sobota, 19 marca 2016

Nietypowa gimnastyka ( Hiro x Daichi )

Długo zwlekałam z tym opowiadaniem ale dodaje~! Mało jest ff z Nocturnal Bloodlust tak więc trzeba to zmienić! <3 Za wszelkie błędy przepraszam ;-; I uprzedzam. To jest mega nienormalne XD Pomysł na ff powstał na zajęciach wf'u


__________________________________________________________________________________


- … Dwieście czterdzieści osiem, dwieście czterdzieści dziewięć, dwieście pięćdziesiąt. – Podniosłem się z podłogi i uśmiechnąłem do Daichi’ego, który siedział i przyglądał się jak ćwiczę, chociaż z punktu widzenia kogoś z zewnątrz, Daichi wygląda jakby jedyną rzeczą która go interesuje, są jego paznokcie. Oczywiście to była przykrywka, za długo go znałem, żeby o tym nie wiedzieć. Widząc że wstałem, on również to zrobił. Podszedłem do niego i ucałowałem jego krwistoczerwone usta. Mój kochany chłopak skrzywił się, jak bym robił coś obrzydliwego i odsunął mnie od siebie na długość własnych rąk, dotykając mojej nagiej klatki piersiowej. W końcu jestem w domu, mam prawo ćwiczyć w samych spodniach! Daichi’emu to poza tym nie przeszkadza, w ręcz przeciwnie. Ma na co popatrzeć.
- Hiro… Idź się umyj co? Cały się lepisz i śmierdzisz potem… - Jego czerwone usteczka ponownie wykrzywiły się w brzydkim grymasie, ani trochę nie pasującym do jego pięknej buźki. Zrobił jeszcze na wszelki wypadek krok w tył. Westchnąłem kręcąc głową, a potem skierowałem wzrok wprost w jego oczy, będące za okularami o ciemnych oprawkach, z błyskiem w oku.
- Dobrze… Ale ty idziesz ze mną – Uśmiechnąłem się szeroko do niego. Gitarzysta odsunął się jeszcze trochę.
- W życiu – Jeszcze bardziej się skrzywił i wzdrygnął – Wszystko tylko nie to! – Tak. Wiedziałem jak on nie cierpiał gdy przystawiałem się do niego zaraz po ćwiczeniach. Bo „To nie higieniczne”, „To obrzydliwe”, „Gdy tak robisz to mi się chce rzygać” i wiele, wiele innych argumentów przytaczał mi mój drogi ukochany. Z kim ja się związałem?! Chociaż zawsze mogło być gorzej. Daichi mógł być na przykład kobietą. W tedy chyba wylądowałbym w wariatkowie. Zdecydowanie. Fakt, faktem gitarzysta czasem zachowywał się jak kobieta, ale miał „pazurek” i potem pozwalał mi na wszystko w łóżku… albo w kuchni na blacie… w łazience… na parapecie… na biurku… na środku salonu… w przedpokoju… kilka razy nawet zdarzyło się na balkonie…
- Wszystko mówisz? – Złapałem go za słowo i udałem przez całe pięć sekund, że się zastanawiam. On tym czasem zbladł i otworzył szeroko oczy
- Co…? Nie! Nie miałem… – Już chciał się wykręcić jednak ja mu przerwałem.
- W sobotę po próbie ćwiczysz ze mną. Oczywiście za bardzo cię nie wymęczę bo jeszcze mi tu zejdziesz, księżniczko. – Oznajmiłem i udałem się do łazienki, wziąć szybki prysznic. Mojego ukochanego chyba zatkało. Potem z ręcznikiem przewiązanym nisko na biodrach, wyszedłem z łazienki, która była połączona bezpośrednio z sypialnią, wyjąłem sobie z szuflady w komodzie bokserki, a potem z szafy dresy które nosiłem po domu i czarny t-shirt. Do pokoju cicho wszedł gitarzysta, siadając na łóżku i opierając się o jego metalową ramę; W jednej ręce trzymał jogurt w małym kubeczku, w drugiej łyżeczkę do herbaty, którą po chwili zatopił w jogurcie i włożył ją wypełnioną nim do ust. Uniosłem brew i zsunąłem ręcznik z bioder patrząc na Daia wyzywająco. On jadł dalej obserwując mnie uważnie. Widać było na jego policzkach uroczy rumieniec. Zacząłem się ubierać  w naszykowane rzeczy, a potem usiadłem tyłem do mojego ukochanego i wziąłem telefon żeby sprawdzić czy nie dostałem jakiegoś nowego maila. W momencie gdy włączyłem skrzynkę odbiorczą, do mojej szyi przyczepił się Daichi i przygryzł ją na co westchnąłem z przyjemności. Złapałem go, przerzuciłem go sobie przez ramię, chociaż czułem jak się spina ze strachu i posadziłem go sobie na kolanach. Wpiłem się w jego usta namiętnie.  Były słodkie i miękkie. Pogłębiłem pocałunek, wsuwając w jego usta język i penetrując je. Dai wplótł palce w moje długie włosy i przeczesywał je palcami. Odsunęliśmy się dopiero od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Nasze spojrzenia się spotkały i… wybuchliśmy śmiechem. Sam nie wiedziałem dlaczego. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że razem się odprężymy w salonie przy jakimś dobrym filmie.

***

W końcu nadeszła sobota. Daichi próbował się na wszelkie sposoby wykręcić od tego co nam zaplanowałem. Zadzwonił do rodziców, których niestety nie było w ten weekend w domu, do siostry, która już była umówiona na ten dzień z przyjaciółmi… Właściwie obdzwonił wszystkich swoich znajomych, ŁĄCZNIE ZE SWOIM BYŁYM; Niestety wszyscy mieli już jakiś plan, lub jak w przypadku ex Daichi’ego, stanąłem w drzwiach naszego mieszkania gdy chciał już wyjść niezauważony, niemal od razu po naszym dzisiejszym powrocie z próby i powiedziałem, że po moim trupie on to zrobi. Oczywiście dowiedziałem się o tym ostatni, jak razem z Natsu, mój chłopak w czasie przerwy ulotnił się na papierosa. Wtedy podszedł do mnie Masa i zapytał czy pozwalam Daichi’emu na spotykanie się ze swoim ex. Mnie zatkało i zbladłem. Potem się wściekłem i dopiero gdy gitarzysta i perkusista wrócili, zachowałem pozory i udawałem że nic nie wiem. Na szczęście MÓJ chłopak odpuścił sobie to spotkanie i je odwołał. Mimo jego fochów i innych rzeczy które mnie w nim irytowały to kochałem go naprawdę mocno. Nie mogłem pozwolić żeby wrócił do tego dupka. Tak, jeśli chodzi o Daichi’ego mógłbym dla niego rzucić wszystko. I tak, jestem o niego cholernie zazdrosny. Obiecałem sobie że jutro z nim sobie porozmawiam na ten temat.
Tak więc spełniłem „groźby” z przed paru dni. Daichi przebrał się w luźne spodnie i bokserkę, a ja jak zwykle w samych spodniach. Wpadłem na genialny pomysł, żeby nie zmęczyć Daichi’ego za bardzo. Znalazłem jakieś filmiki z gimnastyką, która nie była tak męcząca jak te wszystkie ćwiczenia na siłe jakie ja wykonuje co najmniej cztery razy w tygodniu dla formy. Podłączyłem laptopa do telewizora w salonie i zabraliśmy się za ową gimnastykę… Moim błędem było nie przejrzenie tych filmików. Wiele z tych ćwiczeń spokojnie można było uznać mianem pozycji seksualnych… Tak! Tak właśnie było! Daichi zdawał się tego nie zauważać i grzecznie ćwiczył… Jednak seks w takich pozycjach zdawał się niezwykle ekscytujący. Aż zrobiło mi się goręcej. Miałem tylko nadzieje, że mi nie stanie…  Nawet nie zauważyłem kiedy przestałem ćwiczyć i najzwyczajniej w świecie wgapiałem się w gimnastykę. Daichi’emu się to nie spodobało. Gdy tak siedziałem z wyprostowanymi nogami on usiadł mi na udach i ujął moją twarz w dłonie
- Naprawdę Ci się podoba bardziej tamta kobieta niż ja? – Zmarszczył brwi w niezadowoleniu i patrzył mi w oczy. Zamrugałem kilka razy nie odwracając wzroku. Byłem zaskoczony.
- Co…? W żadnym wypadku! – Pocałowałem go namiętnie i przytuliłem mocno. – Po prostu pomyślałem, że świetnie można wykorzystać gimnastykę w seksie – Powiedziałem bez owijania w bawełnę.  On otworzył lekko usta w niedowierzeniu, jednak po chwili uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
- Ty zboczeńcu! Tobie tylko jedno po głowie chodzi! – Prychnął, ale pocałował mnie w usta zachłannie i zmusił do położenia. – W porządku. Możemy spróbować. – Odsunął się i podszedł do laptopa i przewinął filmik szukając jakichś ciekawych ćwiczeń. Podszedłem do niego i zacząłem go całować po szyi i rozbierać. Po chwili gitarzysta był już w samych bokserkach. Po chwili nie był mi dłużny, pozbył się moich spodni i bokserek. Zniecierpliwił się więc również rzucił gdzieś w kąt pokoju te należące do niego, które chwile temu miał na sobie.  Usiadł na kolanach, w rozkroku i wyciągnął ręce przed siebie. Zabrałem lubrykant  sprytnie ukryty i nawilżyłem siebie i jego, po chwili w niego wchodząc. Kilka dni tego nie robiliśmy więc musimy nadrobić zaległości. Daichi’emu było strasznie nie wygodnie w tej pozycji, tak więc szybko doprowadziłem nas oboje do orgazmu. Oczywiście to dopiero początek naszych zabaw. Teraz podparł się na łokciach i uniósł biodra do góry. Ta pozycja zdecydowanie się mu spodobała. Pojękiwał głośno, wyginając się gdy chociażby musnąłem jego prostatę. Następne ćwiczenie jakie wybrał Daichi polegało na oparciu nogi o sofę i wypięciu się. No a przynajmniej tak to właśnie wyglądało dla mnie. To również było do przeżycia. Kolejne polegało na oparciu nogi o, w naszym przypadku, nogi o framugę drzwi, wyprostowaniu się i rozciąganiu. Jednak gdy miałem wejść w mojego chłopaka, zobaczyłem grymas bólu na jego twarzy i zrezygnowałem. Potem przeniosłem moją ławkę do ćwiczeń na środek pokoju i się położyłem na podłodze, a Daichi się na mnie nabijał opuszczając na rękach, które trzymał na brzegu ławeczki. Po tym wszystkim opadliśmy, a właściwie ja opadłem na podłogę, a Daichi na mnie i się do mnie przytulił.
- To było świetne. Musimy to powtórzyć – Uśmiechnął się lekko i pocałował mnie czule.
- Widzisz? A ty nie chciałeś. – Oddałem pocałunek.  - Taką gimnastykę mógłbym mieć codziennie – Dodałem z westchnieniem, rozmarzony. Pokręcił głową.
- Jesteś zboczeńcem kochanie. Ty byś się tylko pieprzył.
- Wiem o tym. Nie mów jak byś mnie poznał wczoraj.
- Idziemy się umyć Hiro. Jestem spocony i cały w twojej spermie – Skrzywił się, a ja wybuchnąłem śmiechem. Odezwała się księżniczkowa strona mojego kochania.

niedziela, 6 marca 2016

Czasem przypadkowe spotkanie może zmienić nasze życie ( Karyu x Zero ) cz.1

Rozleniwiłam się z tym pisaniem. Ale lepiej dodać coś późno niż wcale, prawda? Tak więc zapraszam i za błędy przepraszam :3
_____________________________________________________________
            Stałem w pociągu, z torbą przewieszoną przez ramię. No niestety, moje Mitsubishi się popsuło i jest u mechanika. A do szkoły musiałem dojechać, więc byłem zmuszony jechać pociągiem. W sumie przez najbliższe dwa tygodnie tak będzie. Stałem przy drzwiach i pustym wzrokiem patrzyłem na mijany krajobraz. W pewnym momencie, poczułem na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałem się i zobaczyłem chłopaka o brązowych włosach do ramion, lekko natapirowanych i z lekkim makijażem. Gdy napotkał moje spojrzenie szybko opuścił głowę i się lekko zarumienił, dosłownie niezauważalnie na pierwszy rzut oka. Przyjrzałem się jego ubraniu. O! Miał mundurek mojej szkoły. Hm. Dziwne. Nigdy wcześniej go nie widziałem.
            Wysiadłem na odpowiedniej stacji i skierowałem się do swojego liceum. Poniedziałki zawsze były męczące. Idąc, dyskretnie oglądałem się za siebie, bardzo ciekawy czy chłopak z mundurkiem mojej szkoły idzie za mną. Przed szkołą jednak spotkałem swoją paczkę. Składali się na nią Takahiro na którego wszyscy mówili Asagi, Yoshiyuki czy jak kto woli Ruiza, Masaya dla znajomych Hizaki, Teruaki albo po prostu Teru, Serina na który nie lubił swojego imienia dlatego po prostu mówiliśmy do niego pseudonimem, Shaura taki sam przypadek jak Serina, Kenji chociaż ja wole na niego mówić Tsukasa oraz Hiroshi który karze na siebie mówić Hizumi. Łączyła nas miłość do muzyki. Asagi, Serina, Shaura, Tsukasa i Hizumi byli od reszty starsi o rok. Raz w tygodniu gdy kończyliśmy wszyscy o tej samej godzinie, mieliśmy kółko muzyczne, gdzie wspólnie dyskutowaliśmy o czymś, graliśmy lub śpiewaliśmy. Czasami któreś z nas chwaliło się kompozycją lub tekstem piosenki. Tak więc po dłuższej rozmowie przed szkołą ( Oraz paleniu papierosów ) przez którą się prawie spóźniliśmy na lekcje, rozeszliśmy się do swoich klas. Po drodze wypytałem chłopaków czy widzieli i czy coś wiedzą na temat, chłopaka którego widziałem w pociągu. Niestety, nikt nic nie wiedział. Usiadłem na swoim stałym miejscu w drugiej od końca ławce pod oknem. Miejsce obok mnie było wolne jak zwykle. Za mną siedzieli Hizaki i Teru przede mną Ruiza i chłopak o imieniu Hidenori, który zawsze wszystko wiedział, robił notatki i podobno się lubił uczyć, no a poza tym lubił Ruize więc dzięki temu cała nasza czwórka miała zawsze notatki, bo zwykle nie słuchaliśmy tylko zajmowaliśmy się czymś innym. Pierwszy japoński, naprawdę mi się dłużył. Na przerwie Poszliśmy do klasy starszych przyjaciół. Na drugi koniec szkoły. Tak więc na następny japoński się spóźniliśmy. Wchodziłem jak zwykle pierwszy do sali i mnie zatkało. Na środku pomieszczenia, zaraz obok nauczyciela stał TEN chłopak. Dokładnie ten sam który jechał ze mną pociągiem. Dopiero szturchnięcie Ruizy przywróciło mi myślenie. Przeprosiliśmy za spóźnienie i udaliśmy się do ławek.
- Jestem Shimizu Michi. Miło mi was poznać. Przeprowadziłem się tu z Saitamy. – Powiedział cicho, jednak na tyle głośno żeby wszyscy usłyszeli i się ukłonił. Byłem zaskoczony. I to bardzo. Co chłopak mieszkający niemal w stolicy robi w takim mieście jak Yamaguchi?! To naprawdę dziwne… Wręcz niepokojące.
- Usiądziesz z Matsumurą. – Powiedział nauczyciel wskazując na wolne miejsce obok mnie. Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Przyjaciele posłali mi współczujące spojrzenia. Michi dosiadł się do mnie i przyjrzał się mi.
- Shimizu Michi. – Przedstawił się. – Ale mów mi Zero – Dodał.
- Matsumura Yoshitaka. – Przyglądałem się mu ciekawie. – Przyjaciele wołają na mnie Karyu – Odrzuciłem długie blond kosmyki na plecy i zabrałem się za rysowanie w szkicowniku, który leżał tuż przy zeszycie od japońskiego. Obróciłem się do tyłu i podmieniłem piórnik swój i Teru, który miał mnóstwo przyborów do rysowania.
- Co rysujesz? – Szepnął chłopak. Spojrzałem na niego i odsłoniłem szkicownik. Rysowałem smoka. – Ładnie. Masz talent. – Patrzył na mnie uważnie. Jego spojrzenie mimo że niby wyrażało jakieś zainteresowanie to były tak jakby puste… Kontynuowałem rysowanie. W końcu to nie moja sprawa.
W końcu lekcja dobiegła do końca. Spakowałem się szybko i już chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie nauczyciel. Powstrzymałem jęknięcie.
- Matsumura, zajmiesz się Michim, do końca tygodnia i oprowadzisz go po szkole za to spóźnienie. – Zatkało mnie.
- Ale profesorze…. – Zacząłem ale on mnie uciszył.
- Cicho. Masz go pilnować Matsumura. – Powiedział. Spojrzałem na Zero. Ten mi się przyglądał, jakiś taki…. Zawiedziony? Westchnąłem i kiwnąłem głową na niego. Wyszliśmy z sali.
- Przeszkadzam Ci? – Odezwał się.
- Nie, nie. W porządku – Uśmiechnąłem się lekko. Poszedłem do przyjaciół którzy spotkali się pod salą. Przedstawiłem im Zero. Bardzo szybko się dogadali, co mnie zaskoczyło. Cóż, mnie samego zaciekawił od razu jak jechałem z nim pociągiem. Właśnie. Będziemy prawdopodobnie razem wracać. Muszę się czegoś o nim dowiedzieć. Poza tym, nie dość, że mnie zaciekawił to jeszcze spodobał mi się wizualnie…
            Nareszcie nastąpił koniec lekcji. Shimizu cały dzień ze mną i moimi przyjaciółmi chodził, a na lekcjach razem siedzieliśmy, po prostu byliśmy nierozłączni. Jak się okazało mamy mnóstwo wspólnych zainteresowań. Dowiedziałem się, że Zero gra na basie. Więc zapewne dołączy do naszego kółka. Nie wiem dlaczego, ale wywoływało to u mnie pozytywne emocje. Rozmawialiśmy w drodze do pociągu dość żywo na różne tematy. Wsiedliśmy do odpowiedniego pociągu, usiedliśmy obok siebie i czekaliśmy na odpowiednie stacje.
- Hej, Zero. Gdzie wysiadasz? – Zapytałem z uśmiechem. Myślałem na początku, że ten dzień będzie najgorszym jaki mógłby mi się przytrafić, ale jak się okazało było odwrotnie. Naprawdę świetnie się dogadywałem z Zero i dziś świetnie się bawiliśmy.
- Tam gdzie ty. – Odpowiedział. – Nie zauważyłeś mnie jak wsiadałem dopiero później, gdy stanąłem centralnie naprzeciwko – Wywrócił oczami.
- Hm…? Serio? Świetnie. Jak chcesz możemy razem jeździć do szkoły. – Zaproponowałem. Przytaknął. – Wiesz, normalnie jeżdżę do szkoły samochodem, a teraz jest u mechanika.