piątek, 23 lutego 2018

11. I will love you when you love me (Natsu x Masa)

Ja wiem, że miałam dodać w Walentynki ale nie wyszło ;-; Chociaż lepiej późno niż wcale, prawda?
Mam nadzieje, że da się to czytać~ I że nie ma za dużo błędów

______________________________________________________________________


[Masa]

Walentynki

Dzień, który kocha każda para.

Wszystko jest w serduszka i amorki, a także w róże i inne tego typu symbolizujące miłość rzeczy. Zawsze lubiłem to święto, pomimo że było strasznie kiczowate i przereklamowane. Jednak nie wiedzieć czemu, randki miały wtedy swój klimat i od razu się robiło człowiekowi lepiej. Byłem przeszczęśliwy, że po raz kolejny te walentynki spędzę z Natsu. Był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. No i byliśmy parą oczywiście. Układało się nam wspaniale, chociaż czasem występowały drobne sprzeczki. Doszedłem też do wniosku po dłuższym czasie, gdy z nim byłem w związku, że jak mogłem być tak głupi i nie być z Natsu wcześniej? Jak mogłem nie dostrzec jego uczuć do mnie? Robił wszystko, żeby mnie uszczęśliwić. Nawet kosztem swojego zdrowia.

Teraz jednak był moim szczęściem, o które dbałem. On też dbał o mnie. Dopełnialiśmy się i to było wspaniałe.  Czułem się naprawdę potrzebny i zawsze wiedziałem, że mam dla kogo wracać do domu. Dla mnie na korzyść działał też fakt, że mój ukochany ze mną pracował. Mogłem mieć go cały czas przy sobie. Byliśmy praktycznie nierozłączni. Zajmowaliśmy się sobą wzajemnie.

Z racji tego, że wyrobiliśmy się ze wszystkim odpowiednio szybko, zrobiliśmy sobie wolne w walentynki. Natsu jeszcze spał. Patrzyłem na niego rozczulony i powstrzymałem od pogłaskania go po policzku. Miał mocny sen, więc mogłem spokojnie wstać. Było wcześnie, więc pewnie wstanie nieprędko, dlatego najpierw umyłem się, ubrałem i zrobiłem inne podstawowe czynności, które ograniczają się do okolic łazienki. Potem poszedłem zrobić nam śniadanie. Przyrządziłem pyszne naleśniki, rozłożyłem wszystko na stole i poszedłem do sypialni. To była kwestia minut, kiedy Natsu się obudzi. I tak właśnie było. Po kilku minutach Natsu otworzył powoli oczy. Widząc mnie uśmiechnął się lekko

- Dzień dobry – Powiedziałem odwzajemniając uśmiech i pocałowałem go czule.

- Hej – Mruknął i oddając wcześniej pocałunek. Był taki słodki z samego rana, gdy był zaspany.

- Chodź. Zrobiłem nam śniadanie. – Powiedziałem, a uśmiech nie schodził mi z ust. Natsu był zaskoczony, ale przytaknął i wstał. Kiedy szliśmy do kuchni, czułem na sobie jego wzrok.

- Ładnie wyglądasz skarbie. – Usłyszałem przed wejściem do kuchni.

- Dziękuje – Powiedziałem niewinnie.

Usiedliśmy do śniadania. Przez cały czas rozmawialiśmy o czymś w dobrych humorach. Natsu przypomniało się, że dzisiaj są walentynki, więc od razu poszedł do łazienki się ogarnąć. Kiedy wyszedł, to zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy nad wodę. Był tam wielki diabelski młyn, na który postanowiliśmy iść. Zapłaciłem za nas i weszliśmy do wagonika. Przytuliłem się w środku do niego. On mnie pocałował i pogłaskał po policzku. Gdy byliśmy na górze wagon się zatrzymał. Mogliśmy obejrzeć całą panoramę z tak wysoka. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem nam zdjęcie. Potem pocałowałem go i również zrobiłem nam zdjęcie. Było wspaniale. Następnie poszliśmy do drogiej restauracji gdzie zarezerwowałem nam stolik. Kelnerka zaprowadziła nas do oddzielnego pomieszczenia, w którym mieliśmy trochę prywatności, oprócz tego, był wyciszony i stolik stał przy oszklonej ścianie skąd było widać całą panoramę miasta. Usiedliśmy. Zamówienie ustaliłem już wcześniej, bo wiedziałem, co Natsu uwielbia.

- Masa –Jęknął Natsu, gdy zostaliśmy sami. – Nie trzeba było rezerwować tego miejsca. Musiałeś wydać na to majątek. Zwykła restauracja w zupełności by wystarczyła! – Narzekał.

- Przestań Natsu. Zawsze to ty wszystko organizowałeś, więc ja chociaż raz mogę zorganizować nam walentynki. – Powiedziałem. – Patrz jak tu ładnie – Wskazałem za okno.

Restauracja znajdowała się na 18 piętrze drapacza chmur, więc było widać panoramę i nie było za wysoko, żeby chmury zasłaniały wszystko. Po chwili przyszedł nasz obiad. Kiedy kelnerka odeszła to złapałem Natsu za rękę. Rozmawialiśmy na mnóstwo tematów i naprawdę trzy godziny tu minęły nam wspaniale.

W końcu jednak stwierdziliśmy, że mimo wszystko wolimy zacisze domowe, więc wyszliśmy z budynku. Kiedy mijaliśmy kino zobaczyłem plakat filmu, o którym wszystkie stylistki naszego zespołu gadały jak najęte. Spojrzałem na Natsu, który stał parę kroków przede mną i patrzył pytająco.

- Chodźmy na to – Wskazałem na reklamę.

- Naprawdę? Na „50 twarzy Greya”? – Zapytał zaskoczony.

- Tak. – Złapałem go za ramię i wciągnąłem go do budynku.

Kupiłem nam bilety, popcorn i cole na spółkę i poszliśmy na seans, bo akurat zaczynali grać. Usiedliśmy na swoich miejscach.

Po dwóch godzinach jakoś wyszliśmy z kina. Byłem zdegustowany. Jak można nagrać coś tak słabego. I jak tylu kobietom to może się podobać?! Szedłem zamyślony na temat filmu do momentu, aż poczułem, że zostałem pociągnięty do tyłu. Spojrzałem na Natsu.

- Masa, chodźmy na lodowisko – Zaproponował z uśmiechem.

- No w porządku – Powiedziałem bez przekonania. I zrobiłem to tylko dlatego, żeby zrobić przyjemność Natsu. Tak więc pojechaliśmy autobusem na hale gdzie lodowisko było najbliżej nas.

Tam kupiliśmy bilety i wypożyczyliśmy łyżwy. Nie umiałem jeździć, więc starałem się myśleć pozytywnie, że się nie połamię. Natsu po tym jak wszedł, to od razu bez problemu przejechał dwa kółka. Ja jechałem przy balustradzie starając się nie przewrócić i nie zabić. Kiedy tylko mój chłopak się pojawił przy mnie to złapał mnie za rękę i powoli zaczęliśmy jechać. Kiedy się gibałem to mnie łapał i asekurował żebym nie upadł.

- Dobrze ci idzie. Musimy przychodzić na lodowisko częściej, co ty na to? – Uśmiechnął się do mnie szeroko. Ja zadrżałem. Jazda na łyżwach nie była moją mocną stroną… Ale przytaknąłem. W końcu spędzę ten czas z Natsu. Zeszliśmy z lodowiska.

Pojechaliśmy do domu. Powiedziałem Natsu, że idę jeszcze po wino do auta i żeby on już poszedł na górę bo widziałem, że zmarzł.  Tak naprawdę poszedłem do kwiaciarni po drugiej stronie ulicy i odebrałem bukiet róż. Wino miałem faktycznie w samochodzie, więc je również wziąłem. Potem poszedłem na górę. 

Słyszałem, że Natsu jest w salonie, więc tam poszedłem. Stał do mnie tyłem, dlatego podszedłem do niego i kiedy się zorientował, że ktoś jest w pokoju i odwrócił to wręczyłem mu kwiaty.

- Szczęśliwych walentynek Natsu. Mam nadzieje, że będę zawsze twoją walentynką – Pocałowałem go w usta. On się uśmiechnął i oddał pocałunek. Powiedział, że tak będzie i że idzie wstawić kwiaty do wazonu. Postawiłem butelkę wina na stole i zdjąłem kurtkę. Wtedy Natsu wszedł z dużym pluszowym misiem do pokoju. Gdzie on to schował?!

- Szczęśliwych walentynek Masa. Zawsze będę cię kochał, tak jak tym mnie kochasz – Uśmiechnął się i wręczył mi misia. Przytuliłem i Natsu i misia wzruszony. On był taki kochany! Więc też się przygotował! A ja myślałem, że zapomniał!

Usiedliśmy w salonie przytuleni do siebie. Zapaliliśmy świeczki, wyjęliśmy kieliszki do wina i otworzyliśmy wino. Oprócz tego włączyliśmy cicho spokojną, ale przyjemną dla ucha, odpowiadającą nam obojgu muzykę. Było wspaniale. Lepszych walentynek chyba nie mogłem sobie wyobrazić. To wszystko dzięki Natsu.