piątek, 25 sierpnia 2017

7. I will love you when... you're healthy (Masa x Natsu)


Dzisiaj krótka notka iż, gdyż, ponieważ była jedyną którą miałam skończoną :")
Muszę się pochwalić, byłam na Gakkonie i spotkałam Koichiego i Meto :D 
Ahhh no i zapraszam na mojego wattpada ----> *Klik*
Co do notki to mam nadzieje, że się spodoba <3
Standardowo przepraszam za błędy i życzę miłego czytania :3

__________________________________________________

[Natsu]
Obudziłem się półgodziny przed budzikiem. Byłem tym zaskoczony, bo poprzedniego dnia byłem bardzo zmęczony i na dodatek zasnąłem dosyć późno, więc normalnie bym spał zdecydowanie dłużej i to po zadzwonieniu budzika. Co dziś było inaczej? Może to przez fakt, że byliśmy w górach? Nie miałem pojęcia. Zmieniłem nieco pozycje i przyciągnąłem bliżej do siebie Mase. Spojrzałem na niego. Moje serce się rozpływało na ten widok.
Mój ukochany spał spokojnie, włosy miał rozczochrane, usta lekko uchylone.  Policzki miał zarumienione i kulił się, będąc jednocześnie do mnie przytulonym. Strasznie mnie cieszyło, że mam tak wspaniałego chłopaka. Że jest zdrowy. Że jest zdolny. Był i jest cudowny. 
Odgarnąłem z jego czoła włosy delikatnie i gładziłem, tak żeby go nie obudzić, po policzku. Poruszył się lekko i wyprostował nogi wtulając się bardziej w moje ramiona.
Podziwiałem go tak przez te półgodziny i rozmyślałem o nas. Kiedy rozdzwonił się budzik lekko drgnąłem, jednak skupiłem się na budzącym Masie. Podniósł się nieprzytomnie i wyłączył budzik. Położył się na moment przecierając oczy i cicho westchnął. Odwrócił się w moją stronę i otworzył oczy. Widząc, że nie śpię ujrzałem w jego oczach zaskoczenie.
- Dzień dobry. – Powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem. On odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie.
- Dzień dobry, Natsu. – Odpowiedział gdy się odsunął od moich ust i pogłaskał mnie po policzku. – Co się stało, że tak wcześnie nie śpisz? – Zapytał przyglądając mi się.
- Hm… Jesteśmy w górach, może się dotleniłem czy coś? – Stwierdziłem, a Masa się roześmiał się.
- Mógłbyś tak codziennie jak jest próba być dotleniony – Stwierdził i założył mi włosy za ucho. – No w każdym razie wstajemy? Chciałbym przejść cały szklak no i wrócić. – Stwierdził podekscytowany. Masa lubił chodzić i zwiedzać. Praca niestety ostatnio mu nie pozwalała na spełnianie takich przyjemności (no i ja poniekąd też), ale ostatecznie udało nam się pojechać na tydzień w góry. Było to naprawdę wskazane. Szczególnie dla Masy więc postanowiłem sprawić mu przyjemność i przy okazji mieć go przy sobie.
- Jasne, możemy wstawać. Ale może najpierw coś zjemy? Wole nie mdleć ani nie widzieć cię mdlejącego. – Stwierdziłem delikatnie miziając go po przedramieniu. On pokiwał głową i wstał
- To ja pójdę zrobić śniadanie, a ty wstań i ogarnij łóżko – Podniósł się, pocałował mnie czule, nieco dłużej, niż zapewne planował i poszedł do kuchni. Rozejrzałem się po naszej sypialni. Wynająłem cały domek, żeby mieć trochę prywatności, spokój i przede wszystkim piękne widoki. Nikt, kto nie rozumiał miłości mojej i Masy nie miał jak komentować, więc to był dodatkowy plus.
Po chwili w końcu się zebrałem, ogarnąłem sypialnie i poszedłem do Masy, który coś kroił. W momencie w którym odłożył nóż to przylgnąłem do jego pleców i pocałowałem go w kark. Westchnął i obrócił się w moją stronę po czym mnie pocałował, zarzucając lekko nogę na moje udo.
- Śniadanie gotowe? – Zapytałem gdy się odsunęliśmy od siebie. Masa się uśmiechnął lekko
- Tak, siadaj. – Powiedział wskazując na stolik. Tak więc zrobiłem. Po chwili przede mną wylądował talerz… z sałatą? Spojrzałem na Masę zaskoczony. Co więcej, u niego to wyglądało identycznie.
- Co to jest…? – Zapytałem.
- Śniadanie. – Powiedział zapychając się od razu liśćmi. – Przechodzimy na diete.
- Co?! Jak to na diete? To teraz wszystko będzie tak wyglądało? – Jęknąłem załamany. On pokiwał głową. – Ale… Ale mięso? – Jęknąłem
- Nie ma. – Stwierdził – Jedz. – Westchnąłem ciężko. Zjadłem wszystko chociaż wcale nie czułem się najedzony. Masa za to w pełni sił wyciągnął mnie na wycieczkę po górach. Po powrocie byliśmy wykończeni, chociaż ja bardziej. Poszliśmy spać na dosłownie 2 godziny. Potem Masa wstał i mnie obudził. Zrobił na obiad ryż z warzywami i gdy zjedliśmy, po jakiejś godzinie wyciągnął mnie żebym z nim pobiegał. Następnego dnia, wyciągnął mnie nad jeziorko popływać. Po godzinie miałem już dosyć. Brak białka zdecydowanie mi nie służył. W ogóle, małe porcje nie były dla mnie, przez co ciągle kręciło mi się w głowie. No ale nie narzekałem. Dla Masy zrobiłbym wszystko.
Przez następne dni byliśmy jeszcze w lesie i gorących źródłach. W piątkowy wieczór nawet byliśmy w klubie. Było naprawdę świetnie. Poza jedzeniem którego zdecydowanie przeżyć nie mogłem, to naprawdę miło spędziliśmy ten czas.
W końcu, pewnego wieczoru zadecydowałem, że zjemy „coś normalnego” i że raz mu nie zaszkodzi, a ja w końcu się najem oraz odzyskam siły i zamówiłem jedzenie.  Zamówiłem na nasze zadupie dużą pizze z podwójnym mięsem. Kiedy przyjechała to włączyliśmy muzykę i usiedliśmy razem przed kominkiem, na puchatym dywanie, opierając się o kanapę. Pizze położyliśmy na sofie nad naszymi głowami. Przytuliliśmy się do siebie zajadając pizzą. Zaczęliśmy rozmawiać cicho. W pewnym momencie Masa przechylił się do przodu i wziął telefon ze stolika do kawy. Potem znowu się oparł o mnie. Zerknąłem mu przez ramię i śledziłem jego poczynania. Chwile grzebał w telefonie po różnych folderach aż w końcu otworzył jeden o nazwie „ Coś słodkiego i specjalnego ‘’ i włączył pierwszy plik. Było to nasze zdjęcie po tym jak się zeszliśmy.
- Tak się cieszę, że jestem z tobą – szepnął mi na ucho i pocałował mnie w usta czule.  Uwielbiałem go takiego.
- Ja też Masa. – Uśmiechnąłem się szeroko i przewinąłem na kolejne zdjęcie
Tak nam minęła reszta wieczoru. Odkryłem zdjęcia i filmiki o których nie miałem nawet pojęcia. To było naprawdę urocze. Szczególnie jak na kilku filmikach byłem ja kiedy spałem. E tym czasie Masa cicho mówił, za co tego dnia mnie nienawidzi, ale na sam koniec dodawał, że może i jestem dzieckiem, ale kocha mnie takiego jakim jestem, po czym ucałował mnie w czoło.