niedziela, 22 stycznia 2017

3. I will love you when... you smile


Dedykuje Matsu ~ <3

____________________________________________________________________

[Masa]
Dzisiejszy dzień był jednym z tych przyjemniejszych dni, gdy miałem dobry humor i wszystko widziałem przez różowe okulary, no i nikt nie mógł tego popsuć. Prawdopodobnie wyniknęło to z mojego snu.
Śnił o mi się jak z Natsu się zaczęliśmy spotykać. To były naprawdę piękne chwile, do których mógłbym wracać na okrągło. Nie żeby teraz było źle! Ale wtedy to wszystko było takie niewinne, Natsu był taki uroczy i tak często się peszył. Kochane to było. Teraz już tak nie jest!

*

Był to dosyć zimny grudniowy dzień, padał śnieg i nie wyglądało jak by miał przestać. Właśnie skończyliśmy wywiad. Hiro i Cazqui gdzieś się zmyli, każdy w swoją stronę. Zostałem tylko ja i Natsu, pod budynkiem gdzie udzielaliśmy wywiadu. Widziałem jak młodszy stał i się trząsł nieco. Był ubrany w krótką kurtkę, raczej jesienną niż zimową, ciemne wąskie spodnie i buty za kostkę. Dodatkowo dookoła szyi miał owinięty szalik, na głowie czapkę i ręce wbite jak tylko głęboko się dało w kieszenie. Policzki miał zarumienione, a gdy oddychał to przez szalik zasłaniający mu usta parowały mu okulary. Miałem ochotę go przytulić. Niby mogłem. W końcu byliśmy parą, ale postanowiłem się powstrzymać.

- Odprowadzę cię do domu – Powiedział cicho. Ja się uśmiechnąłem i westchnąłem.

- Będziesz chory Natsu. Nie musisz. – Odpowiedziałem.

- Muszę. – Widziałem jak jego twarz robi się bardziej czerwona. Wyciągnął rękę z kieszeni i złapał moją, po czym pociągnął mnie w stronę stacji. Powstrzymałem się od zaśmiania. Był jak dziecko. Ale kochałem go za to. Splotłem palce z jego i poszliśmy. Obserwowałem go przez ten cały czas. Nadal był zarumieniony i podejrzewałem, że zimno ma tylko połowę udziału w tym.

- Natsu… To daleko od twojego domu. Zupełnie nie podłodze. Nie odprowadzaj mnie. – Zatrzymaliśmy się, a ja go przytuliłem.

- Daj spokój Masa. Ja…. Jeszcze ci się coś stanie – Odwrócił głowę, kiedy się odsunąłem.

- Czemu ma mi się coś stać? – Zapytałem zdumiony.

- Bo jesteś taki ładny… I jeszcze ktoś zechce… No wiesz – Schował twarz w dłoniach zażenowany. Ja 
westchnąłem i się uśmiechnąłem

- No dobrze. Skoro tak uważasz. Ale zostajesz na noc. Bo się rozchorujesz – Uśmiechnąłem się lekko przytulając go i łapiąc za ręce. Pocałowałem go w policzek po czym uśmiechnąłem się szeroko. Wsiedliśmy do pociągu chwilę potem i pojechaliśmy do mnie do domu.

*

Kiedy sobie to przypominałem to aż mi się ciepło robiło na sercu. On był taki kochany! Bardzo chętnie bym powtórzył tamtą sytuacje. Jak dobrze, że chwilowo Mieliśmy przerwę na próbie. Spojrzałem na mojego chłopaka i się uśmiechnąłem do niego. On zrobił nierozumiejącą minę, jednak ja się od razu zabrałem za coś innego, żeby nie zwracać jego uwagi na siebie.  Znów pogrążyłem się w rozmyślaniach i mimo woli co chwilę patrzyłem na Natsu i się uśmiechałem. Po próbie mój ukochany się chyba nie mógł powstrzymać.

- Co ty knujesz Masa? Cały dzień się na mnie patrzyłeś i uśmiechałeś do mnie. Tylko do mnie. Reszty jakby nie było! – Powiedział mrużąc oczy podejrzliwie. Wzruszyłem ramionami

- Nie wiem o co ci chodzi. Wydaje ci się Natsu – Pocałowałem go w policzek i zacząłem się zbierać. Perkusista nic nie powiedział i zaczął się ogarniać. Zaraz mieliśmy wyjść z sali. Wieczorem mieliśmy jechać na imprezę całym zespołem. Ja też zacząłem się zbierać ciągle uśmiechając jak wpatrywałem się w Natsu.

W domu wszystko miałem już naszykowane na imprezę. Usiadłem w przestronnym salonie z trzema kanapami, dużym telewizorem i niskim stolikiem. Było tu dość dużo moich kwiatków i inne potrzebne rzeczy. Było tu też wyjście na ogródek. Ogólnie salon był wielki i było w nim dużo miejsca, dlatego zwykle to tu przenosiły się nie za duże imprezy jakie organizowaliśmy po wywiadach.

Usiadłem na jednej z kanap. Miałem talerz z jedzeniem, kubek herbaty, położyłem je na stoliku do kawy. Przyniosłem sobie jeszcze wszystkie albumy ze zdjęciami i koc. I tak siedziałem i przeglądałem te zdjęcia. Jednak stwierdziłem, że jest mi mało wygodnie i się położyłem. Po jakimś czasie do salonu wszedł Natsu.

- Masa, czy ty nie powinieneś się też szykować? – Zapytał zaskoczony siadając obok mnie. – Naprawdę zabrałeś się za zdjęcia? Skarbie, proszę cię nie załamuj mnie – Jęknął. Matka się znalazła.

- Jeszcze jest trochę czasu kochanie. Nie denerwuj się – Pocałowałem go czule w usta. – Ale tu dobrze wyszliśmy – pokazałem mu zdjęcie i usiadłem, żeby mu zrobić miejsce. On usiadł tam gdzie przed chwilą leżałem i właściwie zaraz za mną, obejmując mnie rękami w pasie. Oparłem się o niego wygodnie i oglądaliśmy zdjęcia razem.

Obejrzeliśmy trzy albumy rozmawiając przy tym dużo, chociażby o sytuacjach w jakich robiliśmy sobie albo któryś z chłopaków nam robił zdjęcia. Było to bardzo przyjemne. Znów uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jednak musieliśmy w końcu przestać. Poszedłem do łazienki pierwszy, umyłem się, przebrałem i zrobiłem wiele innych rzeczy które powinienem zrobić. Potem wszedł Natsu i kiedy oboje byliśmy gotowi to pojechaliśmy do klubu. 

Gitarzyści już na nas czekali jak zawsze olśniewając swoim wyglądem. Czekaliśmy tylko na Hiro. Ten zjawił się po kilkunastu minutach i ostatecznie weszliśmy. Od razu poszliśmy na jedną z loży. Tam siedzieliśmy i piliśmy drinki.  To znaczy kto pił drinki ten pił drinki. Hiro sobie standardowo nie żałował. Oparłem się o Natsu i myślałem o tym wszystkim co nas spotkało. Miałem takie szczęście, że trafiłem na takiego wspaniałego i cudownego chłopaka… Mój ukochany natomiast objął mnie sprawnie w pasie i jakoś wyszło tak, że zaczęliśmy rozmawiać o tych zdjęciach. Znów na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Dołączyli się do rozmowy Caz i Dai. Minęły tak chyba z dwie godziny. O dziwo nie byłem padnięty ani nic. Normalnie chyba bym padł ze zmęczenia na ramieniu Natsu. Tym bardziej że to było gdzieś koło 1, a przecież mieliśmy wcześniej dosyć długą próbę. Dziwne. W każdym razie Natsu poszedł do łazienki, a Daichiego i Cazquiego Hiro wyciągnął na parkiet. Siedziałem i dopijałem swojego drinka. Po chwili zobaczyłem jak mój chłopak wraca. Uśmiechnąłem się szeroko do niego. Zupełnie żałowałem, że miałem kogokolwiek przed nim. Nikt nie był tak wspaniały jak on. Nie umiałbym się z nim rozstać. To by chyba za bardzo zabolało. Natsu usiadł przy mnie

-Hej piękny może pójdziemy na parkiet? – Szepnął mi do ucha. Westchnąłem i się uśmiechnąłem.

- Właściwie czemu nie – Pocałowałem go szybko i wyszliśmy. Akurat wrócił Daichi który chyba zgubił resztę w tym tłumie. Uśmiechnął się do nas, albo na nasz widok, nie wiem, w każdym razie poszliśmy na parkiet. Przytuliłem się do Natsu. Tańczyliśmy zupełnie nie w rytm muzyki. Nasz taniec był wolny, a my byliśmy naprawdę blisko siebie. Muzyka tu natomiast była szybka i skoczna. Znów uśmiech zagościł na moich ustach. Tyle rzeczy nas wyróżniało z tłumu…

- Kocham jak się uśmiechasz. Nie przestawaj nigdy tego robić. Zawsze będę cię kochał takiego uśmiechniętego.  – Powiedział mi do ucha, przytulając mnie mocno do siebie. To było słodkie. Uwielbiałem takiego Natsu.

____________________________________________________

Czy ktoś będzie może na Versailles w Warszawie? Kogoś spotkam? :3 
Trzymajcie się~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz