środa, 27 kwietnia 2016

Nasze uzależnienia ( Yo-Ka x Shoya )

Prawie 3000 wyświetleń na blogu <3 Tak bardzo się cieszę. Nie wierzyłam że ktoś go w ogóle czyta. XD
Nie rozpisuje się za bardzo
Dziękuję za betę Oni <3
Mam nadzieję, że notka się spodoba :3
Cytaty to fragmenty Kairi Diaury
__________________________________________________________







hitorikiri tsumetai yoru kehai no hou
daremo inai
akai chi ga nagareru nara
mou sei mo kei mo kamawanai kowasasete








[Yo-Ka]
To były najgorsze cztery godziny w moim życiu. Zespół był skłócony, atmosfera na próbie przytłaczała i miało się dość robienia czegokolwiek, szczególnie wałkowania pięciu utworów w kółko. Ja i Kei byliśmy między nimi wszystkimi jakimiś łącznikami. W końcu ustaliliśmy, że następnego dnia o trzynastej jest próba i wszyscy się rozeszli z ponurymi minami. Zostałem jeszcze, żeby ogarnąć salę i odsunąć myśli od tego co się dzieje w zespole. Po prostu ręce opadają. Kei został ze mną, bo stwierdził, że odprowadzi mnie do domu. Podobno wyglądam źle, czy jakoś tak. Mnie się nie chciało wracać do tego zimnego miejsca, w którym mieszkałem, ale w końcu po namowach Keia, pojechaliśmy tam. W „domu” pozbyłem się płaszcza i butów, a potem położyłem się na sofie w salonie i patrzyłem na białe ściany pustym wzrokiem. Nie musiałem czekać na Keia, bo on i tak zawsze u mnie zachowywał się jak u siebie. Dopóki on tu był cisza, samotność i pustka nie doskwierały mi tak bardzo. Nie miałem nawet kota! To okropne uczucie, gdy się siedzi tak samemu z własnymi, nie do końca mądrymi myślami.
Kei usiadł obok mnie, wciskając się chudym tyłkiem w sofę, na wysokości moich kolan i spojrzał na mnie, myśląc o czymś intensywnie. Posłałem mu niezadowolone spojrzenie i zgiąłem nogi w kolanach, co przyjaciel wykorzystał, wsuwając się głębiej w mebel i opierając o jego skórzaną tapicerkę. 
Yo-Ka, musimy porozmawiać. – Westchnął i oparł się o moje kolana, patrząc na mnie uważnie. – To co się dzieje w Vallunie…
Nie jestem ślepy, Kei. Widzę, że nasz zespół się nie dogaduje. Chociaż „nie dogaduje” to złe stwierdzenie. Oni się w kółko kłócą, wręcz nienawidzą! – mruknąłem.
No więc właśnie. Nie uważasz, że trzeba coś z tym robić? Nie mają pięciu lat. A jak tak dalej pójdzie to się rozpadniemy, bo zespół jest śmiertelnie obrażony na siebie. Idiotyczny powód do rozpadu, nie uważasz?
Oni się nie pogodzą. I ty dobrze o tym wiesz Kei – powiedziałem i usiadłem. Oparłem głowę na ramieniu gitarzysty.
No to chyba pozostaje nam się rozwiązać. – Na te słowa się spiąłem
Nie chcę… Ten zespół to wszystko, co mi zostało dobrego – jęknąłem
Yo-Ka, nie mamy wyjścia… Jeśli jutro na próbie się nic nie zmieni, to rozwiązuję Vallunę – powiedział. Było mi strasznie smutno. Zjedliśmy jeszcze z Keiem obiad i chłopak się zmył do domu.
Dobiło mnie to wszystko. Usiadłem na podłodze pod drzwiami balkonowymi z żyletką w dłoni, pozbyłem się czarnej bluzy i starannie zawiniętego bandażu na nadgarstku. Przyłożyłem żyletkę, przycisnąłem nieco i pociągnąłem. I tak kilka razy. Gdy miałem po raz kolejny to zrobić, usłyszałem jak coś upadło na podłogę, a w następnej chwili żyletka została mi odebrana z ręki. Uniosłem głowę i zobaczyłem niedowierzające spojrzenie Keia. Coś do mnie mówił, chyba nawet krzyczał, ale ja nie słuchałem. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, potem jeszcze trochę, aż cała moja twarz była nimi zalana. Przyjaciel mnie przytulił mocno, zaprowadził do łazienki, zrobił opatrunek na nadgarstku i zaprowadził do łóżka. Był ze mną do rana, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Kilka razy się budziłem w nocy, a Kei mnie uspokajał, bo płakałem. Moja psychika nie wytrzymywała. Tego rozpadu, bo raczej się nie pogodzą i ogólnie ostatnio moje zdrowie psychiczne podupadało.
Tak jak ustaliliśmy następnego dnia, Valluna się rozpadła. Drugi gitarzysta – Sakura i basista Kirimaru stwierdzili, że nie ma co tego ciągnąć. Po pierwsze się nie rozwijamy, po drugie oni się nienawidzą, a po trzecie… Nie, nie ma trzeciego powodu. Nie było to pokojowe rozstanie.
Poszedłem po tym wszystkim na spacer do parku. Kei chciał iść ze mną, żeby się upewnić że nie zrobię nic głupiego ale obiecałem, że tak się nie stanie i mogę iść sam. Musiałem pomyśleć co teraz mam zrobić. Mam trochę oszczędności, trochę rodzice mi się dołożą, może przeżyję jakieś pół roku dopóki nie znajdę nowego zespołu. A jak nie… To wtedy będę myśleć. Nawet nie zauważyłem, jak się rozpadało. Mimo to usiadłem na ławce i moknąłem, a po moich policzkach leciały łzy, które zmieszały się z deszczem. Moim oczom rzucił się młody chłopak stojący ledwo co pod drzewem. Miał rozbiegany wzrok i wyglądał zdecydowanie jakby był naćpany. Coś mi mówiło, żeby zwrócić na niego uwagę, tak więc nie odrywałem od niego wzroku.








aa sore wa dare ni nita shuukei
mou nanimo boku ni wa wakarimasen
aa wareru hodo no memai no naka de sore wa sadamatteita
















[Yukito]
Próba była niezwykle nudna i zdecydowanie bez życia. Jak zespół może być tak pozbawiony entuzjazmu? Wyglądają na wiecznie zmartwionych… Nie widzę w tym jakiegokolwiek sensu! Z muzyki powinno się cieszyć, a nie smucić. Chociaż fakt, dla mnie wszyscy wyglądają na smutnych. Bo ja ćpam. Skrzywiłem się na tą myśl. To, że to robię mnie obrzydza, jednak nie potrafię przestać, a teraz właśnie szedłem do znajomego dilera, który miał mi sprzedać działkę, która kosztowała mnie… Dość dużo. Bo właściwie było to kilka różnych towarów. Marihuana, heroina, morfina, trawka… Od tych dwóch pierwszych byłem najbardziej uzależniony. Po opuszczeniu dilera udałem się w jedną z ciemnych obskurnych uliczek i tam zrobiłem sobie odpowiednią dawkę, którą następnie umieściłem w nowej strzykawce. Po chwili wbiłem ją sobie w żyłę i zaaplikowałem. Westchnąłem z przyjemności. Gdy już się trochę ocknąłem to ruszyłem do parku. Pech chciał, że zaczęło padać. Stanąłem pod drzewem i patrzyłem na chłopaka siedzącego i moknącego na ławce w parku. Było w nim coś co przyciągało mój wzrok. Był naprawdę brzydki, gdy tak moknął. Jego włosy w połączeniu z wodą wyglądały ohydnie. Może i nie wiedziałem, co się w około mnie dzieje, ale ta jedna osoba zajęła moje myśli. Kręciło mi się nieco w głowie. Swoją drogą ten chłopak mi kogoś przypominał, ale nie umiałem określić skąd.
Żeby być szczęśliwszym, wyciągnąłem jeszcze skręta z marihuaną i go zapaliłem. Mój uważny wzrok był wbity w nieznajomego siedzącego na ławce. Zastanawiałem się nad swoim życiem i nad tym, co robię. Czy bycie narkomanem jest mi pisane?








boku o miru sono hitomi no oku ni
sukete mieru yo
"ijou" to kubetsu shiteiru no ga








[Yo-Ka]
Mimo dzielącej nas odległości, wpatrywałem się w jego oczy u zastanawiałem się, czy wie, że ja też mam problemy. Wygląda, jakby widział. I jakby to rozumiał. Może i to było głupie, ale miałem wrażenie, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Jego oczy są jak rentgen, przeszywają mnie całego. Mam wrażenie, że wie o mnie wszystko, co jest możliwe.
Coś mnie do niego ciągnie. Nie mam pojęcia co to takiego. Ale jakiś głos w mojej głowie podpowiada mi żebym zabrał nieznajomego do swojego domu. Że on może być moim lekarstwem. Nogi same mnie powiodły przez deszcz do niego. Gdy znalazłem się pod drzewem, wyczułem mdlącą woń dymu, tego co palił nieznajomy. Po chwili zdałem sobie sprawę, co to za zapach. Marihuana.
















aa sore wa risei hikichigiru yume
nanimo boku ni wa wakarimasen
aa wareru hodo no memai no naka de sore o tebanaseba








[Yukito]
Przestałem skupiać się na czymkolwiek. Moje marzenia przejęły nade mną kontrolę. Gdy problemy zaczęły mnie przytłaczać, to zacząłem ćpać. A potem już nie było odwrotu. Chciałem być wolny, chciałem nie mieć problemów. Ale to mnie zgubiło. Przejęło nade mną kontrolę i nie mogłem już się uwolnić od „wolności i braku problemów”. To takie żałosne. To, co zrobiłem ze sobą, nie powinno mieć miejsca. Nieznajomy zaczął mnie gdzieś prowadzić. Nie stawiałem oporów. Bo po co? Poza tym wiedziałem, że robię dobrze idąc z nim. Chociaż nie rozumiałem, czemu ten obcy człowiek gdzieś mnie zabiera. Tak czy inaczej to nie jest ważne. Chciałbym się oderwać od narkotyków. Chciałbym przestać je brać… Zakręciło mi się w głowie i pociemniało mi przed oczami. Czy umarłem? Mam wielką nadzieję, że nie. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tym chłopaku, który mnie gdzieś zabrał. Nieważne gdzie. Wszędzie jest lepiej niż w tej kawalerce w, której mieszkałem.




White scene and white tears night.
tooku nagarete
White scene and white tears night.
kono te kegashite
aragau you ni mogaku you ni
ichibyou o mo oshimu you ni kokoro wa ta kanaru








[Yukito]
Obudziłem się w środku nocy. Nie miałem pojęcia, gdzie byłem. Księżyc świecił mi w oczy, a oprócz tego oświetlał cały pokój, w którym leżałem. Dominowała w nim biel, więc wydawał mi się niemal sterylny. Trochę, jak w szpitalu, tylko tu było nieco przytulniej. Co ja tu robiłem? To na pewno nie była moja klitka. Ten pokój był niemal jak moje mieszkanie, zresztą… W każdym razie byłem tu sam. W ogóle nie pamiętam, co robiłem dzień wcześniej… Może zostałem czyjąś dziwką? Łzy bezsilności poleciały mi po policzkach. Gdybym miał gdzie wracać, to bym wrócił. Niestety nie ma mowy. I to jest okropne. Rodzina się mnie wyrzekła, od kiedy zacząłem grać w zespole. Potem posypało się całe pasmo nieszczęść, a do tego wszystkiego zacząłem ćpać. Teraz utrzymywałem się z zespołu. Łzy zaczęły płynąć mi intensywniej po policzkach. Rozejrzałem się ponownie, próbując zatrzymać na czymś wzrok. Spojrzałem na swoje ręce pokłute przez wielokrotnie wbijane w nie strzykawki. Muszę się zmienić. Przestać ćpać i dorosnąć. Wypadałoby w końcu, czyż nie? Jednak nie mam tak mocnej woli… Sam nie dam rady się zmienić. Ktoś mi musi pomóc. Czyżby mój nieznajomy mógł to zrobić? Nie, to niemożliwe… Eh, niech mnie ktoś dobije.








aa sore wa dare ni nita shuukei
mou nanimo boku ni wa wakarimasen
aa wareru hodo no memai no naka de sore wa sadamatteita




[Yo-Ka]
Wpatrywałem się w chłopaka, którego przyprowadziłem z parku. Spał zwinięty na łóżku. Jego makijaż był rozmazany, straszył samym widokiem. Nieznajomy kogoś mi przypominał. Nie miałem pojęcia kogo.
Nie rozumiałem, jaka siła kazała mi sprowadzić tego narkomana do domu. Przez wysiłek, jakim było doniesienie tego nieznajomego i brak jedzenia, bo ostatni posiłek jaki jadłem to śniadanie, kręciło mi się w głowie. Usiadłem na łóżku, tak by nie obudzić nieznajomego i wyciągnąłem żyletkę. Zrobiłem kilka cięć na nadgarstku. Ból był ukojeniem.
Potem jednak zastanawiałem się, czy jestem aż tak beznadziejny, żeby się ciąć. Aż tak nisko upadłem… Cóż. Taki los jest mi pisany.
















White scene and white tears night.
kimi wa kidzukanai
White scene and white tears night.
dakara kono te de
furuenu you ni nigasanu you ni
ichibyou no mayoi sae koko ni wa nai kara
















[Yukito]
Wstałem rano i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do dużego salonu, gdzie na sofie w pół leżał młody chłopak. Wyglądał jak Bóg. Gdy mnie usłyszał, odwrócił się i ładnie uśmiechnął.
Um – zacząłem skrępowany. – Co ja tu robię? – zapytałem
Przyprowadziłem cię tu, jak wczoraj się naćpałeś i zemdlałeś. – Posłał mi jeszcze ładniejszy niż wcześniej uśmiech. – Jak ci na imię? Ja jestem Yo-Ka. – Chłopak był naprawdę czarujący. Aż zaniemówiłem z wrażenia. Yo-Ka miał bardzo piękny głęboki głos. W ogóle cały był piękny. Gdy w końcu otrząsnąłem się z chwilowego szoku, zarumieniłem się delikatnie i spuściłem głowę. Wlepiłem wzrok w podłogę.
Jestem Yukito. Dziękuję ci za pomoc. Jestem twoim dłużnikiem… – Usiadłem niepewnie obok niego
Spokojnie. Czuj się jak u siebie. – Zauważyłem bandaż wystający spod rękawa koszuli. Zamrugałem kilka razy. Czyżby… – Co ci się stało w rękę? – Zapytałem wskazując na jego przedramię. On nerwowo poprawił koszulę, naciągając ją.
Nic takiego – wymamrotał cicho i niewyraźnie. Ująłem delikatnie jego rękę w swoje dłonie, odpiąłem guziki od mankietu i rozwinąłem bandaż. Kilka razy chciał wyrwać rękę, gdy to robiłem, ale nie pozwoliłem mu na to. Pod bandażem miał mnóstwo cienkich ran po cięciach. Pionowych, poziomych, po skosie… Spojrzałem mu w oczy.
Czemu to robisz? – Zapytałem spokojnie. Odwrócił wzrok.
A czemu ty ćpasz? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
Bo pragnę nie mieć problemów. Pragnę idealnego świata bez nich. – Wzruszyłem lekko ramionami. Yo-Ka przez chwilę milczał.
Ja chcę uciec od problemów. I od złych rzeczy, które się wydarzyły ostatnio w moim życiu – powiedział cicho. Ah. Czyli oboje byliśmy uzależnieni.
Rozmawialiśmy praktycznie cały dzień. Chcieliśmy sobie pomóc. Głód narkotykowy zaczynał mnie już męczyć, ale nie pokazywałem tego. Chciałem, żeby było normalnie. Chociaż jeden dzień bez narkotyków. Mimo że bardzo chciałem, żeby tak było, moje ciało pragnęło czegoś innego. Zacząłem być trochę niemiły w stosunku do Yo-Ki. Wieczorem nie wytrzymałem. Miałem zostać u niego jeszcze przez jedną noc. Zamknąłem się w sterylnie białej łazience i wyjąłem narkotyk z kieszeni. Wyrobiłem sobie go, miałem w tych dużych kieszeniach wszystko, nawet zapas strzykawek, tak więc do jednej z nich dodałem narkotyku. Schowałem wszystko na swoje miejsce, wkłułem się w żyłę i wstrzyknąłem narkotyk. Po moich policzkach popłynęły łzy. Miałem tego nie robić. Ale nie potrafiłem przestać… W końcu zebrałem się w sobie i ogarnąłem trochę. Poszedłem do salonu i tam usiadłem. Potem łazienkę zajął Yo-Ka. Wyszedłem na duży taras, który utrzymany był w bieli jak cały dom. Ponownie zaczynam płakać, ale po dłuższej chwili moje łzy wyschły. Niedługo potem wrócił Yo-Ka. Jego ręce drżały. Widać, że się ciął. Obserwowaliśmy się. Nie mogliśmy zmienić naszych uzależnień. Nawet nie wiem, kiedy odległość między nami zmalała, a nasze usta połączyły się ze sobą w namiętnym pocałunku. Nie wahaliśmy się nawet na moment. Chwilę zajęło ponowne wejście do domu, pozbawienie się ubrań w drodze do sypialni i kochanie się tam namiętnie przez resztę nocy. Tylko to się liczyło tej nocy.
















White scene and white tears night.
tooku nagarete
White scene and white tears night.
kono te kegashite
aragau you ni mogaku you ni
ichibyou no gekijou ni... kokoro wa... mou...








Trzy miesiące później...
[Yo-Ka]
Zeszliśmy się z Yukito. Połączyły nas nasze problemy. One oczywiście nadal istniały. Było nam łatwiej z nimi, gdy byliśmy w dwójkę. Mój skarb, Yukito, musiał pojechać na próbę, a potem wrócić do swojego domu. Gdy poszedłem do mojej sterylnie białej sypialni i usiadłem na tego samego koloru pościeli, ni stąd ni z owąd w mojej ręce znalazła się żyletka i cięła skórę na przedramionach. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, co robię. Zaczęły mnie męczyć wyrzuty sumienia. Cisnąłem żyletką przed siebie i zacząłem gorzko płakać. Załamany schowałem twarz w dłoniach. Moje łzy nie miały końca, a głupota granic. Zwinąłem się i położyłem na łóżku, pozwalając łzom moczyć poduszkę. Wpatrywałem się w wyciągnięte przed siebie ręce. Muszę coś z tym naprawdę zrobić. Tak nie może być. Jak nie dla siebie, to dla Yukito. Muszę przestać. Ułożyłem się wygodniej i zamknąłem oczy, starając się przestać myśleć. Serce mnie bolało. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Sam nie wiem, kiedy zasnąłem.








White scene and white tears night.
moroku kowarete
White scene and white tears night.
kimi ga nagarete








[Yukito]
Stałem centralnie pod drzwiami Yo-Ki i się w nie wpatrywałem. Znów się naćpałem. Nie chciałem. To było silniejsze ode mnie. Poza tym, Dizly, mój zespół się rozpadł. Nie wiedziałem, co zrobić, więc się naćpałem. Biały, oświetlony słabym światłem korytarz przypominał szpital. Dookoła było cicho. Właściwie Yo-Ka był dla mnie jak lekarz. Potrafił mnie wyleczyć z problemów jednym zdaniem i pocałunkiem. Tak bardzo go pokochałem. Łzy znów zdobiły moje policzki. Moje życie zaczęło się znów sypać. Nawet nie wiem kiedy z domu wyszedł Yo-Ka i wprowadził mnie do domu. Pewnie go zawiodłem. Znów się przecież naćpałem, chociaż obiecałem że nie będę tego robił… On… On się mną zajął. Nienawidziłem się za to, że ćpam. Kiedyś było inaczej, ale teraz moje życie zmieniło się o 360 stopni. Yo-Ka gdzieś mnie prowadził. Po chwili poczułem miękkość łóżka. Byłem nieco zaskoczony, ale gdy przyłożyłem głowę do poduszki niemal od razu zasnąłem. Czułem jeszcze obejmujące mnie ramiona Yo-Ki.
















hakanamu you ni aisuru you ni
ichibyou no kakera daite hoka ni wa mou iranai kara




[Yukito]
Zaczęliśmy się namiętnie i zachłannie całować z Yo-Ką. Jakby to był nasz ostatni pocałunek. Jakbyśmy widzieli się po raz ostatni. Jego usta były genialne, uwielbiałem go. Był najpiękniejszym i najukochańszym facetem na ziemi. Nie wiedziałem, jakie bóstwo mi go zesłało, co takiego zrobiłem, że na niego zasłużyłem, ale dziękowałem za niego. Potem równie zachłanni co w pocałunkach, byliśmy w łóżku. Po wszystkim leżeliśmy i szeptaliśmy czułe słowa między sobą. Nic się dla nas nie liczyło. Miłość, nienawiść czy uzależnienia; tonie ważne. Chcieliśmy być razem i tylko i wyłącznie to się dla nas w tej chwili liczyło. Niczego więcej nie potrzebowaliśmy.








iranai kara








[Yo-Ka]
Yukito i ja znaleźliśmy swoje szczęścia. A tymi szczęściami byliśmy my nawzajem. Nasza miłość przezwyciężyła uzależnienia i wszystko się zaczęło układać na nowo. Ja przestałem się ciąć. Yukito przestał ćpać. Zaczęliśmy życie na nowo.
Założyliśmy zespół. Ja, Yukito, Kei i Yuu. Nazwaliśmy go Diaura. Yukito zmienił pseudonim na Shoya. Od tego czasu wszystko się układało tak jak powinno. Świat stał się idealny dla naszej dwójki. Miłość zwyciężyła nawet najgorsze uzależnienia i wszelkie zło w naszym życiu.