niedziela, 19 czerwca 2016

Kruk ( Tsuzuku x Yo-Ka )



Mamy piękny czerwcowy dzień... A za tydzień wakacje :3 Tak więc mam wene <3 Nie sprawdzałam tego, ani nie dawałam nikomu do sprawdzenia, tak więc mimo wszystko mam nadzieje, że się spodoba. 
Pairing: Tsuzuku x Yo-Ka ( Nie mogłam się zdecydować z kim ma być w tym ff Tzk, tak więc jest z Yo-Ką )
Zapraszam do czytania :3
( Swoją drogą, jak to możliwe że tyle ludzi tu wchodzi i nikt nie komentuje?! )

________________________________________________________________

Siedziałem wpatrując się pustym wzrokiem w okładkę jednego z magazynów, w którym ostatnio miałem sesje. Po raz kolejny otworzyłem tą gazetę i zacząłem ją przeglądać. Jakieś wywiady i wiadomości o nowościach muzycznych. Do tego kilka sesji, w tym moja. Przerzuciłem wszystkie strony własnej sesji, która właściwie nie była zła. Jednak na następnych dwóch stronach było coś, przez co w moich oczach pojawiły się łzy.  Nagłówek głosił

„Zaginął wokalista Mejibray”


I pod nagłówkiem cały artykuł na ten temat, a także fragmenty ostatnich wpisów na jego blogu. Autor tego tekstu rozważał różne, nawet najgorsze rzeczy, które mogły się stać Tsuzuku. Wspomniał o samobójstwie, morderstwie, zaćpaniu i innych strasznych rzeczach. Na koniec dodał

„Ktokolwiek go widział, jest proszony niezwłocznie zgłosić się do wytwórni lub napisać pod podany poniżej mail”


Sam nie wiedziałem, co mam zrobić. W dzień, w którym wokalista zaginął, mieliśmy się spotkać. I ja i on mieliśmy coś ważnego do powiedzenia sobie.  Ja się w końcu chciałem przemóc i powiedzieć mu, że go kocham. Nie miałem pojęcia, co on może chcieć mi powiedzieć. Ale ja jestem głupi. Mogłem mu wyznać miłość wcześniej. Teraz już za późno. Tsuzuku zniknął, zostawiając mnie i moją miłość do niego.

*

Dwadzieścia trzy lata wcześniej
Siedmioletni czarnowłosy chłopczyk siedział przy pianinie i grał piosenkę zapisaną na nutach. Mimo, że nie mógł złapać niektórych akordów, bo miał jeszcze za małą rękę to grał naprawdę pięknie. Wszyscy nauczyciele, którzy go uczyli, uważali, że był bardzo zdolnym dzieckiem. Poza graniem na pianinie umiał ładnie śpiewać, uwielbiał to robić. Jego rodzice nie byli jakoś bardzo bogaci, mimo to stać było ich na rozwijanie talentu muzycznego swojego dziecka.
Sam chłopak uwielbiał chodzić ze swoim najlepszym przyjacielem po okolicy. Chodzili do opuszczonych domów. Zawsze wszyscy ich przestrzegali przed takimi miejscami. Ludzie twierdzili, że domy są nawiedzone przez złe duchy i nie powinno się ich denerwować. Genki i Kouki jednak to bagatelizowali. Mimo że w domu byli grzecznymi i posłusznymi dziećmi, niesprawiającymi problemów, to poza nim rozrabiali i robili wszystko na przekór.
Tego dnia przyjaciele postanowili odwiedzić duży dom oddalony o kilka przecznic. Kouki przyszedł w południe po Genkiego i udali się do wcześniej zaplanowanego miejsca. Rozmawiali o tym miejscu żywo. Trochę się o nim dowiedzieli. Było to miejsce odmienne od poprzednich odwiedzonych przez nich.  To było bardziej przerażające, obrośnięte jakimiś roślinami i co najważniejsze – było nieruszone. W poprzednich domach było widać, że ktoś tam bywał raz na jakiś czas. Kiedy weszli przez okno, które było otwarte poczuli charakterystyczny zapach wilgoci. Rozglądali się zaciekawieni.
- Kou, jak myślisz, dlaczego nikt inny tu nie przychodził? – Zapytał cicho Genki rozglądając się idąc ostrożnie dalej do domu.
- Nie mam pojęcia. Ale ten dom jest świetny – Przez chwile szli po domu w ciszy. Genki szedł pierwszy, a Kouki za nim zaraz. Tak przynajmniej myślał czarnowłosy. W pewnym momencie się zatrzymał
- Kou myślisz, że czemu tu jest tyle kruczych piór? – Zapytał rozglądając się. Jednak, gdy nie otrzymał odpowiedzi, odwrócił się i zamarł, bo jego przyjaciela nie było za nim! Szybko zaczął się wracać i szukać go, ale ten zniknął. – KOU?! KOUKI ODEZWIJ SIĘ PROSZĘ – Krzyknął, a oczy mu się zaszkliły. Nagle usłyszał głos przyjaciela, który dochodził z piętra domu. Pobiegł tam szybko. Zastał tam Koukiego. Przed nim stał jakiś wysoki mężczyzna, o długich włosach i śnieżnobiałej cerze, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Wy. Kto wam pozwolił tu wejść? – Odezwał się przeszywająco zimnym głosem nieznajomy, lustrując przeszywająco dwóch chłopców.
- M-my… Przepraszamy… My… - Zaczął Kouki
- Zamilcz. Dobrze wiem, że wiedzieliście, że nie można wchodzić do opuszczonych domów. – Głos mężczyzny był lekko podniesiony. – Dlatego też poniesiecie karę za niesłuchanie dorosłych! – Genki zakrył Koukiego własnym ciałem
- To nie jego wina! Tylko moja! To ja go do tego namówiłem! Ja poniosę kare, jeśli muszę! – Zaprotestował. Jego przyjaciel chciał zaprzeczyć, ale ten go uciszył.
- Tak? Dobrze.  – Uśmiechnął się przerażająco – Jeśli kiedykolwiek pokochasz kogoś prawdziwą miłością zamienisz się w kruka. Odwrócić to może tylko czysta odwzajemniona miłość. – Powiedział mężczyzna. – Twój przyjaciel jest świadkiem. – Dodał i zniknął. Genkiego przeszedł dziwny dreszcz. Opuścili dom. Umówili się, że to będzie ich wieczna tajemnica. 

*

Dwadzieścia dwa i pół roku później
[Tsuzuku]
Siedziałem przed koncertem zamyślony. Musiałem porozmawiać z Yo-Ką. Chyba go kochałem. Pisałem właśnie na ten temat z Koukim. Dobrze wiedziałem jak to się skończy, jeśli będę pewny swojego uczucia. Potrzebowałem jakiegoś wsparcia od swojego przyjaciela. On mnie rozumiał i wiedział, co się dzieje. Nasza tajemnica nie wyszła na jaw przez całe dwadzieścia dwa lata. Było kilka przelotnych miłostek przez ten czas, jednak nie były one na tyle mocne, by klątwa, którą rzucił na nas, a właściwie na mnie, ten nieznajomy, zadziałała.  Jednak to, co poczułem do Yo-Ki, było zupełnie inne niż te wcześniejsze uczucia do moich ukochanych.  Dużo o tym rozmawiałem z Kou, który się o mnie bał. Wiedział, że bez względu na konsekwencje nie odpuszczę sobie wokalisty Diaury. Ja również to wiedziałem. Nie chciałem go stracić. To chyba była miłość.
Ktoś mnie szturchnął. Uniosłem głowę i zobaczyłem różowo włosego basistę swojego zespołu uśmiechającego się do mnie przyjaźnie.
- Co jest Tsu? Coś cię męczy? Jak chcesz się wygadać to wal – Powiedział Koichi, zakładając włosy za ucho. Westchnąłem i posłałem mu lekki uśmiech.
- Nic mi nie jest. Zamyśliłem się po prostu. – Wzruszyłem ramionami wstając i się lekko przeciągnąłem.
- W porządku. Ale jak by coś się działo to nam powiedz dobrze? Ostatnio wydajesz się naprawdę smutny. – Powiedział. – A i zaraz wychodzimy – Dodał i poszedł zapewne do reszty zespołu. Lubiłem, go, był świetną osobą i liderem. Miał też swoją manie na punkcie maskotek i dziwacznych rzeczy. Poza tym był pozytywną osobą i wszystkich wspierał. W przeciwieństwie do gitarzysty, któremu się ciągle coś nie podobało, szczególnie, gdy coś mi nie wychodziło na koncercie. MiA był perfekcjonistą, egoistą i narcyzem zapatrzonym w siebie. Niby się wydaje miły, ale gdy jesteśmy na próbie, albo po koncercie to ciągle nas krytykuje i wytyka nam błędy. To naprawdę wkurwiające i demotywujące. Nie raz miałem ochotę mu rozwalić jego idealnie prosty nos. Nadal się zastanawiam, co popsuło relacje moje i Mii, w końcu na początku kariery zespołu się nawet przyjaźniliśmy.  Meto natomiast był bardzo interesującą osobą. Był dużo młodszy ode mnie i mogłoby się wydawać, że w ogóle nie mamy ze sobą wspólnych tematów, jednak to było błędne stwierdzenie.  Dogadywaliśmy się bardzo dobrze i często wychodziliśmy na piwo. Perkusista był specyficzną osobą, czego nie dało się nie zauważyć, z resztą podobnie jak ja.
Westchnąłem i napisałem Koukiemu, że idę dać koncert, odłożyłem komórkę i poszedłem do reszty. Niedługo później wychodziłem już na scenę. Tak się bałem. Ale prędzej czy później będę musiał porozmawiać z Yo-Ką. Dobrze o tym wiedziałem. 

*

Pół roku później

Siedziałem z Koukim przez cały dzień. Doszedłem do wniosku, że jestem pewien swoich uczuć.  Kochałem Yo-Kę. Nie wiedziałem czy to była miłość prawdziwa, jednak byłem pewien, że go kocham. Miałem się z nim spotkać następnego dnia.
- Kou. Jeśli się klątwa spełni, przekaż Yo-ce ten list. Proszę. – Podałem mu kopertę i spojrzałem w jego oczy. – Nigdy się na tobie nie zawiodłem i zawsze na tobie polegałem, więc wiem, że go dostarczysz. – Przytuliłem go i westchnąłem ciężko.
- Nie ma mowy. Nic Ci nie będzie. To nie jest prawdziwa miłość… Nie chcę Cię stracić Genki… - Widziałem jego zaszklone oczy. – Jesteś jak mój starszy brat, chociaż jesteśmy w jednym wieku. Zawsze byłeś dla mnie kimś takim… - Wtulił się we mnie
- Wiem o tym. Ale nie poddawaj się. Będę przy tobie jak będę krukiem… Jeśli ta miłość jest prawdziwa i klątwa zadziała oczywiście. – Posłałem mu lekki uśmiech. – Nie smuć się proszę. To był mój pomysł żeby tam wtedy iść.

*

[Kouki]
Przez całą noc razem z Genkim wspominaliśmy najlepsze sytuacje z naszego życia. Było tego naprawdę dużo. Przeżyliśmy razem tyle wspaniałych chwil. W końcu razem wyjechaliśmy do stolicy. Tsuzuku zaczął karierę muzyczną, a ja znalazłem prace, jako informatyk, w jednej z większych firm. Miałem naprawdę dobrą prace i szczęście, że wtedy ją znalazłem. Nad ranem, byłem tak wyczerpany, że nie miałem już siły rozmawiać i zasnąłem. Gdy się obudziłem w całym domu panowała cisza. Zerwałem się na równe nogi, a oczy mi się zaszkliły. Zacząłem wszędzie szukać przyjaciela. Nawet do niego zadzwoniłem, jednak, gdy usłyszałem dźwięk jego komórki, zamarłem i się do końca rozpłakałem. Podszedłem za sygnałem i zobaczyłem jego telefon leżący na stole w kuchni. Na wyświetlaczu było: 

1 Nieodebrane połączenie
Od:
KOU


Cholera. Nie. On nie mógł… Usłyszałem kraczenie kruka. Zatkało mnie i spojrzałem na – jak się okazało – otwarte okno. Siedział na nim czarny kruk i patrzył mi prosto w oczy.
- Genki… - Powiedziałem cicho, a ptak zakraczał. Podszedłem do niego i niepewnie pogłaskałem. Tak. To na pewno był on. – Czyli to twoja miłość… - Spojrzałem na list leżący na stole i zacisnąłem wargi. Zgarnąłem swoje rzeczy, oraz telefon Genkiego i list dla Yo-Ki. Wiedziałem dokładnie, że przekazać muszę go, gdy Tsu da mi znak. Opuściłem dom. Od zawsze miałem zapasowy klucz od jego domu. Pojechałem do siebie i tam siedziałem zamyślony. Denerwowałem się. Niech da mi znak szybciej. Chcę go ponownie, jako człowieka.
I znak nastąpił. Jakiś miesiąc od zmiany Genkiego w kruka. Obudziło mnie kraczenie i uderzanie dziobem o szybę. Najpierw nie wiedziałem co się dzieje, a potem zdałem sobie sprawę, co to było.  Szybko otworzyłem okno. Ptak wleciał do domu i wyciągnął list dla Yo-Ki siadając na moim stole i tam go kładąc. Spojrzałem mu w oczy.
- Jadę do niego. – Powiedziałem i zacząłem się ubierać. Zadzwoniłem do Yo-Ki z telefonu Genkiego idąc do auta. Po dwóch sygnałach odebrał
-Tsuzuku?! – Zawołał z przerażeniem i szczęściem jednocześnie
- Nie. Nie jestem Tsuzuku. Jednak jestem jego najlepszym przyjacielem. Chciałbym z tobą porozmawiać. Możemy się spotkać? – Powiedziałem pewnie.
- Skąd masz jego telefon? No… Dobrze. Gdzie i kiedy, a się zjawie… - Powiedział zawiedziony.
- Jak najszybciej. U Tsu w mieszkaniu. Wszystko Ci wyjaśnię na miejscu, tylko proszę, przyjdź. I nikomu nie mów gdzie idziesz. Dobrze? – Powiedziałem.
- Ja… - Zawahał się. – No dobrze. Już jadę. Nikomu nie powiem oczywiście – Powiedział już pewniej. Usłyszałem nadzieje w jego głosie.
Pół godziny później siedziałem w mieszkaniu Genkiego przy stole patrząc na jego telefon, oraz list, który po sobie zostawił. Usłyszałem po chwili dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stał chłopak, trochę niższy ode mnie, miał złoto-czarne włosy, a jego twarz wyglądała na zmęczoną, o czym świadczyły sińce pod oczami i czerwone spojówki.  Przepuściłem go w drzwiach i się lekko uśmiechnąłem. Wszedł i zdjął buty. Poprowadziłem go do salonu wskazując sofę. Zerknąłem za otwarte okno. Na drzewie siedział kruk i się wszystkiemu przyglądał.
- Jestem Kouki. – Przedstawiłem się mu.
- Yo-Ka – Mruknął. – Wiesz gdzie jest Tsuzuku? – Zapytał.
- Wiem. W tej chwili to nie ważne. – Podałem mu list. – To dla Ciebie. Od Tsuzuku. – Powiedziałem. Wokalista spojrzał na mnie zaskoczony i odebrał list. Otworzył go i zaczął czytać. Widziałem, że w pewnym momencie zamarł. Ciekawe, co Genki tam napisał…
- On… On… - Zaczął nieskładnie ukochany mojego przyjaciela. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. – Czy to wszystko to prawda? Tsu mnie kocha? Jest teraz krukiem przez jakąś głupią klątwę? – Zapytał. Wtedy ptak wleciał przez okno strasząc tym Yo-Ke i usiadł na oparciu krzesła kracząc.
- Tak. Tu masz żywy dowód. – Wskazałem na ptaka. Wokalista wstał z miejsca i podszedł do ptaka niepewnie dotykając go. Ten nie uciekł.
- Jak ja mam Ci pokazać, że kocham cię równie mocno jak ty mnie…? – Wyszeptał patrząc zwierzęciu w oczy – Kocham Cię Tsuzuku. Nawet nie wiesz jak bardzo – Oparł swoją głowę o głowę Tsuzuku, a po jego twarzy płynęły łzy. Kilka z nich spadło na pióra kruka. Obserwowałem ich zaciekawiony.
Nagle ni stąd ni z owąd zerwał się wiatr i trzasnął oknem, a w domu pojawił się ten sam mężczyzna, co wtedy.
- Większość z was, ludzi nie wie, co to prawdziwa miłość. Tym bardziej ta czysta i odwzajemniona. Jednak mogę być pewny co do waszych uczuć, bo was obserwowałem, od momentu gdy klątwa zadziałała. Chciałbym by było więcej takich ludzi jak wy. Od teraz, Genki, Yoshito bądźcie razem szczęśliwi. Dotychczas tylko dwie osoby przeżyły tę klątwę. Ty – tu wskazał na kruka – jesteś trzeci. Cieszy mnie to.  – Pstryknął palcami. Kruk wyleciał spod palców Yo-Ki i nagle zaświecił oślepiającym światłem.  Yo-Ka musiał zakryć oczy z racji tego, że stał tak blisko światła. Chwile potem pojawił się Tsuzuku. Cały i zdrowy. Odetchnąłem z ulgą, a on objął Kawade mocno.  - Wszystkie problemy twojego zniknięcia zostaną rozwiązane. Wytwórnia będzie miała papierek, że musiałem cię zabrać na drugi koniec Japonii, a reszcie powiedz, że musiałeś wyjechać.  Opiekujcie się sobą – Powiedział na koniec i zniknął. Tsuzuku pocałował swojego ukochanego czule.  Ja również chciałem się wycofać, jednak zatrzymał mnie głos Tsuzuku.
- A ty gdzie się wybierasz Kou? – Zapytał mój przyjaciel.

*

[Yo-Ka]
To wszystko było dla mnie jak sen. Ten miesiąc bez Tsuzuku był okropny. A właściwie świadomość, że zaginął. Może i często się nie spotykałem z nim w tygodniu, nawet dłużej niż tydzień potrafiliśmy się nie spotykać, jednak pisaliśmy na tyle na ile pozwalała nam praca. Załamałem się po jego zniknięciu i płakałem, gdy siedziałem w domu, natomiast na próbach byłem przygnębiony i bez życia. Przyjaciele się o mnie bardzo martwili. W pewnym momencie zaczęli ze mną nawet mieszkać, żebym sobie czegoś przypadkiem (lub nie) nie zrobił. Gdy rozdzwonił się mój telefon i zobaczyłem na wyświetlaczu „Tsuzuku” kamień spadł mi z serca, jednak nie na długo, bo słysząc po drugiej stronie głos, który zdecydowanie nie należał do obiektu moich westchnień poczułem się zawiedziony. Nadzieja do mnie wróciła, gdy mój rozmówca powiedział, że musi się ze mną spotkać w mieszkaniu Tsu. Zapewne miał jakieś informacje o nim… Z drugiej strony, dlaczego dzwonił z tym do mnie? Genki miał własny zespół, a ze mną się tylko przyjaźnił. Tak przynajmniej uważałem. Kiedy się pojawiłem tam, zastałem Japończyka w wieku na oko moim, albo Tsu, o brązowych włosach, tego samego koloru oczach, ubranego na czarno. Przedstawił się jako Kouki. Kiedy weszliśmy do salonu uderzyły we mnie wspomnienia, gdy razem z Tsu leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy filmy.  Albo gdy mnie pocieszał, kiedy zdechł mi kot i u niego zasnąłem, a z rana dostałem małego kociaka. A teraz Tsuzuku nie było… Kiedy zapytałem Koukiego o Tzk, ten dał mi list. Zaskoczyło mnie to Był zaadresowany do mnie. Poznałem pismo Tsuzuku. Otworzyłem list szybko i zacząłem go czytać. Właściwie jego treść była niedorzeczna. Jednak… Wierzyłem w to, co tam było napisane. Poza tym tam było napisane, że Genki mnie kocha. On tak napisał. Kiedy zapytałem o to Koukiego, do pokoju wleciał czarny kruk i usiadł na oparciu krzesła, które stało obok sofy.  Kiedy się przekonałem, że ten ptak jest Tsuzuku rozpłakałem się i zrobiło mi się ciemno przed oczami, tak że myślałem, że zemdleje.
Potem wszystko działo się tak szybko… Pojawił się jakiś gościu pod oknem, przez które wcześniej wleciał kruk, zaczął coś mówić, potem ptak wyślizgnął mi się spod rąk i chwile potem rozbłysło oślepiające mnie światło, przez co musiałem schować w dłoniach twarz. W następnym momencie poczułem obejmujące mnie ramiona i usta całujące mnie w czoło. Wyczułem zapach perfum Tsuzuku. Gdy zabrałem ręce, zobaczyłem, że mężczyzna zniknął, a przede mną stał cały i zdrowy mój ukochany. Poczułem jego usta na swoich. Oddałem pocałunek i się do niego mocno przytuliłem.
- Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj. – Szepnąłem. On przytaknął i zobaczył, że Kouki wychodzi, więc go zatrzymał. Odsunąłem się na chwile od Tsuzuku i podszedłem do jego przyjaciela tuląc go mocno – Dziękuję. Dzięki tobie Tsu znów tu jest z nami… Jako człowiek… - Po czym wróciłem do ukochanego. Ten zarządził, że zjemy coś i napijemy się dobrego wina, żeby uczcić jego powrót

*

- O czym tak intensywnie myślisz, kochanie? – Doszedł mnie głos mojego ukochanego i chwile później poczułem ramiona obejmujące mnie w pasie.
- O tym, co się kiedyś działo – Odwróciłem głowę i pocałowałem go czule.
- Masz na myśli klątwę? – Zapytał, na co przytaknąłem kiwnięciem głowy. – To już zamknięty rozdział. Ale to nas zbliżyło i się z tego cieszę – Powiedział z uśmiechem i zaczął mnie powoli całować, odwracając przodem do siebie – Chociaż wiesz. To ‘kiedyś’ było zaledwie pół roku temu.  – Zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem.
- Cicho. To aż pół roku. A teraz zbieraj się, bo nie zdążymy na tą imprezę organizowaną przez moją wytwórnie. Obiecałem, że tam będę, a ty ze mną, kochanie!

___________________________________________________

Kouki  po japońsku oznacza dociekliwość / wścibskość / ciekawość. Nie ma nic wspólnego z wokalistą D=OUT