niedziela, 4 października 2015

Rozdział 3 - Melodia Serca

Dodaje notke w rekordowym jak dla mnie tempie - po tygodniu. Mam nadzieje że się wszystkim spodoba i  że będzie równie ciekawe i wciągające co poprzednie części. ❤

Jieru Akai: Może zrobie jakieś tam dobre zakończenie~ :3 Pożyjemy zobaczymy. I dziękuje, wena sie przyda ❤

No i jak zwykle przepraszam za błędy~ Miłego czytania i komentujcie, bo to motywujące :3
____________________________________

Usiadłem z kieliszkiem wina, kartką i długopisem, na dużym, szerokim parapecie, wyłożonym poduszkami. Za oknem padał deszcz, było zimno, to wszystko poprostu mnie przytłaczało, ale jednocześnie dawało natchnienie. Zabrałem sie za pisanie. Kiedyś może te piosenki ujżą światło dzienne. Jak tylko D'espairsRay powróci. Ale pewnie nie powróci, Ty sie na to nigdy nie zgodzisz... Westchnąłem głośno i wziąłem łyka wina. Błyskawicznie zabrałem sie za tekst. Napisałem tej nocy cztery teksty. Nie spałem tylko pisałem i wypiłem całą butelke czerwonego półwytrawnego wina. Koło 4 rano znów wzięło mnie na rozmyślenia. Znów Ty w mojej głowie. Czemu... Złapałem się za głowe i upadłem na kolana. Po policzkach popłyneły mi łzy. Skuliem się roztrzęsiony
- Zero ty dupku! To wszystko twoja wina! - Krzyknąłem w pustą przestrzeń i dławiłem się łzami przez następne dwie godziny. Dopiero około 7 rano położyłem sie na łóżku i przeleżałem reszte ranka

Była zima. Umówiliśmy sie paczką znów na miasto. Jechałem do centrum metrem. Bylo mi strasznie zimno, ale obiecałem, że będę tak więc już po trzydziestu minutach stałem przed jednym z klubów, przed którym sie umówiliśmy. Niestety żaden z moich znajomych nie miał jak mnie zabrać, dlatego komunikacja miejska była jedynym wyjściem, gdyż auto miałem w naprawie. Wcisnąłem ręce w kieszenie twarz wtuliłem w szalik i stałem pośród opadających płatków śniegu. Tak, ta zima zapowiadała się genialnie. Po chwili zobaczyłem sylwetki Karyu i Tsukasy, którzy rozmawiali o czymś żywo co chwile wybuchając śmiechem. Patrzyłem na nich z lekkim uśmiechem, skrytym za materiałem szalika. Staneli przy mnie i z entuzjazmem mnie przywitali pytając jak mi minął dzień. Zatopiliśmy się w rozmowie i dosłownie po chwili dołączyli do nas Mao, Shou i Mizuki. Ci również się z nami przywitali i zaczeliśmy żywo dyskutować na temat muzyki (Karyu, Mao i Mizuki) i książek (Ja, Shou i Tsukasa). Czekaliśmy tylko na Ciebie. Miałeś jeszcze jakieś 5 minut, żeby być punktualnie, gdyż my pojawiliśmy sie przed czasem. Nawet zapomnieliśmy o całym tym zimnie tak byliśmy pochłonięci rozmową. W końcu pojawiłeś się ty. W ciemnym płaszczu, mając ośnieżone włosy. Piękny widok. Uśmiechnąłeś się przepraszając nas za spóźnienie, za usprawiedliwienie podając korki na mieście. Nie miałeś już chłopaka. Podobno Cię zostawił... Nie mam pojęcia czemu. Byłeś świetnym facetem. Miłym, dowcipnym, towarzyskim... Tak... Jakiś czas temu, gdy pisaliśmy, zdałem sobie sprawe, że czuje do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Miłość. Tak właśnie, miłość. Kochałem Cię. Oh tylko, że ty o tym nie wiedziałeś jeszcze. Jeszcze, bo miałem Ci dziś to powiedzieć.
Weszliśmy do tego klubu, usiedliśmy na jakichś kanapach, zdaleka od ludzi, by móc porozmawiać. Ja, Mizuki i Karyu udaliśmy się po 6 drinków. 6 ponieważ Shou zrezygnował z picia. Kupiliśmy drinki. Usiadłem między Mizukim, a Tobą i włączyłem się do rozmowy. Południe było bardzo przyjemne. Potem wspólnie udaliśmy się na jakieś jedzenie i tam przesiedzieliśmy do momentu, aż słońce było już dość nisko. Wtedy powiedziałem że musze wpuścić Ruize do siebie do domu i że wracam do domu. Ty złapałeś mnie za ręke i zaproponowałeś wspólny spacer. Nie umiałem sie nie zgodzić.  Poszliśmy do parku rozmawiając spokojnie na jakiś neutralny temat. W końcu miałeś odprowadzić mnie do metra. Wtedy też ostatecznie się przemogłem, postawiłem wszystko na jedną karte. Pewnie zostane odrzucony...
- Michi... Wiesz, zależy mi na Tobie.... - Powiedziałem bardzo niepewnym głosem patrząc mu w oczy. - Kocham Cię.... - opuściłem wzrok i spiąłem się cały. Byłeś zaskoczony. Staneliśmy na stacji. Czułem twój wzrok na sobie.
- Hiroshi.... - powiedziałeś cicho nadal zapewne będąc w szoku. - Nie moge.... To.... Zaskoczyłeś mnie... Ale Hizu... Nie odwzajemniam Twojego uczucia... Poza tym to pewnie tylko zauroczenie... - Powiedział. Ja w milczeniu przytaknąłem. Przyjechało moje metro
- Przepraszam, że Ci zaprzątam tym głowe. Cześć Michi. Do zobaczenia na próbie. - wsiadłem do metra i usiadłem tak by nie musieć patrzeć na Ciebie stojącego na stacji. Pierwszy raz zrobiło mi sie tak okropnie smutno. Pierwszy raz moje serce tak bardzo zabolało. Dobrze, że szalik zasłaniał mi połowe twarzy, moje łzy w niego wsiąknęły, rozmazując lekki makijaż. Gdy dojechałem do domu pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po przebraniu sie w wygodniejsze rzeczy było położenie sie na łóżku, z kartką i długopisem, i pisanie. A do tego rozpłakałem sie nad tym nie mogąc dłużej opanować emocji. Co Ty ze mną zrobiłeś...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz