogu przy stoliku siedzieli Masa i Daichi. Mój chłopak siedział plecami do wyjścia, więc mnie nie widział. Przyłożyłem palec do ust na znak, że Daichi ma milczeć i powoli podszedłem do swojego chłopaka. Kiedy odłożył kubek zakryłem mu oczy, przez co podskoczył wystraszony, a ja szepnąłem do jego ucha:

- Zgadnij, kto to – Uśmiechnąłem się lekko do Daichiego 

- Natsu…! Chcesz żebym padł na zawał?! Wystraszyłeś mnie! – Powiedział, a ja zabrałem ręce z jego oczu.

- Wybacz skarbie. – Pocałowałem go szybko i wyprostowałem się – A teraz cię porywam, nie obrazisz się prawda Daichi? Zdążyliście z całą pewnością zrobić dużo zakupów. – Spojrzałem znacząco na torby

- W porządku, tak zakupy się udały – Czarnowłosy się uśmiechnął i poprawił włosy. Masa posłał mu zatroskane spojrzenie

- Ale dasz sobie rade? Natsu nie możesz mnie porwać później? – Zapytał Masa. 

- Nie mogę – Zaśmiałem się. – Bierz swoje rzeczy. - Podsunąłem Daiowi pieniądze za kawę – Zapłać za kawy – Mrugnąłem do niego i zabrałem Mase do samochodu. 

- Czemu mnie zabrałeś skarbie? – Zapytał.

- Chce pobyć też ze swoim chłopakiem. Czy to źle? – Uśmiechnąłem się i pojechałem do domu.
Kiedy zaparkowałem w garażu i weszliśmy do domu zatrzymałem Mase i pocałowałem go czule. Z kieszeni wyciągnąłem krawat i związałem mu oczy, przez co prawie odemnie odskoczył gdybym go nie zatrzymał w uścisku. 

- Co robisz? – Głos mu drżał jak bym miał zrobić mu krzywdę. 

- Spokojnie kochanie. Zaraz zobaczysz. A teraz chodź – pocałowałem go czule i szedłem z nim powoli w stronę łazienki po drodze go rozbierając i całując, mimo że chciał protestować

- Natsu… Nie mam siły na… - Zaczął jednak mu przerwałem

- Cii. Nie rozbieram cię z tego powodu, o którym myślisz. – Kiedy byliśmy w łazience rozwiązałem Masie oczy, a jego dosłownie zatkało. Znieruchomiał patrząc na to wszystko. Popchnąłem go lekko w stronę wanny dając mu do zrozumienia żeby tam szedł. Kiedy był przy samej wannie odwrócił się i mnie pocałował namiętnie. 

- Jesteś cudowny! Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego chłopaka! – Uśmiechnął się szeroko. Szczęście na jego twarzy było najpiękniejszą rzeczą, jaką mogłem wymarzyć.  Rozebrał się do końca i wszedł do wanny. Dotknąłem wody i napuściłem jeszcze trochę ciepłej. – Nie dołączysz do mnie? – Zapytał łapiąc mnie za rękę. 

- Zaraz to zrobię. Musze po coś jeszcze iść – Pocałowałem go. 

Poszedłem do kuchni po truskawki w czekoladzie. Przyniosłem je do łazienki. Widząc, co niosę mojemu ukochanemu zaświeciły się oczy. Postawiłem truskawki obok wina i ponownie pocałowałem Mase. Ten wciągnął mnie do wanny w ubraniu. Roześmialiśmy się. Po jakiejś godzinie pocałunków, szeptania sobie czułych słówek i wyznawania miłości napiliśmy się wina i przegryzaliśmy je słodkimi truskawkami w czekoladzie. 

Masa był szczęśliwy, a ja go takiego kochałem, kocham i zawsze będę kochał.