sobota, 26 września 2015

Rozdział 2 - Melodia Serca

Zebrałam się i dodaje drugi rozdział. Troszkę (bardzo) krótszy od pierwszego ale no już nie miałam pomysłu jak to rozwinąć. A raczej po prostu nerwów, bo na telefonie wszystko wychodzi dwa razy krótsze niż gdy się pisze na komputerze czy na kartce (╯︵╰,) mam nadzieje że jednak mimo wszystko się spodoba. Troszkę to pokręcone mam wrażenie.
Black Cherry : Ano jest smutne. Troszkę się wyjaśni, jednak dużo to się nie zmieni. Jeden rozdział będzie poświęcony relacją Hizu z Tatsu ^^
Misiak Satanist : Przelałam własne odczucia na to opowiadanie więc myślę że to dlatego. Ta część raczej będzie nudna
Zapraszam do czytania, przepraszam za błędy i komentujcie~ ja nie gryze ❤
____________________________________
Sam nie wiem kiedy Cię pokochałem. W pamięci zapadła mi pewna sytuacja i myślę że to wtedy już żywiłem do ciebie większe uczucie niż zwykłe lubienie, czy przyjaźń. Nie lubię wspominać tego co było kiedyś. Co się stało to się nie odstanie jednak, czasami po prostu muszę wrócić myślami do starych czasów i przeanalizować to co robiłem. Co mówiłem. I Ciebie. Każdy twój gest, ruch, każde słowo które powiedziałeś i spojrzenie które mi rzuciłeś. Wszystko. Było to bolesne, ale czasem... Potrzebowałem Cię powspominać. Byłem głupi? Może. Ale moje uczucia względem Ciebie były szczere. I mimo że dawno powinienem zapomnieć o Tobie to nie potrafię. Bo nadal Cię kocham. Eh. To takie głupie. Kochać kogoś, komu na Tobie nie zależy. Mając głupią nadzieje że ta osoba kiedyś wróci i Cię pokocha. Że przyzna się do błędu.... Co ja się oszukuje. Dobrze wiem, że tak nie będzie i tylko się nakręcam takimi myślami. A potem wszystko boli jeszcze bardziej. Doprawdy to naprawdę beznadziejnie głupie uczucie. Gdybym się nie zakochał, gdybym Ci tego nie wyznał to bym nie miał tego cholernego problemu. Człowiek uczy się na błędach podobno. Takiego już raczej nigdy w życiu nie popełnię.
Umówiliśmy się, ja, Ty, Karyu, Tsukasa, Shou, Mizuki, Ruiza, Asagi i Mao. Mieliśmy wyjść na miasto, napić się, pogadać i ogólnie jakoś się rozerwać po całym tygodniu pracy. Tak więc koło 10 Mizuki i Mao przyjechali po mnie. Miałem na sobie długie czarne, dość obcisłe spodnie, białą koszulkę z jakimś nadrukiem, koszule koloru spodni i czarne trampki. Oczy jak zwykle mocno podkreślone i tak się prezentując mogłem wyjść z domu. Chłopaki poinformowali mnie, że mamy wpaść jeszcze po Shou. Nie protestowałem, po prostu siedząc na tylnym siedzeniu, przytaknąłem im i patrzyłem w ciszy za okno. Nawet nie wiem po jakim czasie znaleźliśmy się razem z Shou w umówionym miejscu. Tak się złożyło że Karyu i Tsukasa już byli. No i Ty. Ty razem z drobniejszym od siebie chłopakiem, którego mocno obejmowałeś w pasie. Gdy przedstawiłeś nam go jako swojego chłopaka byliśmy nieco zdziwieni jednak zaakceptowaliśmy go. Potem dołączyli do nas Asagi i Ruiza i tym sposobem byliśmy w pełnym składzie i mogliśmy gdzieś się wspólnie udać.
Czasem żałuje że tam sie wtedy pojawiłem. To ani nie był odpowiedni czas ani miejsce, może gdybym sie nie pojawił to moje losy potoczyły by się zupełnie inaczej. Jednak z drugiej strony dużo się o Tobie dowiedziałem. Bardzo dużo.
Dzień minął nam świetnie. Chodziliśmy po sklepach, wygłupialiśmy sie, śmialiśmy, jak za starych dobrych czasów gdy było się szczeniakami. Potem zamówiliśmy sobie jedzenie w jednej z restauracji, co robiło nam za obiad, przy którym dużo wszyscy rozmawiali, chociaż ja nie bardzo ich słuchałem. Byłem zajęty obserwowaniem Zero i słuchaniem jego rozmowy ze swoim chłopakiem. Ogarnęło mnie uczucie zazdrości. Nie wiedziałem wtedy dlaczego. Jego chłopak w końcu się zmył gdyż zrobiło się późno, Mizuki, Mao i Shou też się zmyli, nawet nie wiem kiedy, ale gdy opuścili, dostałem smsa że pojechali do domu... Myślałem że zostaną dłużej, obawiałem się zostać z nim sam na sam, ale chyba nie słusznie, gdyż skupił na mnie całą swoją uwagę.
Rozmawialiśmy wtedy długo. Ty mnie słuchałeś uważnie, gdy coś mówiłem, ja tak samo gdy Ty mówiłeś... Byłem tobą zafascynowany, gdyż od tej strony Cie nie znałem. Słuchałem jego pięknego śmiechu... Tyle emocji przeszło przez Michiego wtedy. Opowiadaliśmy sobie różne rzeczy, aż w końcu zrobiło sie strasznie późno. Zawiozłeś mnie do domu, życząc dobrej nocy i powiedziałeś że musimy częściej tak wychodzić i rozmawiać. Przytaknąłem, przytuliłem Cie na pożegnanie i wszedłem do wieżowca w którym mieszkałem. Potem analizowałem przez pół nocy ten dzień. Był świetny. Jutro wolne, a po jutrze wracamy do szarej rzeczywistości...

1 komentarz:

  1. Tak! Nareszcie konfrontacja. I Zero jednak nie jest taki straszny~
    Może jednak w sercu Hizumiego pojawi się nowa nadzieja?
    Weny, Syo-chan ^^

    OdpowiedzUsuń